Tak książka przeraża. Cały czas czytając miałam wrażenie, że otacza mnie jakieś zło, że atmosfera jest przesiąknięta bólem, obłędem, strachem, wręcz paniką. Najgorsze jest to, że taka sytuacja może przytrafić się każdemu. To nieprawdopodobne, że tak łatwo można zniszczyć komuś życie, sprowadzić go do kupki nieszczęścia, wyalienowania i utraty wszystkich bliskich, przyjaciół i znajomych, obłędu popychającego do odebrania sobie życia. A wszystko może dziać się wokół nas. Autor wcisnął, a właściwie wdeptał, mnie w fotel i ciągle nie mogę jeszcze wstać. Tylko jak na książkę o komendancie Martinie Servazie trochę brakowało mi właśnie tego bohatera. Jego obecność na stronach książki była właściwie marginalna. Nie mniej jednak to połączył luźne nitki i dotarł do kłębka. I super zakończenie. Polecam.