I znowu Huelle. Tym razem jego debiutancka powieść „Weiser Dawidek”. Czarująca niejednoznacznością i oniryzmem, obiecująca powrót w świat dzieciństwa, kusząca niedopowiedzeniami.
Choć od początku wiemy, że nie doczekamy się prostego rozwiązania zagadki, to książka do końca pozostaje intrygująca fabularnie. Tytułowy Weiser jest żydowskim jedenastolatkiem. To samotnik. Odmieniec. Wychowywany przez dziadka na przedmieściach Gdańska. Podczas upalnych wakacji zainteresuje swoją osobą garstkę szkolnych kolegów. Odmieni ich wakacje. Poszerzy krąg doświadczeń. Zostawi wiele pytań.
Huelle stworzył niezwykle sugestywny obraz upalnych letnich dni, dziecięcych zabaw, marzeń i pragnień. Dziecięcej czystości doznań i dziecięcej wrażliwości.
Akcja książki toczy się w różnych płaszczyznach czasowych: obok letnich miesięcy połowy lat pięćdziesiątych XX w., mamy wspomnienie lat późniejszych oraz teraźniejszość, czas „niepisania” tej książki. Rozłożenie opowieści w czasie pełni tu ważną rolę: nakłania do rozważań nad procesem pamięci i zapomnienia oraz nad różnym ciężarem tego samego wydarzenia dla jego uczestników.
Czytając „Weisera Dawidka” nie sposób nie dostrzec drugiego dna opowieści. W książce aż gęsto od aluzji, symboli, wieloznaczności. Mnie ogromną przyjemność sprawiło zarówno dosłowne czytanie książki, jak i krążenie wokół, dobieranie kolejnych kluczy interpretacyjnych, aż wreszcie wędrowanie, wybranym przeze mnie, drugim dnem.