Bardzo byłam ciekawa, w którą stronę pójdzie ta książka. Czy w horror, czy raczej thriller psychologiczny. Chociaż z drugiej strony mieć takie dziecko, jakim była Hannah to istny horror i ja dziękuję bardzo za takie “urocze” stworzenie, postoję.
“Złe dziecko” to genialny thriller psychologiczny. Wciągnęłam go w jeden dzień, a on wciągnął mnie do tego stopnia, że wciąż siedzi w mojej głowie. Uwielbiam takie pogmatwane historie, w których dwie linie czasowe, totalnie niepowiązane ze sobą wydarzenia i postaci, spotykają się w końcu i wtedy mój mózg zaczyna eksplodować od nadmiaru wrażeń, a ja mogę powiedzieć, no jest łał.
Beth i Doug od lat pragnęli mieć dziecko. Kiedy kobieta w końcu zachodzi w ciążę, ich radość nie ma granic. Jednak Hannah od maleńkości sprawiała problemy. To, że się nie uśmiechała, to pikuś. Nie każdy musi być wesołkiem. Ale to, że odrywała lalkom kończyny, terroryzowała rodzinę i ukręcała główki ptaszkom, to już jest nieco dziwne, a nawet niepokojące zjawisko. I tak było na przełomie lat 80. i 90.
Rok 2017. Z dnia na dzień Luke przepada bez śladu. Jego dziewczyna Clara i najlepszy przyjaciel próbują na własną rękę odnaleźć chłopaka. Ten jednak zapadł się pod ziemię. Podobnie jak przed laty jego siostra, Emily.
Co wspólnego mają ze sobą te dwie historie? Powiem tyle — sporo, ale nie jest to takie oczywiste, jak myślicie.
“Złe dziecko” to thriller, który budzi niepokój, strach, niepewność. Błędne decyzje rzutują na kolejne pokolenia, a demony przeszłości zaczynają wyłazić z każdego zakamarka. Moja uwaga była utrzymana od pierwszej do ostatniej strony, nawet nie przeszło mi przez myśl, żeby coś pominąć.
Tu każde zdanie było ważne i otwierało kolejną furtkę do poznania historii i motywów działań socjopatycznej Hannah.
Bałam się tego dziecka. Bałam się Hannah. To taka postać, która była zdolna do wszystkiego. Bez zahamowań, bez skrupułów szła po swoje, raniąc po drodze wiele osób. A najgorsze, że to zło rozwinięte było już na poziomie kilkulatki. Szok, szok, szok!
Nie ma nudy. W tej książce cały czas coś się dzieje, co rusz dowiadujemy się nowych, jakże “fantastycznych” rzeczy o bohaterach. Buzia czytelnika otwiera się coraz szerzej z każdą kolejną odkrywaną tajemnicą, a na końcu zostaje podtrzymywanie szczęki, żeby nie trzeba było zbierać jej z podłogi. Czytajcie, czytajcie!