Swietłana Aleksjiewicz "Czarnobylska Modlitwa - Kronika Przyszłości".
26 kwietnia 1986 roku. Wszyscy chyba znają tę datę. Wybuch reaktora elektrowni atomowej w Czarnobylu. Tragedia na miarę całego świata. Tragedia, która została wpierw tuszowana, potem owiana kłamstwami. Tragedia, której skutki do dziś są widoczne gołym okiem...
Książka to reportaż, seria monologów. Wspomnienia ludzi, którzy tam byli, znaleźli się tam, lub po prostu wrócili. Wspomnienia nie samej katastrofy. Ale życia, ich życia. Tego przed Czarnobylem. I po Czarnobylu. W końcu zostali odrzuceni przez resztę świata. Stanowią ludność czarnobylską i tak o sobie mówią.
Wspomnienia są straszne. Momentami łzy leciały ciurkiem. Momentami byłam wściekła. Natomiast zawsze, z każdą czytaną stroną dziwiłam się. Dziwiłam, jak można było w taki sposób wykorzystywać ludzi!
Znajdziemy tu wspomnienia zwykłych ludzi, których zaskoczyła katastrofa. Znajdziemy wspomnienia samych likwidatorów. Lekarzy, ważnych osobistości. Wszyscy Ci ludzie żyli i żyją Czarnobylem. Czarnobyl to ich dom. Nie ważne, że zostało im mało czasu. Nie ważne, że żyją z wysokim napromieniowaniem. Oni się cieszą, że wciąż żyją. A katastrofa w Czarnobylu dała im nowy sens życia. Zmieniła wszystko, zmieniła ich samych. Ich mentalność. Ich podejście do życia. Nie zmieniła tylko jednego. Ich miłości do swojej ziemi.
Książka bardzo dobrze działa na wyobraźnię. Jest opisana tak, że czytając, widzi się wszystko oczami opowiadającego. Jest się tam. Czy się tego chce, czy nie... ciężko się oderwać od czytania. Chociaż trzeba dawkować. Wszystko, co zostało tu opisane... to koszmar. Koszmar ludzi, którzy zostali skazani na śmierć. Nie mając żadnego wyboru. Bo rząd, partie i władza, zamiast skupić się na ratowaniu życia ludzkiego, zatajała, oklamywała tych ludzi. Zmieniali fakty. Bali się o swoje posady. A życie ludzkie nie było dla nich nic warte. To naprawdę przerażające!
Przerażający jest także fakt, że mieszkańcy nie chcieli przyjąć do wiadomości, że stała się katastrofa. Czym dla nich było promieniowanie? Nie widzieli go, nie czuli, nie słyszeli... więc się nie bali. Nie bali się o siebie, o bliskich. Ślepo wierzyli władzy. Skoro mówią im, że jest dobrze, można jeść mięso, można pić mleko, to to robią. To przecież ich ziemia. Ich życie. Ich praca. Ich żywność. Władza sie z nimi nie liczyła. Zwykli ludzie nic dla nich nie znaczyli... ich zycie bylo nic nie warte. Szok!
Czytanie o chorobach, które spotykały dzieci... tego nie da się opisać słowami... to przeraża. Przerażają następstwa od promieniowania. Białaczka, choroby nerek. Grupy inwalidzkie. Kalectwo. Śmierć... i to wszystko przez władze. Przez ich brak człowieczeństwa. Bo jakim trzeba być potworem, by skazywać ludzi na taką śmierć?!
Prędko się nie pozbieram po tej pozycji. W myślach wciąż rozbrzmiewają mi przeczytane słowa. Zamykam oczy i to wszystko widzę. Przede wszystkim widzę dzieci. Ale i zwierzęta... coś strasznego!
Wszystko, co wydarzyło się w pierwszych dniach, tygodniach a nawet miesiacach, po katastrofie czarnobylskiej, to niewyobrażalne zaniechanie, jedno wielkie kłamstwo. Wciąż zadaję sobie pytanie... jakim trzeba być potworem, by zgotować ludziom taki los?! Potworem! Dla mnie ludzie, którzy w taki sposób kłamali na temat Czarnobyla, są właśnie potworami!