Nieboszczyk wędrowny to kolejne twórcze szaleństwo Autorki. Świetnie się sprawdzi jako czarodziejska różdżka do rozwiania chmur w paskudnie nijaki listopadowy dzień.
Podczas lektury zawitamy do Kraśnika. Gdzie czas mija jak na prowincji, gdzie nic szczególnego się nie dzieje. Z rzadka jakieś domostwo zasiedlą nowi gospodarze. Tak też będzie tym razem. I nie żeby jakaś żywiołowa akcja, czy filozoficzne wywody miały ująć czytelnika w tym dziele. To będzie banalna sytuacja komediowa w roli głównej z młodym małżeństwem i niechcianym krewnym, a dziać się wszystko będzie przy współpracy pomysłowego sąsiedztwa i przenikliwych policjantów. A przy tej menażerii najbardziej trzeba uważać na czarnego obronnego kota!
Przesympatycznie i dość zwięźle ujęta historia, tak żeby nie zmęczyć, a co gorsza nie uśpić, a przede wszystkim rozweselić czytelnika. Nieboszczykowi wędrownemu należy się miano lektury terapeutycznej. I tak, jak nieboszczyk w książce wędruje przez - nazwijmy to - kolejne miejsca spoczynku, tak sama książka powinna powędrować w ręce kolejnego czytelnika. Od pierwszych stron poprawi nastrój.