To, że uwielbiam książki spod pióra Małgorzaty Starosty stało się już chyba faktem. Jej historie zawsze są pisane z humorem i ciepłem. Za każdym razem mam wrażenie, że bohaterowie z danej powieści to moi dobrzy przyjaciele. Co tym razem zgotowała autorka swoim postaciom z Babiboru?
Cztery przyjaciółki - Alicja, Julka, Basia oraz Lilka - starają się jak najlepiej zadomowić w Babiborze. Niestety, albo stety, i tym razem, kiedy wszyscy przygotowują się do świętowania Dziadów, trup ściele się gęsto. A do makabrycznej zbrodni przyznaje się filigranowa Rita Roszak, która dopiero co zawitała do tej malowniczej mieściny na Podlasiu. I niby byłoby to wielce wygodne, aby tak szybko rozwikłać tę zagadkę, ale jednak kilka rzeczy się nie zgadza. Co tym razem spotka cztery przyjaciółki, które swego czasu wygrały szczęśliwy los?
Co tu dużo mówić, historia ta wciągnęła mnie od samego początku. Już sama okładka przyciąga czytelnika i zachęca do sprawdzenia, co to za historia. Jest barwna, jesienna, w stu procentach taka, jaka powinna być idealna oprawa książki. Spotykamy tutaj zarówno starych przyjaciół, z którymi już zdołaliśmy się zżyć w pierwszym tomie, ale pojawiają się także zupełnie nowi bohaterowie. Przykładem tego ostatniego jest między innymi kuzynka Alicji, jednej z czterech przyjaciółek prowadzących Siedlisko. Dziewczyna zjawia się nagle, tuż przed Dziadami i za bardzo nie chce wyjawić po co tak naprawdę przyjechała. Z miejsca zapałałam do niej niezbyt ciepłymi uczuciami, bowiem sprawiała wrażenie przemądrzałej i opryskliwej. Drugą nową postacią jest Rita Roszak, która równie nagle przyjeżdża do Babiboru, pod pretekstem odziedziczenia domu po zmarłej krewnej. Czy coś łączy te dwie kobiety? Muszę przyznać, że pomysł na fabułę to autorka miała świetny. Wszystko razem stanowiło spójną całość i miało sens. Samo śledztwo było ciekawe i nie raz i nie dwa dałam się wyprowadzić na manowce i do samego końca nie przeczuwałam, co tak naprawdę się wydarzyło. W pewnym momencie to nawet myślałam, że może autorka faktycznie postawiła na siły paranormalne i tak naprawdę nikt nie okaże się mordercą. Z niecierpliwością czekam na trzeci tom przygód mieszkanek Siedliska i całego Babiboru, bowiem zakończenie tej części… Powinno być karane! Bo jak tu wytrzymać w tej niepewności, co też wydarzyło się dalej? Jak można w ogóle w takim momencie zostawić czytelnika? I chociaż pojawiały się subtelne odniesienia do poprzedniej części to uważam, że można tę przeczytać również bez znajomości poprzedniczki. Czytelnik na pewno się nie pogubi.
Podsumowując, “Miłość i inne klątwy” to bardzo udana kontynuacja poprzedniego tomu o przygodach czterech przyjaciółek, którym udało się spełnić największe marzenie. Miło było wrócić do starych bohaterów, niczym do swoich znajomych, ale także poznać tych nowych. Historia była ciekawa, a akcja bardzo szybko nabierała tempa (chociaż na rzeczonego trupa trochę trzeba było poczekać!). Myślę, że to jest idealny prezent dla osoby, która lubi komedie kryminalne, bo dobra zabawa w tym przypadku jest gwarantowana.