No pasa nada! Nic się nie dzieje recenzja

Kobieta o kobietach albo: Feministki do Meksyku

WYBÓR REDAKCJI TYLKO U NAS
Autor: @Jagrys ·3 minuty
2020-01-23
3 komentarze
24 Polubienia
Zamiast wstępu: Nie jest moim zamiarem naigrawać się w jakikolwiek sposób z osób walczących o równe traktowanie i prawa kobiet. Jednakże po lekturze "No pasa nada" uważam, że meksykańskie kobiety potrzebują Was bardziej. Dlaczego? O tym poniżej.
Kiedy zaczynałam czytać  „No pasa nada” myślałam: Ale co chodzi? Przecież tak jest wszędzie. Kobiety są tak samo wykorzystywane, bite, poniżane, sprzedawane, gwałcone, obarczane winą za upadek mężczyzny i wszelkie zło tego świata pod każdą szerokością geograficzną. Wystarczy spojrzeć, co się dzieje za ścianą. Można polemizować, że tak przedmiotowe traktowanie kobiet jest domeną krajów nisko rozwiniętych, ale czy na pewno? 
Rok temu, mniej więcej o tej porze czytałam zbiór reportaży Karoliny Bednarz „Kwiaty w pudełku” o sytuacji kobiet w Japonii.  Teoretycznie pierwszy świat, ale wiecie co? My, tutaj, w nadwiślańskim grajdole, mamy lepiej od nich. Tylko europejskie i (północno)amerykańskie kobiety wywalczyły sobie jakieś prawa, które ich świat czasami respektuje. W innych kręgach kulturowych/obyczajowych/religijnych kobieta w najlepszym razie stanowi dodatek do ruchomego majątku mężczyzny – pana jej życia i śmierci. Beata Kowalik przedstawia tę kwestię od meksykańskiej strony.
A wygląda to tak, że w Meksyku, meksykańskiej kobiety nie szanuje nikt. Warta jest tyle ile jej dziewictwo. Jest rzeczą, towarem, który można oddać lub wymienić. Tylko w Dystrykcie Federalnym „kobieta” zawiera w sobie jeszcze jakiś humanoidalny kontekst, lecz im dalej od stolicy, tym bardziej zaglądającym pod meksykańskie strzechy gringos jeżą się włosy na głowie. Bowiem w etnicznym tyglu Meksyku, tylko ułamek ludności posługuje się uznanym za język narodowy hiszpańskim. W setkach odciętych od świata wiosek mówi się w nahuatl, maya, zapoteckim, mixtec lub w którejś z dziesiątków odmian pokrewnych. Bywa, że oddana „na żonę” za worek fasoli czy paczkę papierosów dziewuszka nie zna języka swojego męża. Już samo to daje jakieś wyobrażenie o praktycznie żadnym statusie meksykańskich Indianek. Piszę: meksykańskich Indianek, bo to na nich skupia się reporterskie oko autorki. „No pasa nada” to zbiór historii tychże, a każda następna jest niczym kolejny krok w otchłań. Im bardziej autorka zgłębia temat, tym jest mroczniej i straszniej. Opowieści Leo, Fernandy, Angeli, Silvii Perez mogą wzburzyć krew. To nie tylko prozaiczne historie kobiet o piciu, biciu, zdradach i porzuceniu. Odsłaniają one kolejne wrzody skrywane pod kolorowym poncho i zdobnym sombrero. A sięgają one bardzo,  bardzo głęboko, Dotykają każdego aspektu życia. Bez wyjątku. Beata Kowalik odsłania cały system braków, w kraju, gdzie narcos opłacają policję, urzędnicy rządowi szykanują organizacje, którym mają pomagać a kobiety zdane są wyłącznie na siebie. Nie do uwierzenia, że w kraju aspirującym do "cywilizowanego" jest możliwa tak szeroko ujęta obyczajowa dzicz. Jednocześnie zdumiewa swoisty fatalizm z jakim meksykańskie kobiety znoszą swój los. Asi es - Tak było, tak jest, powtarzają babki, matki, córki, wprzęgnięte w kierat tradycji, pochylone nad tortillas, kornie znosząc razy, przemoc psychiczną i fizyczną, rodząc kolejne pokolenia dumnych macho i poniewieranych mujeres. Dla nich od wieków nie zmienia się nic.
Dla mnie, reportaże Beaty Kowalik okazały się mieszaniną grozy i zgrozy, okraszone rzeczową narracją i ogromną dawką wiedzy konkretnej. Czuć, że  jest u siebie, zna i rozumie społeczne i kulturowe niuanse. Że kobiety, z którymi rozmawia jej ufają. Są otwarte i mówią od serca. Autorka wzbogaca ich historie o towarzyszące im wierzenia, rytuały, zwyczaje, przesądy -  całej tej łatanej byle jak i byle czym podszewce, skrzętnie skrywanej przed "złym okiem" obcego. O swoiście rozumianym przez Meksykanów katolicyzmie, kulcie życia i śmierci, o dawnych bogach, Lloronie - szalonej płaczce, Malinche - zdrajczyni narodu (tutaj pomyślałam o Oikichi Saito - mogłyby sobie z Malinche przybić piątkę); magicznych łaźniach i świętej babuszcze od grzybków...  W tym miejscu oddaję pani Kowalik szacunek za rzetelne, na wskroś obiektywne reportaże, imponującą bibliografię oraz opracowanie merytoryczne „kobiecego oblicza Meksyku”. Szczególnie jestem pod wrażeniem tych ostatnich. Mnie przyszło obejść się smakiem, lecz dla osób znających hiszpański będzie to kopalnia wiedzy na temat. Im dłużej się nad "No pasa nada" zastanawiam, tym bardziej jestem zdania, że w obecnych czasach, gdy różne organizacje feministyczne podnoszą głos i głowy w obronie gnębionych kobiet "Kobiece oblicze Meksyku"  to potrzebna książka. Tam jest cel, tam idźcie uświadamiać o godności, uczyć o antykoncepcji i własnej seksualności, walczyć z systemem, dyskryminacją, z niesprawiedliwością. Być może, traficie przy tym na którąś z przehandlowanych do Meksyku Polek. Pomożecie? Bo w kraju, gdzie Temida sprzedaje się bogatym, najbardziej potrzebujący mogą liczyć tylko na siebie. Albo na cud.

 Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl 

Moja ocena:

Data przeczytania: 2020-01-23
× 24 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
No pasa nada! Nic się nie dzieje
No pasa nada! Nic się nie dzieje
Beata Kowalik
7.7/10

Prawdziwe historie współczesnych mujeres. Kobiece oblicze męskiego świata Meksyku. Llorona, Malinche, Guadalupe. Szalona – zdrajczyni – święta. Prawdziwy macho szanuje jedynie Matkę Boską z Guadal...

Komentarze
BE
@beatakowalik · około 4 lata temu
Dziękuję za tak pozytywną recenzję:) Pozdrawiam serdecznie, autorka
@Edyta_09
@Edyta_09 · około 4 lata temu
Zachęciłaś mnie do przeczytania 😊
No pasa nada! Nic się nie dzieje
No pasa nada! Nic się nie dzieje
Beata Kowalik
7.7/10
Prawdziwe historie współczesnych mujeres. Kobiece oblicze męskiego świata Meksyku. Llorona, Malinche, Guadalupe. Szalona – zdrajczyni – święta. Prawdziwy macho szanuje jedynie Matkę Boską z Guadal...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Zacznę od tego, że reportaż miał być o różnych kobiecych obliczach w Meksyku. Ja jednak ze swoim skrzywieniem dostrzegałam wszędzie tylko to przygnębiające oblicze - kobiety skrzywdzonej przez kultur...

@Madison @Madison

Muszę przyznać, że do tej pory żyłam w nieświadomości, jeśli chodzi o tragiczną sytuację kobiet w Meksyku. Jednak reportaż Beaty Kowalik przybliżył mi ten trudny temat i pozwolił odkryć nowe pokłady ...

@anettaros.74 @anettaros.74

Pozostałe recenzje @Jagrys

Spisek byłych żon
Królowe Prerii i Riders

Znalezione w otchłaniach czytnika. Myślę, że dla własnego dobra najlepiej będzie nie wnikać, jak i skąd. Ponieważ do tekstów o matactwach wszelkich byłych ostatnimi cza...

Recenzja książki Spisek byłych żon
Pechowa dziewczyna
Róże i Magnolie albo: Sama nie wiem, czego chcę

Oto jest Basia: Lat dwadzieścia pięć. Super-hiper-mega atrakcyjna blondynka z włosem po pas i pechem do mężczyzn. Jakiego by sobie nie znalazła – okazuje się super-hi...

Recenzja książki Pechowa dziewczyna

Nowe recenzje

Dlaczego podskakuję
DLACZEGO PODSKAKUJĘ
@mikka138:

Gdy tylko dowiedziałam się o czym jest ta książka, wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Temat jest mi dobrze znany, a wi...

Recenzja książki Dlaczego podskakuję
Mieszko. Wyjście z cienia
"Mieszko. Wyjście z cienia"
@tatiaszaale...:

Nie można stać w miejscu, trzeba przeć do przodu i do przodu. Bo kto nie idzie dalej, a stoi czy na zadku siedzi zadowo...

Recenzja książki Mieszko. Wyjście z cienia
Nechemia
W drodze przez XVII Rzeczpospolitą.
@sweet_emily...:

--*_*_*_*_* Jest rok 1666, w Konstantynopolu objawił się Mesjasz. Na jego spotkanie wyruszają tłumy Żydów. Wśród nich N...

Recenzja książki Nechemia
© 2007 - 2024 nakanapie.pl