Bardzo długo zajęło mi podjęcie decyzji dotyczącej przeczytania książki związanej ze Zbigniewem Wodeckim. Nie chciałam tego robić zaraz po jego śmierci, bo to wszystko było zbyt świeże. Potem najzwyczajniej w świecie zapomniałam o jej istnieniu. Dzięki przerwie sprowokowanej przez aktualną sytuację, przypomniałam sobie o niej, dzięki czemu mogę podzielić się swoją opinią na jej temat.
,, Tak mi wyszło" to pozycja podzielona na dwie części. Pierwsza z nich to reporterska opowieść Kamila Bałuka. Druga natomiast to wywiad rzeka jaki przeprowadził z Panem Zbigniewem Wacław Krupiński. Chyba pierwszy raz spotkałam się z taką propozycją. Zazwyczaj jest tak, że to osoba żyjąca pisze o sobie, lub komuś to zleca. To samo tyczy się osoby już nie żyjącej. Życiorysem tej osoby zajmuję się przeważnie ktoś blisko związany z nim. Tak naprawdę trudno znaleźć złoty środek. Bo za życia trudno jest podsumować swoje dokonania, a po śmierci nie ma się już wpływu na to, co ktoś o tobie napisze. W tej publikacji znaleziono złoty środek. Połączono biografię z autobiografią.
Nie zamierzam się brać za ocenianie tej pozycji, bo nie lubię tego robić przy okazji takich publikacji. Jedyne co mogę i zrobię to polecę ją wam.