O kruca fuks! Czegoś tak świetnego nie miałam w ręku dawno. Dawno.
Upiornie dawno. Jest to przepiękny przykład na to, że antropolodzy, etnolodzy i kulturoznawcy niekoniecznie muszą zasilać szeregi bezrobotnych. Mogą pisac kryminały. I to jakie!
OK - zanim się rozpłynę z euforii... Kryminały państwa Kuźmińskich poleciła mi tu, na kanapie, @Vernau (napisała o nich na swoim
blogu co wybitnie świadczy o tym, jak krętymi ścieżkami chodzą nasze czytelnicze ścieżki). Dziękuję Ci Vernau - bez Ciebie nie odkryłabym ani autorów ani ich twórczości.
Dlaczego to jest takie świetne? Ano dlatego, że góral pozostanie góralem. Z każdej linijki tekstu ta odwieczna prawda wyziera. W każdym akapicie jest i dochodzenie i góralskie ciągoty, i układy społeczne na Podhalu i TRADYCJA, która na góralszczyżnie jest tak zywa. Nie ma tu żadnego lukru, słodzika nawet. Nie ma krystalicznie czystego bohatera. Każdy ma coś za uszami. Co więcej całość podana jest tak zgrabnie, że czyta się zapierający dech w piersiach kryminał, a dostaje żywą historię Tatr, Zakopanego i Podhala - w dzisiejszym smrodku z Goralburgera i wszechpoteznych dutków.
Dla zwykłego czytelnika, który nie ma etnoświra, niezbyt się interesuje bajaniami dziadów i swastyka kojarzy mu się jednoznacznie, dalej to będzie świetny kryminał regionalny (na 7-8 gwiazdek, starając się być sprawiedliwą).
I teraz ocena... ja bym dała dychę :) nawet z plusem. Ale dla nie-etno czytelnika to będzie trochę za dużo - sprawiedliwe i mocne osiem gwiazdek. Plus gwiazdka za fabułę przepięknie związana z kulturą ludową, za Goralenfolk i krzyżyk niespodziany (przy okazji o krzyżyku niespodzianym piszą też Smoleński i Kuraś, ale tamta pozycja to jest reportaż, a tu kapitalna powieść). Dodatkowy plus za Babońkę i opowieści gwarowe (nietłumaczone! - szacunek do czytelnika posiadający trochę więcej niż kilka zwojów mózgowych). Kolejna gwiazdka za"prawdziwość fabuły i akcji" - tu nie ma podziału na dobre i złe. Tu nie ma dążenia do szcześliwego zakończenia. Jest tu dążenie do "nosej, gorolskiej, prowdy". Prawdy często niewygodnej, ale po góralsku sprawiedliwej.
Plus/minus za to, że dochodzenie prowadzi młoda antropolog i dziennikarz śledczy. z jednej strony Sherlock dla ubogich, pomyslalam. Ale autorzy zamysł mieli świetny, a i świetnie go zrealizowali - antropolog jest potrzebna do wprowadzenia kulturowego tła, a dochodzenie... potyka się o nieznane fakty, o nieznajomość technik śledczych itd. To że dwójka żółtodziobów prowadzi główną nić śledztwa, to nie oznacza, że w finale dostają kwiaty i podziękowania za rozwiązanie sprawy od burmistrza i wojewody...
Czy czegoś bym się mogła przyczepić? Mogłabym.
Przeciągnięta końcówka (przegadana). Z drugiej strony - biorąc pod uwagę temat (Góralszczyzna) hmmm cóż - krew nie woda. Autorzy są ludzmi mającymi tam znajomych, przyjaciół, miejsca do których byc może chcieliby wrócic. A Góral może nie mściwy, ale pamiętliwy.
Nie mogli postąpić inaczej - konieczne było przegadanie aby wszystko zostało wyjaśnione.
No i wyszło mi tych gwiazdek ponad miarę. Bo książka zasługuje. Autorzy też. A dodatkowy prywatny plusik za to, że... Maków Podhalański został tu wspomniany i to nie tylko z nazwy. Zastanawiałam się też, czy kroki autorów i bohaterów dotrą w pasmo Kotunia, między Makowem a Pcimiem. Choć tam już nie czysta Góralszczyzna, a Górale Kliszczaccy.
Ale... Góral to zawsze i niezmiennie Góral.