Dawno nie czytałam romansu biurowego, więc „Strategia miłosna" pojawiła się w idealnym momencie. Jest to dobry wybór. Historia miłości Connora i Maisie jest piękna, głównie za sprawą tego, jaką drogę przeszli bohaterowie.
Trzydziestoletni Connor, bezwzględny, pewny siebie szef ma jedną słabość. Jest nią jego osiem lat starsza pracownica. Sprawa nie jest prosta: Maisie ma pięcioletnią córkę, do tego dźwiga na swoich barkach ogromny bagaż. Connor nie wie tak naprawdę, co kobieta przeszła, jednak widzi jej pewne zachowania dające mu choć niewielki ogląd tego, co kobieta mogła przejść.
Muszę docenić jego kreację. Otworzył swoje serce nie tylko na kobietę, do której wzdycha od dwóch lat, ale i na jej córeczkę. Chwile, w których ta dwójka dostawała swoje pięć minut w tej historii otulały moje serce: malutka Nelly pragnęła być kochaną, a Connor, mimo wcześniejszych wątpliwości jak zareaguje na dziecko innego mężczyzny, bez wahania wszedł w rolę opiekuna i obrońcy dziewczynki. Słuchajcie, to jak główny bohater dbał również o komfort i bezpieczeństwo Masie jest godne podziwu. Gdy kobieta, w której był zakochany odkryła przed nim karty, ten bez wahania dążył do tego, by pierwsze pokochała siebie. Wykazywał się niebywałą cierpliwością, zrozumieniem, ciepłem. Dawał Maisie tyle czasu, ile potrzebowała.
Sama Maisie była raczej niepewną kobietą, niewierzącą w swoje piękno. Niestety przeszłość naznaczyła ją tr...