Długo mi zeszło zanim wzięłam się za recenzję tejże książki, oj długo. Najpierw pięknie leżała sobie na komodzie. Wypożyczona, wzbudzająca strach u iście inteligentnego bibliofila. W końcu, aby napisać jakiś koniec tej historii, czytelniczka wreszcie łaskawie książkę zaczęła obracać w rękach. Cały czas nie przekonana, ale jednak! Przepełniona smutkiem. Nostalgią. Wertowała książkę kartkę za kartką… skończyła. Chociaż podczas lektury na chwilę zapomniała o swym żalu, ten powrócił jak bumerang. Wszystko ma swoje skutki. Książka przeczytana, oddana, recenzja nie napisana… Czytelniczka poszła w tango na przemian krztusząc się ze śmiechu i kryjąc płacz. Musicie jej wybaczyć. Biedna dziewczyna chciałaby jeszcze jedną część…
Olga Gromyko pochodzi z Ukrainy, ale osiedliła się na Białorusi. Z zawodu biolog, z zamiłowania – pisarka fantastyczna. Na świat przyszła 14 września 1978r. w ukraińskiej winnicy. Absolwentka wydziału biologii Białoruskiego Państwowego Uniwersytetu, pracuje w Instytucie Naukowo – Badawczym epidemiologii i mikrobiologii na stanowisku starszej laborantki. Zdobyła kilka medali i odznaczeń literackich, między innymi dzięki serii o W.Rednej.
Wolha ma prawdziwie upiorny problem. Nigdy nie planowała, że będzie szukać kogoś z kim dane jej będzie stanąć na ślubnym kobiercu. Okazało się, że jak już wchodzić w komplikacje, to we wszystkie po kolei. W. Redna nigdy nie robiła niczego połowicznie, to trzeba przyznać naszej bohaterce. Uciekając od tego chwilowego dylematu, który sieje „mały” chaos w jej życiu, dziewczyna podejmuje pracę wiedźmy. Znowu. Tym razem będzie musiała rozmówić się z pewnym Fendułem, nawiedzić ekscentryczną zielarkę, którą - niespodzianka – dobrze zna oraz pośpieszyć na pomoc swoim przyjaciołom – niewdzięcznikom, próbującym ratować jej życie. Niektórzy ludzie to są po prostu…
Na serię W.Rednej natknęłam się kilka miesięcy temu. Nie sądziłam, że fabuła zrobi na mnie takie wrażenie. Nie miałam pojęcia, że tak przywiążę się do bohaterów. Na ostatni tom czekałam z jawnym utęsknieniem. Bardzo się zdziwiłam, gdy po drodze spojrzałam na okładkę książki. Nie zrozumcie mnie źle. Podmiot mojego zdziwienia prezentował się nad zwyczaj dobrze. Zabrakło mi tylko pewnego bardzo charakterystycznego grymasu. Znikł – przepadł jak kamfora. Gdzie uwydatnienie wielkiego zamiłowania do wredoty głównej bohaterki? Nie nastroiło mnie to zbyt dobrze. Przeczuwałam najgorsze. Jak widać, lubię pomartwić się na zapas.
Fabuła była poprowadzona tak jak tego oczekiwałam po Pani Gromyko. Nie zabrakło dowcipnych dialogów, cwanych komentarzy czy uszczypliwych uwag. Akcja została poprowadzona dynamicznie, co nie przeszkodziło wprowadzić autorce wątku z wątpliwościami Wolhy do ślubu. Jak zwykle rozwiązanie zagadek miałam pod nosem, a gdy łaskawie pisarka pozwoliła mi do nich dojść, byłam wielce zadowolona ze swojego wrodzonego sprytu. Nie zrozumiały jest dla mnie tylko fakt, że rozprawiając o powieści na forach, czy portalach, co poniektórzy fani byli niezadowoleni brakiem Lena. Gdzie go brakowało ja się pytam? Nigdzie. Być może pani Olga Gromyko troszkę poskąpiła tej męskiej postaci swoim fankom, jednakże prawda jest taka, że trudno byłoby opisać wszystkie sytuacje, w których Wolha wzdycha do Lena, razem z nim. Po co miałaby to robić, skoro chłopczyna siedziałby pod nosem? Oprócz tego warto też zwrócić uwagę na fakt, że główną postacią powieści jest pewna wredna wiedźma…
Biedna dziewczyna chciałaby jeszcze jedną część. W ten sposób zaakcentowałam pierwszy akapit recenzji. Czy nadal chce? Tak. Czy jakoś bez niej przeżyje? Być może. Seria o „ja poradzę sobie sama” wiedźmie jest ciepłą powieścią dla każdego. Polecam ją nawet najmłodszym czytelnikom, chociaż fakt faktem, że okładka pierwszej części lektury może nie nastrajać rodziców do zakupu książki. Z ręką na sercu mogę zapewnić, że w środku nie znajdzie się nic niestosownego. Zresztą nic dziwnego. Autorka właśnie do dzieci skierowała swoją powieść, więc na pewno w środku nie znajdzie się nic dla starszego czytelnika, który już nie o jednym słyszał, czy czytał…
Jeśli kiedykolwiek wyjdzie następna część, opowiadająca o przygodach Wolhy i Lena chętnie po nią sięgnę. Tak samo stanie się z jakimkolwiek opowiadaniem, gdzie główne skrzypce będą grać bohaterowie cyklu. Muszę jednakże stwierdzić, że zakończenie serii wydaje mi się właściwe. Jakby to określić? Na miejscu. Czasem przychodzi czas, że trzeba dać odejść naszym ukochanym książkom. Splatać kolejne wydarzenia własnoręcznie, bez pomocy pisarza. Czy „Wiedźma Naczelna” jest swoistym zapisem do kronik umysłów fanów? Może jeszcze nie do końca…
Ocena: 9/10