Avatar @maciejek7

Mazury

@maciejek7
166 obserwujących. 170 obserwowanych.
Kanapowicz od 3 lat. Ostatnio tutaj 4 minuty temu.
Napisz wiadomość
Obserwuj
166 obserwujących.
170 obserwowanych.
Kanapowicz od 3 lat. Ostatnio tutaj 4 minuty temu.

Cytaty

Zawsze czuł, że Lilia nie skończy dobrze, i latami się do tego przygotowywał.
Ludziom od dziecka wmawia się, że rodzina jest najważniejsza i choćby nie wiadomo co się działo, musi się zawsze wspierać. A potem niektórzy latami trzymają się toksycznych krewnych, gniją od środka, aż wreszcie kończą z pętlą na szyi lub podciętymi żyłami. Znam takie przypadki.
W życiu wszystko dzieje się z jakiegoś powodu.
Wiesz, jacy są ludzie. Nikt nic nie wie, ale każdy musi się wypowiedzieć.
Decydując się na zawód policjanta, myślał jedynie o godnej pensji i perspektywie wczesnej emerytury. Gdy zaś zatrudnił się w zgorzeleckiej policji, wyobrażał sobie siebie jeżdżącego bez celu po mieście i okazjonalnie wlepiającego kierowcom mandaty za przekroczenie prędkości.
Choć od najmłodszych lat młody Malczewski spędzał tam każdą wolną chwilę, mroczny las runowski niezmiennie wzbudzał w nim respekt.
Gdy wreszcie udało im się dotrzeć na skropioną promieniami popołudniowego słońca i porośniętą chabrami polanę, Sambor zaniemówił z wrażenia. Nie sądził, że ponury, przeklęty przez miejscowych las skrywał w sobie takie piękno.
Nie miał pojęcia, jak to się stało, że zgubił tatę i siostrę. Przecież oddalił się od nich tylko kilkadziesiąt metrów. Czy to możliwe, że demony lasu zwabiły go w pułapkę?
Po blisko półgodzinnym marszu dotarli do zarośniętej, spowitej kolorowymi kwiatami polany. Sambor od razu zorientował się, że to ta sama, na którą wiele lat wcześniej zabrał go ojciec. Od tamtej pory nie zapuszczał się w te rejony.
Dzika natura... Las... Szum drzew i śpiew ptaków... W głębi duszy kochał te mroczne, tajemnicze, ale i fascynujące rejony. I cieszył się, że tym razem przyroda wzięła górę nad człowiekiem.
Jak to mówią: za każdym sukcesem mężczyzny stoi jego kobieta.
Jeszcze trzy, może cztery mocne pchnięcia wioseł i dotrze do celu. Tak, to powinno być to miejsce. Unosząca się nad wodą poranna mgła była dzisiaj wyjątkowo gęsta, więc nie dostrzegał punktów orientacyjnych, ale instynkt podpowiadał mu, ze to jest właśnie to miejsce.
Piąta godzina rano była dobrą porą. Czwarta była lepsza, ale piąta też dobra. Nikt tak wcześnie nie wstawał, nawet zatwardziali wędkarze, więc nikt nie mógł go zobaczyć.
Jeszcze raz rozejrzał się wokół, a później zaczął wolno zsuwać ciało do wody. Wpadło do jeziora z cichym, ledwo słyszalnym pluskiem, a on nucił Requiem Mozarta. Zawsze w takich momentach nucił Mozarta.
Mróz był tęgi, temperatura spadła zapewne do minus piętnastu stopni, ale po kilku miesiącach we wschodniej Ukrainie generał przywykł już do chłodu. Co nie znaczy, że go polubił, nadal bliższe mu były słotne angielskie zimy z dodatnią temperaturą.
Rano obudził się kilka minut po piątej. Bolała go głowa, ale mniej, niż się spodziewał, więc z sympatią spojrzał na napoczętą butelkę koniaku.
Włożył mundur, z niesmakiem spoglądając na plamę na rękawie. Nie znosił tego. Postanowił poprosić komendanta o dostarczenie mu miednicy, aby wieczorem mógł zrobić pranie, a później sprężystym krokiem wyszedł na ulicę.
Nim wyszedł z pojazdu, zdjął skórzane rękawiczki z wytłoczonym logo mercedesa i starannie złożone umieścił w schowku zmyślnie ukrytym w drzwiach.
Zaraz po pierwszej transakcji blisko dwadzieścia hektarów ziemi puścił w arendę dwóm miejscowym rolnikom. Sam zadowolił się dużym ogrodem, łąką i dwuhektarowym lasem, który oddzielał go od innych zabudowań.
Nie lubił tych swoich nowych piarowskich obowiązków, ale doskonale rozumiał, że musi w nich uczestniczyć, bo była to machina napędzająca sprzedaż.
Była to kupiona na targu w Wolsztynie nieudolnie wykonana podróbka Hugo Bossa, ale Marek nie przywiązywał do tego wagi. Czapka, sfatygowana i mocno już zabrudzona, znakomicie się sprawdzała, czyli chroniła przed słońcem jego potęgującą się od kilku lat łysinę.
Gospodarze rozprzedali swoją ziemię na działki budowlane, więc sprowadziło się tu wielu miastowych, którzy przytłoczyli swoją obecnością dawną, wiejską społeczność. Żyli w swoich małych "dworkach" nowym życiem wyznaczanym innym, niezrozumiałym dla Hoca rytmem: koszenie trawników, grill, narodziny dziecka, spłata kredytu, zakup nowego samochodu, rozwód.
Mercedes gwałtownie przyspieszył i Świeżyński pomyślał, że w samochodzie liczy się jednak nie tylko skórzana tapicerka i znakomite nagłośnienie.
Wczoraj ktoś podpalił pałac miejscowych wielmożów. Ludzie rzucili się go ratować, ale niewiele to dało. Zaskoczyło mnie, że go ratowali, przecież do niedawna w pałacu mieścił się ośrodek wypoczynkowy Hitlerjugend. Dziwni są ci Polacy.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl