Przyznam, że przez długi czas byłam przekonana, że ,,Strażnicy wolności'' jako reportaż mi się nie podobają. Że jest w nich coś takiego, co uniemożliwia mi docenienie tej lektury. I byłam tym zdziwiona, bo z reportażami Jacka Hugo-Badera to mam generalnie tak, że mogę je brać i czytać w ciemno, i będą mi się podobać.
Tymczasem ,,Strażnicy wolności''... Męczyli mnie. Irytowali. Były momenty w których nie mogłam wręcz czytać tej książki dalej, bo granice absurdu i kompletnych idiotyzmów, które się w niej pojawiały przesuwały się niepokojąco w rejony marsjańskich biskupów jeżdżących na spotkania reptilian kolorowymi walcami. Czy coś.
I wtedy mnie oświeciło – to nie reportaż mnie tak męczył. To jego bohaterowie.
Słowa tracą znaczenie
To, w jaki sposób kształtowany jest szurski dyskurs antyszczepionkowy, jest chyba najbardziej przerażającą częścią tej książki. Zaraz obok tego, że ludzie wierzący w teorie spiskowe o wielkim rządzie światowym i złym Billu Gatesie, który SAM OSOBIŚCIE chce nas ,,zacipować'' zmieniającymi DNA szczepionkami z grafenem, który zostanie zdalnie aktywowany przez promieniowanie 5G
(naukowcy przewracają się w grobach)
mają tak niskie poczucie własnej wartości, że swoją tożsamość muszą budować w kontrze, w opozycji, że jądrem ich jestestwa jest strach, bo jak się okaże, że nie ma się czego bać i nie ma kogo obwiniać za nasze niepowodzenia (tych złych innych, bo jak?) to trzeba wziąć odpowiedzialność za swoje życie we własne ręce. I pogodzić się z tym, że jeśli dziecko leży teraz w szpitalu bo zachorowało na odrę albo polio (polio wraca, wiecie? Antyszczepionkowcy mogą być z siebie dumni) to nie z powodu spisku ,,big farmy'' i ,,rządzących światem faszystów'' ale dlatego, że rodzic okazał się idiotą, który nie zaprowadził swojej pociechy na szczepienie bo uwierzył w niesprawdzone informacje rozpowszechniane w internecie przez byłą agentkę ubezpieczeniową.
Wracając jednak do słów... Holocaust, ludobójstwo, faszyzm, kaganiec, wolność, przymus, walka, prawda, ,,sanitaryzm'', segregacja – to tylko część słów, które tracą lub zmieniają znaczenie w dyskursie antyszczepionkowców. Ci ludzie, lubiący określać się mianem ,,wolnościowców'', konstruują swój własny, osobny wszechświat. Żyją w bańce retoryki wojennej – my kontra oni. Bez tych mitycznych ONYCH antyszczepionkowcy i wielbiciele teorii spiskowych nie istnieją. Potrzebują wroga przeciwko któremu mogą się zjednoczyć, z którym mogą walczyć, którego mogą – docelowo, w marzeniach – pokonać. Potrzebują swoich ,,męczenników'', ludzi uciskanych z powodu ,,wiary''.
Finansowani przez Kreml...
Przerażające jest to, że podobnie jak inne ultrakonserwatywne fundamentalistyczne, prawicowe ruchy antyszczepionkowcy również są finansowani przez rosję (celowo z małej, mam nadzieję, że zrozumiecie moją potrzebę złośliwości). I nawet retoryka jest podobna – pierwszym chodzi o ,,ochronę rodziny'', która oczywiście musi się składać z ,,mamusi, tatusia i gromadki dzieci'' (oczywiście delikatnych, bladolicych i blondwłosych, jak z plakatów), a rodzinie tej zagraża ZŁA UNIA EUROPEJSKA, Soros i ruchy LGBT; drugim zależy na ,,wolności'' (i oni ,,tylko pytają''), na ,,zdrowiu'' i protestują oni przeciwko ,,przymusowi szczepień i segregacji sanitarnej'', a to wszystko chce oczywiście wprowadzić ZŁA UNIA EUROPEJSKA, Soros i Bill Gates.
A w międzyczasie towarzysze ze Wschodu zacierają rączki, ciesząc się destabilizacją kolejnego europejskiego kraju.
Papka z mgły i galarety
Reportaż Hugo-Badera był dla mnie drogą przez ponad 300 stron męki. Męki spowodowanej bezmiarem oceanu ludzkiej głupoty. Bo okazuje się, że na tym świecie naprawdę istnieją ludzie wierzący w brednie na temat ,,planowanej pandemii'' (acha) i ,,depopulacji ludzkości''. Ludzie, którzy zamiast sprawdzić i poczytać o tym, jak działają szczepionki mRNA (i że wcale nie są nowym wynalazkiem!) wierzą bez zastrzeżeń filmikom z żółtymi napisami w internecie. Albo kolesiowi, który ,,tylko pyta'', ale nawet nie ma wykształcenia kierunkowego, żeby wiedzieć, o czym mówi. O zadawaniu sensownych i właściwych pytań nie wspominając.
I chciałabym jakoś ładnie zakończyć, z przytupem, z puentą, jak autor reportażu. Z jakimś przesłaniem, ale nie potrafię, zwyczajnie nie jestem w stanie, będę musiała się pozbierać do kupy i przekonać samą siebie, że większość ludzi jednak jest odpowiedzialna i szczepi siebie, i swoje zwierzęta.
(Bo tak, wariatkę która nie szczepi pieska, bo ,,dostanie autyzmu'' już poznałam...)
Albo nie. Jednak mam puentę.
Nawet członkowie Towarzystwa Płaskiej Ziemi odżegnują się od antyszczepionkowych bredni i stanowczo proszą o to, żeby ich z nimi w żaden sposób nie wiązać.