W poszukiwaniu konwalii to już czwarta część Sagi z Ogrodowej Eweliny Marii Mantyckiej. Czwarta i niestety przedostatnia. Od pierwszego tomu jestem zakochana i zafascynowana tą sagą. Kocham ją całym sercem i mam nieodparte wrażenie, że niezmiernie trudno będzie mi się rozstać z bohaterami. Nie opuszcza mnie też przekonanie, że z każda kolejną częścią jest lepiej co wydawało się być nierealne, a jednak. Aż się boję co Pani Ewelina pokaże w ostatniej części. Wiem, że będę tęsknić za bohaterami, każdym z osobna i wszystkimi po kolei. W tej serii wszystko jest na swoim miejscu, są emocje, są wzruszenia, jest uśmiech i zaduma. Jest pomieszanie współczesności ze wspomnieniami Rozalii Żmudzkiej. Jak dla mnie jest po prostu idealnie. Idealnie będzie też dla miłośników sag, wszelkiej maści historii rodzinnych i opowieści snutych z sercem i miłością.
W tej części autorka skupia się na Rajmundzie, który po odejściu żony sam wychowuje trójkę dzieci i wydawałoby się, że już nic nie jest w stanie go zaskoczyć. Złudzenie, bo w życiu Raja zjawiają się.. dwie Ewy: była żona i sąsiadka, która po latach wróciła z zagranicy. I tak jak z sąsiadką łączą go nie tylko miłe wspomnienia, ale i zdaje się, że zaczyna między nimi iskrzyć. Czy uda im się zbudować trwałą relację czy może na przeszkodzie stanie była żona? Sięgnijcie koniecznie po Sagę z Ogrodowej i przekonajcie się sami. Jeśli jeszcze nie znacie potomków Rozalii Żmudzkiej to nadróbcie to koniecznie, bo ta książka czyta się sama i nie będziecie w stanie jej odłożyć.
Nie byłabym sobą, gdybym nie powiedziała, że była żona Raja działała na mnie jak płachta na byka. Jezu co za durna i denerwująca baba. Nie dosyć, że zostawiła małe dzieci, bo rzekomo chciała poprawić byt rodzinie to wróciła po latach z pretensjami, dużo starszym mężem, kolejnym dzieckiem i pieniędzmi, którymi chciała zaimponować zostawionym przed laty dzieciakom. Będąc na miejscu raja nawet nie chciałoby mi się splunąć w jej stronę. Dlaczego tak mówię? Ano przeczytajcie i oceńcie sami.
Polubiłam natomiast drugą Ewę i nie byłą to miłość od pierwszego wejrzenia, bo początkowo nie mogłam zrozumieć jej postępowania. Jednak ze strzępków wspomnień i snów wyłonił się obraz małej, skrzywdzonej przez dorosłych dziewczynki, która zawiniła chyba tylko tym, że istniała. Mała dziewczynka stała się dorosła kobietą z problemami, których nie umie rozwiązać, z obrazami w głowie, od których włos staje na głowie . Powrót po latach do rodzinnego domu okazał się być w przypadku Ewy nie tylko uzdrawiający, ale i pomocny w zlikwidowaniu potworów wychodzących co noc spod łóżka.
Ewelina Maria Mantycka po raz kolejny nie tylko udowadnia, że pisze z sercem i miłością, ale i pokazuję, że w rodzinie jest siła. W rodzinie, na którą można liczyć w każdej chwili i która się wzajemnie wspiera.
Nie pozostaje mi nic innego jak uzbroić się w cierpliwość i czekać cierpliwie na ostatni tom o rodzinie z Ogrodowej. A Wam polecam serdecznie całą sagę i jestem przekonana, że polubicie bohaterów tak jak ja i tak jak mnie ciężko się Wam będzie z nimi rozstać.