Niewielu ludziom udaje się napisać sagę w ten sposób, by każda kolejna książka coraz bardziej zachęcała do przeczytania. Tutaj autorce naprawdę się to udało. Ma niebywały styl takiej prawdziwości zdarzeń, emocji ukazanych szczerze niczym płacz dziecka z powodu zabranego smoczka. Wkraczając w świat rodziny z ulicy Ogrodowej jest jakby odwiedzinami naszej ukochanej cioci, która zawsze ma dla nas serce na dłoni i kolejne niepowtarzalne nowości z ich życia. Tutaj bohaterzy nie krępują się, by mówić o rzeczach trudnych, wręcz dla nich bolesnych. Żyją tym, co przynosi im los i starają się nie dać zwariować, choć znajdzie się tut taka osoba, której to stwierdzenie się nie będzie dotyczyło.
Wkraczając w ich świat musimy się liczyć z tym, że każdy ma tutaj swój temperament, inny obraz świata i inne podejście do tych samych wydarzeń. Jedni żyją przeszłością, inni chcą utrzymać się w teraźniejszości, a jeszcze inni wybiegają daleko w przyszłość w poszukiwaniu nieuchwytnego uczucia bezpieczeństwa i szczęścia. Znajdzie się tutaj też osoba nieuchwytna, która za pomocą snów będzie starała się zwrócić na siebie uwagę. Ewidentnie potrzebuje czegoś od Ewy i tylko od osoby śniącej zależy, czy postać z koszmarów zazna spokoju.
Spodobał mi się tutaj motyw listów ozdobionych konwaliami. Tajemnice jakie ze sobą przynoszą były czymś, co mi najbardziej zapadło w pamięci. Bądź też kradzione chwile, które dwóm osobom przynosiły prawdziwe szczęście. Ciepło, które pomiędzy nimi było niemal o...