O „Cukierni pod Amorem” przeczytałam wiele ciepłych słów, dlatego też stwierdziłam, że warto by zapoznać się z historią zapisaną na kartach tej książki w ciemny, zimowy wieczór. Oczekiwałam czułej i rodzinnej opowieści, która troszkę zaskoczy, zafascynuje i wywoła uśmiech, jak i łzy. Szczerze mogę powiedzieć, że właśnie to otrzymałam, dzięki czemu spędziłam miłe chwile odkrywając historię kilku pokoleń najzamożniejszych, i nie tylko, rodzin mieszkających w okolicach Gutowa.
Rynek w Gutowie został całkowicie rozkopany. Mieszkańcy nie są z tego powodu zbytnio zadowoleni, ponieważ najpiękniejsze miejsce nie wygląda nawet trochę pięknie. Ale jak z tym wiąże się Cukiernia pod Amorem? Pewnego dnia archeolodzy znajdują coś, o czym wszyscy zaczynają mówić… MUMIĘ! Iga, wnuczka właścicielki cukierni, zauważa na zdjęciu, że mumia ma przy sobie pierścień. Nie byle jaki pierścień, tylko ten zaginiony, który od zawsze należał do jej rodziny! Postanawia umówić się z jednym z archeologów w nadziei przybliżenia się do tajemniczego zjawiska i rozwiązania enigmatycznej zagadki.
„Zajezierscy” to pierwszy tom sagi Cukiernia pod Amorem. Najbardziej podobało mi się tu przeplatanie przeszłości z teraźniejszością. Jeden rozdział dotyczył wydarzeń sprzed kilkudziesięciu lat, a następny mówił o czasach współczesnych. To podsycało moją ciekawość i tym bardziej nie mogłam przestać czytać. Bardzo spodobała mi się też historia rodziny, przede wszystkim kobiet, które miały naprawdę ciężko, a ich marzenia musiały być czasami zmieszane z błotem. Przedstawienie dziewiętnastowiecznej scenerii jest jak najbardziej trafne i pobudzało moją wyobraźnię. Przenosiłam się do wspaniałych dworków, których ściany widziały niejedną tragedię, niejeden romans oraz wiele łez, jak i uśmiechów.
Bohaterowie tejże książki, szczególnie Ci z przeszłości, nie byli idealnie dobrzy, czy źli. Każdy z nich popełniał błędy, potem przez wiele lat ich żałował, jednak w wielu z nich widziałam dobre serce i chęci. Zafascynowały mnie jednak przede wszystkim młode bohaterki, które postawione były przed wyborem przyszłego męża, co posuwało je do wstrząsających czynów. Ponadto piękny styl autorki sprawił, że miałam wrażenie jakby to moja babcia opowiadała mi o dawnych czasach. Jedynym minusem książki jest dla mnie zakończenie. Niestety, ale urwało się nie dokańczając żadnego istotnego wątku, miałam wrażenie jakby autorka w połowie zdania postanowiła zakończyć pierwszy tom, co bardzo mnie zdenerwowało. Co prawda dzięki temu jestem pewna, że sięgnę po kolejny tom, jednak ja nie jestem zwolenniczką serialowych zakończeń w książkach.
„Cukiernia pod Amorem” umiliła mi kilka wieczorów, porywając mnie swoją słodką (choć bywało też gorzko) historią. Mogę Wam obiecać, że znajdziecie tu świetną atmosferę z odrobiną dreszczyku emocji. Myślę, że wiele osób, jak i ja, niecierpliwie przewracało kartki książki odkrywając zagadkę tajemniczego pierścienia. Cukiernia stoi przed Wami otworem i zaprasza do siebie.