Kleo i ja. Jak szalona kotka ocaliła rodzinę recenzja

"Kleo i ja" - Helen Brown

Autor: @Tenshi ·3 minuty
2012-11-12
Skomentuj
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!
W maju 2005 roku w naszym domu pojawił się nowy członek rodziny. Trzymiesięczna i trzykolorowa Cori, nasza kocia podopieczna. Podobnie jak Helen Brown nie planowaliśmy adopcji - ba, nie byliśmy nawet kociarzami! Decyzja przyszła spontanicznie. Koleżanka miała kotkę, a ona młode, i tak jakoś się złożyło, że któregoś dnia przyniosłam małą do domu. Tak się bała, że nie byłam w stanie jej utrzymać, więc włożyłam ją sobie do kaptura od kurtki. W ten sposób Cori trafiła do nas i zmieniła nasze życie diametralnie. Dla autorki pojawienie się Kleo było równie nieoczekiwane, ale kotka została wybrana przez jej syna Sama, który zginął w wypadku, nim zdążył powitać ją we własnym domu. Helen nie mogła więc się ot tak rozmyślić i kota oddać. Szybko okazało się, że Kleo była dla niej czymś w rodzaju leczniczej terapii - pomogła zagłuszyć ból związany ze stratą dziecka. Podobnie było z Cori, która ukoiła nasz smutek po utracie nieuleczalnie chorego psa.

"Kleo i ja" to piękna i wzruszająca historia kobiety, która borykała się ze stratą ukochanego syna, kolejną ciążą, która miała uleczyć jej małżeństwo i wreszcie rozwodem, który spadł na nią jak grom z jasnego nieba. To również zwariowana historia hiperaktywnej Kleo, czarnej jak smoła kotki abisyńskiej, która z zapałem oddawała się grze w skarpetkówkę, z domu Helen stworzyła własne królestwo i łaskawie przeżyła wraz z jej rodziną dwadzieścia trzy ludzkie lata. To niebywałe, a przez to jeszcze piękniejsze!

Książka ma formę pamiętnika i stanowi zbiór wspomnień autorki z najcięższego okresu w jej życiu. Dzięki Kleo czas ten przeżyła nieco lepiej niż się spodziewała. Kotka była nie tylko powodem do radości dla pogrążonej w żałobie rodziny, ale wymagała też bacznej opieki, nieraz całkowicie zaprzątając uwagę swojej właścicielki. Helen, mimo wzlotów i upadków, dobrze radziła sobie w życiu. Nie poddała się po śmierci Sama, nie straciła też głowy, gdy zostawił ją mąż. Jak to w takich historiach bywa, po wielu perypetiach bohaterka odnalazła szczęście. Ta piękna książka familijna pozwoliła nam zobaczyć ową drogę do spokoju i spełnienia, czyniąc z niej jeszcze bardziej wartościową lekturę. Czytając ją, czuło się wszechobecną miłość - matki do dzieci, kobiety do mężczyzny, wreszcie człowieka do zwierzęcia. Czytanie "Kleo i ja" było po prostu fantastycznym przeżyciem i z pewnością jeszcze wielokrotnie będę do tej książki wracać.

Ale nie oszukujmy się: książki nie wybrałam głównie ze względu na tematykę familijną. Wybrałam ją, ponieważ jestem kociarą do szpiku kości i kocham wszystko, co z kotami związane. Kiedy tylko zobaczyłam okładkę tej ślicznie wydanej książki (a było to w czerwcu w Empiku), wiedziałam, że kiedyś będę musiała ją mieć na własność. W końcu przecież natychmiast utonęłam w szmaragdowych oczkach tej czarnej słodkości, którą na niej widać. Nie mogłam sobie tej książki odmówić. Na początku jednak trochę się obawiałam, że kot na okładce to podpucha i tak naprawdę niewiele o kotach w książce będę mogła poczytać, ale cudownie się pomyliłam, bo było tego dużo! Z tego względu nie mogłam się oderwać od lektury, a Kleo pokochałam niemal jak własnego kota (zresztą mam tak ze wszystkimi kotami). Jej historia była dla mnie świetną odskocznią od fantastyki i paranormalności, ale i od rzeczywistości, bo jak zaczęłam czytać, to nie mogłam skończyć.

