Ta powieść gwarantuje przyjemną rozrywkę, która rozbawi, poprawi nastrój i pozwoli lepiej zrozumieć naszego… kota.
Marylka Lipska z zadziwieniem i zachwytem przyjmuje informację, że odziedziczyła dom i aptekę po ciotce Teresie. Z tego właśnie powodu wraz z mężem Sławkiem i kotem Belzebubem przeprowadza się do Kraśnika. Niby wszystko zostaje dopięte na ostatni guzik – podatek ma zostać zapłacony przez notariusza, pieniądze na ten cel czekają na koncie, a rodzony syn zmarłej nie powinien rościć pretensji, skoro otrzymał zachowek. No właśnie, dlaczego to nie Robert został spadkobiercą? Co takiego zepsuło relacje pomiędzy nim a matką? I czy ten fakt będzie miał wpływ na życie Lipskich?
Kojarzę Kraśnik. Czy w tak uroczym, malowniczym mieście może się komuś przydarzyć coś złego? Tytuł sugeruje, że tak, i to coś zupełnie niestandardowego – wędrujący nieboszczyk! Sami musicie doczytać o co chodzi, podpowiem tylko, że ogromny wkład w rozwój akcji ma czarujący koci łajdak – Belzebub. Gdy ten czarny jak smoła zwierzak, o wyjątkowej urodzie, spotyka na swej drodze pewnego dwunożnego drania, wydarzyć może się naprawdę wiele… Nowi, sympatyczni sąsiedzi Lipskich również namieszają swoim nieszablonowym podejściem do napotkanych problemów.
Bardzo spodobał mi się koci wątek. Autorka z pewnością jest doskonałą obserwatorką i kocia osobowość nie ma przed nią tajemnic. Doskonale rozumiem, że nawet gdy nasz czworonóg wyd...