Dziękuję Wydawnictwu Muza za egzemplarz recenzencki książki.
Jakiś czas temu obiecałam sobie, że będąc sama w mieszkaniu nie będę sięgać po horrory czy inne książki o tematyce, która stawiałby mnie na nogi przy każdym podejrzanym dźwięku w innym pokoju. Wydawnictwo Muza, podarowując mi „Zło pójdzie za tobą” Marka Edwardsa do recenzji, bynajmniej nie pomogło mi w dotrzymaniu tej obietnicy ;) Intrygujący opis fabuły jednak nie pozwolił mi długo zwlekać z sięgnięciem po tę książkę, (a już na pewno czekać aż me słomiane wdowieństwo się skończy).
Laura i Daniel, szczęśliwa para Brytyjczyków po trzydziestce wybiera się w podróż marzeń po Europie. Jednym z ich przystanków ma być Sighisoara w Rumunii. W czasie podróży pociągiem, odkrywają, że ktoś ukradł im paszporty. Zostają wysadzeni na jakiś zapomnianej przez Boga stacyjce w środku nocy i z całych sił próbują dotrzeć do cywilizacji. Nie obywa się oczywiście bez komplikacji. Zapuszczają się w las, w którym natrafiają na pozornie opuszczony dom, który kryje mroczne tajemnice. Po powrocie do Londynu żadne z nich nie jest już takie samo, jak przed wycieczką
Początkowo, zarówno opowieść o podróży Daniela i Laury, jak i wszystko co dzieje się po ich powrocie jest intrygujące. Autor buduje napięcie, nie zdradzając nam przez wiele stron, co wydarzyło się w tajemniczym domu w środku lasu. Wiemy tylko, że oboje bohaterów wróciło przerażonych, a następstwa tych wydarzeń są przykre. Para rozstaje się. Daniel szuka zapomnienia w alkoholu, (choć próbuje się ratować terapią), a Laura powoli popada w obłęd. Kilka miesięcy po powrocie nic nie wskazuje na to, że między Laurą a Danielem jeszcze się ułoży a oni sami zapomną i będą żyć dalej. Tym bardziej, że ktoś zdaje się ich prześladować i szukać śladów związanych z ich pobytem w tamtym domu. W końcu Daniel decyduje się na zatrudnienie detektywa, (jakoś za połową książki) i dopiero wtedy dowiadujemy się, co tak naprawdę zaszło.
I niestety od tego momentu historia jakoś straciła w moich oczach na oryginalności i polocie. Jako fanka wszelkiego rodzaju duchów i zjaw, poczułam się nieco rozczarowana faktem, że wszystko to co się działo było raczej materialne. Przerażające oczywiście, ale jednak nie miało w sobie ani krzty paranormalności. Cała sprawa robiła się zagmatwana, okazało się, że każdy kto nam się przewinął w treści miał powiązania z każdym i nic co się zdarzyło nie było dziełem przypadku. Nawet to, że Daniel i Laura zabłądzili w lesie i trafili do przerażającego budynku.
Narratorem historii był Daniel i mimo całej mojej sympatii to tej nieco pierdołowatej postaci, uważam, że Autor powinien obsadzić w głównej roli kogoś z większą charyzmą. Ale nie Laurę, bo ona była z kolei nieco irytująca. Rozumiem, że oboje przeżyli traumę, jednak ich zachowanie wydawało mi się dość irracjonalne. W ciągu kilku dni zaliczają kradzieże, napady, tajemnicze zgony, próby samobójcze i spore stężenie Rumunów na metr kwadratowy. Daniel jednak nie wygląda na przejętego faktem, że policja macha na niego ręką. Instaluje kamery, ale nie zmusza policjantów, żeby zajęli się sprawą za wszelką cenę. Traci laptopa, szczują go groźnym psem itd., on jakoś nie wydaje się odczuwać zagrożenia. Ja chyba nie wyszłabym z posterunku policji, gdyby ktoś nie zapewnił mi bezpieczeństwa. Laura reaguje bardziej emocjonalnie, ale z biegiem czasu okazuje się, że nosi w sobie tajemnice i to bardziej ona spędza jej sen z powiek.
Styl Autora jest dobry, choć złapałam go parę razy na dialogach o niczym. I choć książka faktycznie trzymała do pewnego momentu w napięciu to zabrakło mi grozy, którą powinni chyba odczuwać bohaterowie, będąc śledzonymi, napadanymi i zagrożonymi. Nie jestem do końca pewna, w jakim kierunku chciałabym, żeby podążyła fabuła, kiedy Daniel wreszcie zdecydował się wyznać co stało się w rumuńskim lesie. Wiem, że poczułam, że rozwiązanie choć straszne, było dla mnie zbyt banalne.
Niemniej całkiem dobrze się bawiłam, czytając tę książkę, a miłośnikom thrillerów polecam do własnej oceny.