... W dedykacji do swej powieści Greene nazywa ją "próbą znalezienia dramatycznego wyrazu dla różnych form wiary, półwiary i niewiary, i to na takim tle, na którym, w oddaleniu od polityki światowej i zajęć domowych, różnice takie odczuwane są silniej i znajdują mocniejszy wyraz". To tło to leprosorium w Kongo, prowadzone przez zakonników i lekarza-ateistę. Pozostające przez cały czas na dalszym, jakby przymglonym planie, nie przybliżone ani jednym opisem, narzucające się tylko atmosferą, temperaturą powietrza i jego wonią, stanowi jednak właściwą arenę wewnętrznego dramatu głównego bohatera. Querry, "największy architekt katolicki", ze swojej światowej sławy zachował tylko pragnienie ucieczki za wszelką cenę aż tam, gdzie nie ma nic, co w jakikolwiek sposób mogłoby się z nim wiązać. Wydaje mu się, że szpital trędowatych u końca drogi wodnej może być takim miejscem. "Statek dalej nie płynie". Okazuje się jednak, że to złudzenie. Powieść Greene'a to przejmująca do głębi relacja o nieudanej ucieczce od siebie, o fiasku samotności. Klęska Querry'ego leży nie tylko w niemożności zatarcia śladów za sobą. Jej źródłem jest złudzenie, że można zamknąć rachunki z ludźmi przez proste przedarcie ich, i że samotność może polegać po prostu na nieobecności problemu drugiego człowieka. Ale równocześnie fiasko tego złudzenia staje się ziarnem nadziei, które odnajdujemy na ostatnich stronach powieści.