Nie kupuję tego. Nie podobało mi się, wynudziłam się i tyle. Uzasadniam.
1. Ta książka dla mnie to nie literatura popularno - naukowa, nie podręcznik biologii, nawet nie zbiór nieznanych ciekawostek, raczej pozycja pod hasłem: „Życie zwierząt w okolicy. Co dla mnie nie jest sekretem, co zaobserwowałem, czego się domyślam lub co wyszperałem w necie”. Ot i tyle.
2. Nic to nowego, ani odkrywczego, że zwierzęta odczuwają strach, ból, radość, przeżywają żałobę.
3. Nie jestem biologiem, ale uważałam na lekcjach biologii. W młodości prenumerowałam „Świat zwierząt”, a potem moje dzieci „Krainę zwierząt”. Służę większą ilością anegdotek i ciekawostek. Wiem też, że kruki są mądre, wiewiórki zapominalskie i wszędobylskie, pszczoły pracowite i inteligentne, a koguty to kłamczuchy. A może by to spisać i opublikować?
4. Książka nie ma dla mnie iskry bożej, traktuje temat powierzchownie, a powtórzenia mające na celu wtłoczyć czytelnikowi do głowy pewne informacje - były irytujące.
5. Minęło trochę czasu od lektury ( nie tak wiele) i prawie nic nie pamiętam, czyli szkoda było czasu.
6. To, że autor kocha zwierzęta i jest nimi zafascynowany - to za mało. Nie gorsze opowieści snuje mój zaprzyjaźniony leśnik, zwykły facet z branży leśnej, w trakcie wspólnego spaceru po lesie.
7. Gdzie tam tej pozycji do „Sekretnego życia drzew”! Tam to była magia!
Po raz pierwszy zawiodłam się na czytniku, bo tak czytałam książkę. Nie ...