Emily Henry zadebiutowała na polskim rynku w zeszłym roku. “Beach read” to książka, którą oceniłam dość pozytywnie, zabrakło mi w niej jednak zapowiadanego wakacyjnego klimatu. Trochę obawiałam się więc kolejnej książki tej autorki. Na szczęście “Ludzie, których spotykamy na wakacjach” to historia, w której wakacyjny klimat czuć od pierwszych, aż do ostatnich stron!
Historia Poppy i Alexa jest ciepła, urocza i maksymalnie wakacyjna. Poznajemy losy tej dwójki nie tylko podczas obecnych wakacji, ale także - dzięki retrospekcjom - podczas wszystkich wakacji, na które od dziesięciu lat razem jeździli. Nawiasem mówiąc, to czyni z tej książki świetną gratkę dla miłośników podróżowania. Główna bohaterka pracuje w gazecie i prowadzi blog o podróżach, przez co w książce pojawiły się wzmianki o wielu miejscach wartych zobaczenia!
“Ludzie, których spotykamy na wakacjach” to książka, którą czyta się błyskawicznie. Nie jest może przepełniona akcją, ale tak wciągająca, że nie będziecie chcieli jej odkładać, póki nie przeczytacie kolejnego rozdziału. I kolejnego… i jeszcze jednego. Nie zliczę też, ile razy uśmiechałam się podczas czytania, bo poczucie humoru w tej książce jest tak przyjemne i niewymuszone, że nie da się go nie podłapać!
Moim zdaniem “Ludzie, których spotykamy na wakacjach” to książka znacznie lepsza od “Beach read” (które oczywiście wcale nie było złe)! Bawiłam się przy niej świetnie i z zapa...