Opinia na temat książki Nowiny ze świata

@tsantsara @tsantsara · 2019-11-27 06:45:26
Przeczytane Literatura angielska O Indianach lub Aborygenach
"Kapitan Kidd rozpostarł "Boston Morning Journal" na pulpicie i zaczął czytać artykuł na temat Piętnastej Poprawki do Konstytucji."

Gdzieś około trzydziestej strony zacząłem już pomstować na siebie, co też mnie podkusiło, by w moim wieku wracać do westernów, w dodatku w wersji książkowej - z westernów się szybko wyrasta. I nie dziwota - trzeba by być bardzo bezkrytycznym, by nie dostrzec jednostronności perspektywy i małodusznego europejskiego poczucia wyższości, uproszczeń i zakłamania, jakie zresztą cechują każdą propagandę. Ale naraz, gdy w opowieści pojawia się postać 10-letniej Czo-heny, dziecka porwanego przez Indian Kiowa, cały western staje się tylko tłem dla wzruszającej opowieści o powstawaniu kruchej nici porozumienia między nieufnym dzieckiem a starym człowiekiem, zastępującym w wielce oryginalny sposób na początku lat 70-ych XIX w. niewynalezione jeszcze kino: przez publiczne czytanie przygotowanego przez siebie serwisu prasowego. Dziś już samo wyobrażenie, że wrzucasz 50 groszy za czytanie gazet w porannym radiowym serwisie prasowym (wtedy na wieczornym seansie) jest wystarczająco egzotyczne. Najważniejsza w tej opowieści jest odpowiedzialność człowieka za kogoś, kto w krótkim czasie staje się nieoczekiwanie bliski. Ktoś okazuje serce, bo je po prostu ma, a co z kolei jest jedyną drogą, by "oswoić" drugiego człowieka. To element budujący, skontrastowany dodatkowo z przysłowiowo niemiecką szkołą wychowania, gdzie liczą się tylko dyscyplina i obowiązek. Fascynujące jest również poznawanie wartości kultury Indian. Wtrącone słowa i zdania w języku Kiowa (“Ausay gya kii, gyao boi tol" - przygotujcie się na ciężką zimę) są świetnym uzupełnieniem opowieści: to one i pierwsze, jeszcze źle i z trudem wymawiane słowa po angielsku (tu: po polsku), tworzą klimat i niosą jakby mimowolnie największy ładunek emocjonalny. Na naszych oczach w stworzonych przez autorkę obrazach piękna, dzika natura Teksasu związana z Indianami, potem jeszcze z pojedynczymi farmami hiszpańskich osadników zmienia charakter, ustępuje miejsca drogom z ich całą infrastrukturą: kuźniami, hotelami i całą resztą brudnych, coraz większych miast i miasteczek. Jiles opisuje niezbadany do końca fenomen, jakim jest wielokrotnie opisywany w literaturze fakt, iż porwane przez Indian europejskie dzieci - niezależnie od swego pochodzenia - całkowicie przyjmowały indiańską kulturę, nie chciały wracać "do cywilizacji", nigdy potem do końca nie stając się na powrót "europejczykami", gdy już je siłą odebrano Indianom. Wiele to moim zdaniem mówi o tym, która kultura stwarzała lepsze warunki dla rozwoju osobowości, do zagnieżdżenia się w niej, do przyjęcia jej systemu wartości. Mówi więc o tym, która z nich była bardziej autentyczna i żywa.

Jak na kobietę, Jiles zaskakuje znajomością typów pistoletów, karabinów i koni - najwyraźniej wżyła się w stosunki panujące w Teksasie - stanie USA pewnie stojącym na gruncie prawa obywateli do noszenia broni i znanego z najsurowszego prawa w tym kraju - choć przyjechała tam dopiero po 50-ce. Pozwala również czytelnikowi w zajmujący sposób przyjrzeć się stosunkom gospodarczym i politycznym w burzliwym okresie, kiedy Teksas, parę lat po wojnie secesyjnej, przechodził z Konfederacji na powrót do Unii, a wszyscy obywatele USA, bez względu na rasę i kolor skóry, właśnie otrzymali prawa wyborcze (15. Poprawka do Konstytucji). Kobiety otrzymały prawa wyborcze w USA rok wcześniej (1869). Autorka rzeczywiście mieszkała na terenach, które opisuje, w pobliżu Castroville, założonego przez - sądząc po mentalności: luterańskich - Badeńczyków i Alzatczyków. Zupełnie mimochodem wspomina również miasto Bandera - założone w pobliżu przez Górnoślązaków (ze wsi Płużnica Wielka k. Strzelec Opolskich) w 1853 roku. Jiles, podobnie jak bohater jej książki, odrestaurowała tam zrujnowany dom pierwszych, hiszpańskich jeszcze osadników. I chociaż znała język Odżibwejów, nie Kiowa, które należą do zupełnie innych grup językowych, jakoś mam przez to większe zaufanie do jej wtrąceń w języku Kiowa. Ciekawe, że spod tej opowieści o osadnikach na Dzikim Zachodzie historia plemienia Kiowa tylko przebłyskuje niejako spod spodu, ale jest to blask diamentów w węglu zachodniej cywilizacji. To były zresztą ostatnie lata, gdy Kiowa mogli żyć wg swoich tradycji - w 1875 roku zamknięto ich ostatecznie w rezerwacie, uniemożliwiając sposób życia, jaki dotąd wiedli, i zmuszając do porzucenia tradycyjnych wierzeń oraz swej kultury.
Ocena:
Data przeczytania: 2019-03-28
× 4 Polub, jeżeli spodobała Ci się ta opinia!
Nowiny ze świata
2 wydania
Nowiny ze świata
Paulette Jiles
7.8/10
Seria: Poza serią

(Wydanie I, Wydawnictwo Czarne, Sękowa, 2018) "Nowiny ze świata" - Gdzie jest skała, na której zostałam zbudowana? Rok 1870. Kapitan Jefferson Kyle Kidd, siedemdziesięcioletni wdowiec, weteran kilku...

Komentarze

Pozostałe opinie

Rzeki, góry, wąwozy, preria... Droga łącząca oddalone o wiele mil od siebie teksańskie miasta. W drodze samotny wóz ciągnięty przez klacz o szpotawej nodze, a na nim pokrzywdzone dziecko i doświadczo...

Kapitan Kyle Kidd wierzy, że na tym świecie "liczy się to, co zapisane". Podróżując po Teksasie jest pewnego rodzaju posłańcem, dostawcą nowin ze świata. "Doszedł do wniosku, że tak naprawdę, w g...

@Nigrum@Nigrum

Od początku 2019 nie ruszam się z Teksasu, literacko. Znów wzięłam do ręki powieść dziejącą się w tym stanie, w drugiej połowie XIX wieku. Tym razem motywem przewodnim była podróż emerytowanego kapita...

@zooba@zooba
© 2007 - 2024 nakanapie.pl