Myślałam, że lektura tego tytułu to będzie komedia, na której nie będę w stanie powstrzymać głośnego śmiechu. A tymczasem ta niepozorna książeczka przyniosła mi tyle trudu podczas lektury, co wniesienie lodówki na dziesiąte piętro.
Eleonorze nie udaje się NIC. Nikt nie wie, co jej jest, ani jej psychiatra, ani jej rodzice czy przyjaciele. Ona sama też nie wie. Najlepiej jej wychodzi kładzenie się na dywanie i zamykanie w sobie. Poza tym rozrywką można również nazwać brania kilkunastu tabletek (jak nie więcej!) dziennie i wykorzystywanie swojego faceta, który tak naprawdę nawet jej w najmniejszym stopniu nie pociąga. Poza tym w głowie kobiety zalęgły się natarczywe muchy i nie da się ich stamtąd wyplenić. Czy Eleonora odnajdzie w końcu szczęście?
Ta książka to był koszmar. Praktycznie zero akcji. Eleonora to był typ kobiety, z który nie chciałabym mieć styczności, nawet gdyby mi za to płacili grube miliony. Nie lubiłam jej od samego początku i do samego końca tak zostało. Nie rozumiałam jej zachowania, nie pojmowałam po co trzyma się rzeczonego Wojciecha, skoro tak naprawdę go nie kocha i nigdy niczego do niego nie poczuje. Nie pojmowałam, jak można narzekać na życie, bo nie jest zajebiste! I jak można twierdzić, że jeżeli coś jest choć trochę zajebiste to już jest jednak złe. Nie pojmowałam w tej książce nic. Nie rozumiem, po co w ogóle powstała. Pamiętacie, jak na początku napisałam, że myślałam, że to będzie komedia? Uwaga, zaskoczenie… Nie zaśmiałam się ani razu. Nie polubiłam tutaj żadnej postaci, może jedynie wszystkim współczułam takiego miałkiego podejścia do życia. Przykro mi, ale ta książka okazała się najgorszą pozycją, jaką miałam do tej pory okazję przeczytać. Nie nazwałabym jej komedią, a raczej dramatem połączonym z tragedią. Nie ma tu żadnego powodu do chociażby małego uśmiechu, tu trzeba siąść i płakać.
Podsumowując, “Zasupłane myśli” okazały się lekturą, która potrafi zmęczyć niczym najdłuższy wycisk na siłce. Nie ma tu nic, co mogłoby mnie przytrzymać na dłużej, albo sprawić, że zmieniłabym zdanie o tym tytule. Rozumiem zamysł autorki, że chciała poruszyć ważne tematy, ale wykonanie okazało się bardzo słabe. Nie polecam tej książki nikomu. No chyba, że już faktycznie naprawdę niczego nie macie do czytania.