Pierwsza rzecz jaka przykuwa uwagę, to na pewno jest okładka. A na niej obrazek w stylu akwarelki przedstawiający górski szlak, a na nim wędrujących ludzi. Ci, ktorzy mają w nogach kilometry tatrzańskich czy beskidzkich szlaków będa pewnie oczekiwać relacji o wyprawie w góry. Ale ta niewielka objętosciowo książka nie jest poświęcona górom, choć kieruje człowieka ku górze.
Autorka napisała tę książke z bardzo ważżnego dla niej powodu. Od 30 lat przynależy do Świadków Jehowy i wielokrotnie przekonała się o tym jak skrajne są opinie o tych wyznawcach. Chce w ten sposób pokazać, że tak naprawdę w każdej religii najważniejsci są ludzie. Czy zabieg ten jej się udał? Po przeczytaniu ksiązki uwazam, że tak.
W kilku zdaniach o czym jest książka? Opowiada ona o nowej rzeczywistości, którą fundują rządzący światem tym wszystkim, którzy wyznają jakąkolwiek religię, te bowiem zostają zdelegalizowane. Informacja ta zastaje wyznawców Jehowy w różnych momentach życiowych. Wszyscy bohaterowie jednak podejmują decyzję o ucieczce z miasta do lesnej osady i tam chcą oczekiwać na Armagedon. Jest to czas ostateczny, a po nim ma nastapić swego rodzaju wyzwolenie. I wlasciwie od tego momentu powieści w miejsce oryginalnych bohaterów mozna wstawić każdego człowieka wyznającego każda religię. Niecodzienna sytuacja, oczewkianie na niewiadomą i swego rodzaju zamknięcie na otaczający świat pokazują prawdziwe oblicza mieszkanców osady. I nie pomaga tu wspólna wiara, sympatie. Rozpoczyna się szukanie winy, podejrzliwość.
Autorka daje tym samy do myslenia każdemu, bo tak naprawdę nikt nie wie do końca jakie emocje wyzwoli w nim podobna sytuacja. Choć to, co wydarzyło się w ciągu ostatniego roku poniekąd pokazało na co stać ludzi postawionych w trudnej syutacji. Oczywiscie nie zabrakło nawiązania do epidemii, co wydaje się być naturalną koleją przebiegu akcji. I tak jak pisze sama autorka przetrwanie zależy od nas ludzi, a nie od wyznawanej religii, bo w człowieku jest siła, ale czy na pewno możemy się obejść bez odniesienia się do Kogoś, Czegoś tam gdzieś na górze?