Wbrew temu, co mówi tytuł, i co chciałaby, wraz z tytułem, narzucić nam muzyka językowych przetasowań, Konrad Wojtyła nie stawia znaków za, ale przed pytaniem. Na tym, oprócz innych cnót, polega siła tych intrygujących wierszy. Najczęściej to znaki, które łatwo przeoczyć: jakieś nie, jakieś nic. Zaprzeczenia i nicości, zniknięcia i nieobecności, ale też przesunięcia, przewrotki i przesłowienia, obowiązkowo w liczbie mnogiej, nieraz kończące się na że, po których pojawić się może, już poza wersem i jakby do nich w kontrze, pytanie, ostatni ze znaków tej poezji. Znaczyć ciszę za pytaniem każdy z nas będzie musiał już na własny rachunek.
Jerzy Jarniewicz
Jerzy Jarniewicz
Skoro, jak twierdzi Konrad Wojtyła, „wszystko uchyla się przed znaczeniem”, to zadaniem poezji najpewniej pozostaje poszukiwać miary owego uchylenia, ewentualnie ponownie stawiać do pionu ową mityczną całość, która kapituluje przed każdym poetyckim gestem. Gestów językowych w tych nowych wierszach znajdzie czytelnik bez liku. Nie są to wystudiowane pozy. Raczej chodziłoby o grę dobrych, a nawet najlepszych, awangardowych manier, jakimi wypada się wykazać, kiedy „wszystko” leży w gruzach, a przecież nie jest to powód do większych niepokojów. Niepokojące natomiast jest to, jak z tą świadomością radzi sobie wiersz współczesny. Ten pisany przez Wojtyłę radzi sobie doskonale.
Krzysztof Siwczyk
Krzysztof Siwczyk
[znak za pytaniem]
Zrób stos i opisz skok – na świętość,
bardziej tak niż śmak i śnieg, i ołtarz
w martwym punkcie; kłam, że w dymie
skrapla się rtęć, a brokat starej architektury
błyszczy się i lśni – mów, że ślini nas sen i
przez sen jest zły, że tu masz to, a tam masz nic,
albo że obłęd; skutki sutry. Himalaje
bez zabezpieczenia – w najlepszym razie rak
albo hipotermia; że humor flegmy, dowcip,
co nie bawi nikogo poza zbawianym; że nie istnieje
nic, na co można by się powołać – nie woła nas nic,
co mogłoby istnieć; że wszystko uchyla się
przed znaczeniem i boi się, i drży; że mierzymy
się już miarą rzeczy ostatecznych i ten gest,
co otwiera wszystkie drzwi; że ogień, że krzyż
i jak wypadasz z ram wiersza i spadasz – i kiedy
skreślasz znak za pytaniem; językiem, że.
bardziej tak niż śmak i śnieg, i ołtarz
w martwym punkcie; kłam, że w dymie
skrapla się rtęć, a brokat starej architektury
błyszczy się i lśni – mów, że ślini nas sen i
przez sen jest zły, że tu masz to, a tam masz nic,
albo że obłęd; skutki sutry. Himalaje
bez zabezpieczenia – w najlepszym razie rak
albo hipotermia; że humor flegmy, dowcip,
co nie bawi nikogo poza zbawianym; że nie istnieje
nic, na co można by się powołać – nie woła nas nic,
co mogłoby istnieć; że wszystko uchyla się
przed znaczeniem i boi się, i drży; że mierzymy
się już miarą rzeczy ostatecznych i ten gest,
co otwiera wszystkie drzwi; że ogień, że krzyż
i jak wypadasz z ram wiersza i spadasz – i kiedy
skreślasz znak za pytaniem; językiem, że.
(fragment książki)