,,Nie miał siły dodawać kolejnego zdjęcia do albumu, który nosił w głowie. Nie chciał zobaczyć twarzy jeszcze jednej martwej osoby."
Całą historię można spróbować przeczytać na raz, gdyż choć tych stron jest wiele, to jednak rozdziały są krótkie, a co najważniejsze, wciąga bardziej niż ruchome piaski. To chyba jedna z pozycji w której była naprawdę ogromna ilość martwych ciał. Jedne opisane dokładnie, aż nasze ciało się spinało i prosiło, by oszczędzić nam opisów choć małych dzieci, a o innych było napisane pobieżnie. Zwrócono tutaj uwagę na to, że jeśli nie byłeś kimś ważnym, jeśli ludzie cię nie znali, to nie zasługiwałeś na godny pochówek oraz nawet na jakąkolwiek wzmiankę, że w ogóle ktoś zaginął. Osoba ta zaczynała być jedynie wspomnieniem kolejnego ciała, które trzeba było zakopać. Również człowiek miał tutaj prawo być tylko człowiekiem i nie ważne, że słowo policja było wygrawerowane w odznace. Trudno jest patrzeć na trupy w sposób, by nie zapisały się w naszej pamięci. Policjant też człowiek i choć wielokrotnie musiał zakładać maskę, to jednak wewnątrz siebie nieraz krzyczał z bólu i rozpaczy. Oczywiście poznamy to co siedzi wewnątrz niego. Pomimo tego, że jest to kryminał, to jednak poruszone zostają wątki ich życia prywatnego, ich problemy psychiczne oraz pożycie w małżeństwie. I na tym sprawa się nie kończy, gdyż drugim wątkiem tej książki jest dziennikarka, która pragnie spełnić swoje marzenie, jednak przeszłość i teraźniejszość jednocześnie jej na t...