Początek XX wieku, Warszawa, Imperium Rosyjskie.
Tomek Wilmowski dorasta u swojego wujostwa. Ojciec, za swoje czyny przeciwko caratowi, został zmuszony do opuszczenia rodziny i kraju. Matka Tomka chwilę po fakcie umiera. Chłopiec pochłania wszystko co związane ze światem i geografią. Niewiele jest rzeczy, które uszłyby jego uwadze i pamięci. Pewnego dnia w jego życie wkracza Smuga, przyjaciel taty chłopca, który oznajmia, że chce wziąć Tomka w podróż do Australii, gdzie będzie mógł w końcu spotkać swojego tatę Andrzeja, a także pomóc w schwytaniu dzikich zwierząt, które mają trafić do ogrodów zoologicznych na świecie.
Przygody Tomka kompletnie uszły mojej uwadze, nigdy mnie nawet do nich nie ciągnęło. Miałem w końcu „Przygody Trzech Detektywów” i Pottera. Inaczej było z moją Żoną. To ona zwróciła mi uwagę, aby naprawić błąd dzieciństwa i tym sposobem mam pierwszy tom przygód chłopca z Warszawy za sobą.
Książka nieco się zestarzała. Opisywane w niej wydarzenia, ciągłe polowania na zwierzęta, w obecnych czasach aż nie przystoją. Cywilizowane osoby, społeczeństwa, tak nie robią (nie czuje jak rymuję).Czy to przeszkadza? Bez odpowiedniego nastawienia tak. Musimy pamiętać, że tak po prostu było. Ich polowania nie kończyły się bestialstwem, korzyściami. Robili to na zlecenie i w słusznych celach. Zwierzęta same do zoo się nie wybrały…
Pomimo kilkudziesięciu lat na rynku, książkę czyta się bardzo dobrze. Język Szklarskiego jest bardzo przystępny, nie przysparza kłopotów. Ciekawe, bądź co bądź, przygody grupy łowców stanowią dodatkowe ułatwienie. Są jednak w książce fragmenty wręcz podręcznikowe, tzn. występują liczne dialogi Tomka, w których poruszany jest temat Australii na wielu płaszczyznach. Wszystko tłumaczone tak jakbyśmy czytali podręcznik szkolny, czy encyklopedię. Jeśli ktoś się tym nie interesuje, to będzie po prostu skakał to następnego wątku. Książkę oceniam dobrze. Pamiętajmy, że jest kierowana do młodzieży.
Na pewno zapoznam się z dalszą częścią cyklu.