Tytuł recenzji, to słowa Elfriede Jelinek z pewnego wywiadu (źródło:
http://www.dziennikteatralny.pl/artykuly/jelinek-trzeba-tresowac-mnie-jak-psa.html)
Ta austriacka pisarka, laureatka Literackiej Nagrody z 2004 roku budzi kontrowersje w swojej ojczyźnie.
W swoich książkach krytykuje austriackie społeczeństwo, które do tej pory nie rozliczyło się ze swoją wojenną przeszłością. Austria uznała, że podział ich kraju po zakończeniu II wojny światowej na 4 strefy okupacyjne: amerykańską, francuską, brytyjską i radziecką do roku 1955, wystarcza za odkupienie ich wojennych win.
Mało osób wie, ale Austriacy byli bardzo aktywnymi nazistami.
Historycy szacują, że m.in. trzy czwarte komendantów obozów koncentracyjnych pochodziło z Austrii.
Elfriede Jelinek (ur. 1946) ma bardzo ciekawy życiorys. Jest przykładem człowieka, któremu rodzice zniszczyli życie. Jej ojciec był czeskim Żydem, chemikiem, który przeżył wojnę tylko dlatego, że zajmował się badaniem metod użycia gazu, stosowanego przez Niemców w obozach koncentracyjnych. Po wojnie zmuszał często córkę do oglądania filmów dokumentalnych o obozach koncentracyjnych. Wiele lat później stwierdzono u niego chorobę umysłową.
Matka Elfriede znęcała się nad nią psychicznie. Autorka cierpi na chorobę społeczną i agorafobię, dlatego też nie odebrała osobiście Literackiej Nagrody Nobla.
Książka "Dzieci umarłych" jest trudna w odbiorze. Ponad 600 stron, bez dialogów, napisanych specyficznym stylem, trudno się czyta.
W austriackiej wsi, w pensjonacie Alpenrose wśród gości pojawiają się 3 osoby - martwe - zombie. Są to narciarz alpejski - Edgar, studentka filozofii - Gudrun i wdowa - Karin.
Ktoś może nawet powiedzieć, że nie bardzo wiadomo, o czym jest ta książka.
Cały utwór to jedna wielka metafora cyt.: "Musieli zostawić swój dobytek w Oberöblingu, swoje rezerwy w interesach, swoje oparcie w rodzinie, i pociągami, w których zostali pozbawieni wszelkiego pociągu do życia, zanim w ogóle przeszli przez ogień i dotarli do komina (tak, zostali wymazani, jeszcze zanim zdołali zapisać się na plac zabaw, gdzie ludzie i owczarki bawili się nimi na placu tresury, zamiast odwrotnie), zostali przesunięci na wschód, do kraju wschodzącego słońca..."
W tej dziwnej powieści Elfriede Jelinek rozprawia się z Austrią, jej nazistowską przeszłością, zakłamanym społeczeństwem cyt.: "Wypędzono ich z kraju dzieciństwa, miejsca piknikowego życia, i pędzono przed naszym dziadkiem i babką do drewnianego jeziora baraków bez okien..."
Na pewno, nie jest to książka dla wszystkich. Ma specyficzną narrację, która powoduje, że człowiek zastanawia się, o co chodzi w tej powieści.
To jest taka literatura, którą ktoś odłoży po przeczytaniu 20 stron albo będzie zainteresowany i przeczyta całość.
W tej powieści na pierwszym planie jest język, specyficzny cyt.: "Całe życie jest w ogóle sklepem samoobsługowym, tak mi się wydaje, i tu na trawiastym zboczu po całym tym zamieszaniu, którego narobiło, wyłożono teraz kolorowe szczątki ludzkie i samochodowe do obejrzenia, ciągle jeszcze zajęte sobą lub wrzaskiem, bądź cierpieniem sąsiada albo już niczym."
Rzadko zwracamy uwagę na tłumaczenie powieści. W przypadku "Dzieci umarłych" należą się słowa uznania dla Pani Agnieszki Kowaluk - tłumaczki literatury niemieckiej, która za tłumaczenie tej powieści otrzymała austriacką nagrodę państwową.