Helen Brown napisała swoją książkę prostym językiem, zrozumiałym dla każdego odbiorcy i pozbawionym wpadek. Atutem fabuły jest to, że powstała na podstawie prawdziwych wydarzeń, dzięki czemu autorka nie musiała jej wymyślać i zgrabnie połączyła ze sobą wątki. Całość wyszła naprawdę dobrze i nie mam serca przyczepiać się do czegokolwiek.

Sięgnijcie po "Kleo i ja", jeśli chcecie się pośmiać z kociego tornada, które porywa skarpetki i nie chce słuchać poleceń, a także, jeśli chcecie popłakać nad losem rodziny Helen i samej Kleo. Ja przyznam się bez bicia, że im bliżej końca, tym więcej łez pojawiało się w moich oczach - a pod koniec płakałam już tak mocno, że tekst rozmywał mi się niemal całkowicie. "Kleo i ja" to pełna uczuć i emocji książka, której przeczytania żaden kociarz nie będzie żałował. Polecam z całego serca.

Ocena: 5,5/6

Moja ocena:

Data przeczytania: 2012-11-12
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Kleo i ja. Jak szalona kotka ocaliła rodzinę
2 wydania
Kleo i ja. Jak szalona kotka ocaliła rodzinę
Helen Brown
8/10

Myślicie, że to Marley był mistrzem świata w demolce? W takim razie poznajcie Kleo... Helen Brown nigdy nie była kociarą. Ale co z tego? Koty po prostu zjawiają się tam, gdzie są potrzebne, i to w naj...

Komentarze
Kleo i ja. Jak szalona kotka ocaliła rodzinę
2 wydania
Kleo i ja. Jak szalona kotka ocaliła rodzinę
Helen Brown
8/10
Myślicie, że to Marley był mistrzem świata w demolce? W takim razie poznajcie Kleo... Helen Brown nigdy nie była kociarą. Ale co z tego? Koty po prostu zjawiają się tam, gdzie są potrzebne, i to w naj...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Zanim wam przedstawię fabułę tej książki, powiem wam co odczuwałam przed przeczytaniem tej książki. Patrząc na samą okładkę wydaje się, że jest to książka dla dzieci. Przecież kto dorosły czyta o kot...

AN
@Ania13

W pewien zwykły, słoneczny, niczym nie różniący się od innych dzień Helen i jej rodzinę dotknęła potworna tragedia… Ich ukochany syn i brat Sam zginął potrącony przez samochód. Poukładane i szczęśliwe...

@ederlezi @ederlezi

Pozostałe recenzje @Tenshi

Wszechświaty
Teoria wieloświatów

Nic dziwnego, że Leonardo Patrignani napisał Wszechświaty - książkę z fabułą opartą na teorii wieloświatów. Sam jest przecież człowiekiem-orkiestrą: pisarzem, aktorem d...

Recenzja książki Wszechświaty
Król, królowa i królewska faworyta
Z ekranu telewizora na kart książki

Tudorowie na stałe wpisali się na karty historii jako dynastia niezwykle barwna i kontrowersyjna. Na poczynania jej członków oczy zwracała cała Wielka Brytania. Po dziś...

Recenzja książki Król, królowa i królewska faworyta

Nowe recenzje

Córka milionera
Córka milionera
@Malwi:

"Córka milionera" to kryminał, który na pierwszy rzut oka może wydawać się klasycznym dreszczowcem, ale Tomasz Wandzel ...

Recenzja książki Córka milionera
Tylko dobre wiadomości
Z optymizmem patrzeć w przyszłość
@Moncia_Pocz...:

Już dość dawno nie sięgałam po książki Agnieszki Krawczyk, choć kiedyś czytywałam je systematycznie. Postanowiłam nadro...

Recenzja książki Tylko dobre wiadomości
Pomiędzy wiarą a przekleństwem
Jestem oczarowana
@stos_ksiazek:

Ależ wyciągnęłam się w tę książkę. Po prostu przepadałam! Nie spodziewałam się, że „Pomiędzy wiarą a przekleństwem” Joa...

Recenzja książki Pomiędzy wiarą a przekleństwem