Złota śmierć recenzja

Nora Roberts i jej „Złota śmierć”, czyli niby całkiem całkiem, ale czegoś brak.

Autor: @Orestea ·3 minuty
2023-04-01
Skomentuj
8 Polubień

Nie mam bladego pojęcia, ile książek napisała Nora Roberts pod swoim nazwiskiem i pod pseudonimem J.D. Robb. Zajrzałam na jej stronę i na jej bio w Wiki i odpadłam przy liczeniu. Chyba nikt nie ma aż tyle cierpliwości. Powiem zatem używając eufemizmu: napisała sporo książek.

„Złota śmierć” jest moją trzecią przeczytaną książką tej autorki. I teraz nie do końca jestem w stanie się zdecydować czy to dobrze, czy jednak tak nie do końca. Może gdybym przeczytała więcej pozycji jej autorstwa byłabym lepiej dostrojona do jej stylu, do sposobu kreowania postaci?
Nie mam pojęcia, w dodatku nie jestem pewna, czy mam ochotę z Norą Roberts eksperymentować dalej i sprawdzać, czy kolejne jej książki „wejdą lepiej”.

No dobrze, to już wiadomo, że „Złota śmierć” nie obudziła we mnie przesadnego zachwytu. Ale też nie była książką, do której czytania się jakoś przesadnie zmuszałam. Nie, to bardzo, bardzo - podkreślę raz jeszcze - bardzo przyzwoita rozrywka.

W „Złotej śmierci” Nory Roberts spotykamy po raz kolejny (nie wiem który, ale już wiadomo, że tego liczyć nie będę) panią detektyw Eve Dallas, jej męża Roarke’a, i rzeszę współpracowników z Delią Peabody na czele. No i oczywiście bohaterów najnowszego śledztwa Dallas.
Naturalnie mamy do czynienia z morderstwem, a raczej ich serią. Ich ofiarami padają ludzie, którzy są dobrzy. Widać to zwłaszcza na przykładzie pierwszej z nich, lekarza-pediatry. Miły, fajny, pracujący, niemający żadnych wrogów człowiek, powszechnie lubiany w społeczności. Niby nikomu za skórę nie zalazł, a jednak - nie żyje. Został zabity przy pomocy mieszaniny trujących gazów, które wydobyły się z dostarczonemu mu plastikowego, „złotego” jajka, nieco większego niż jajko-niespodzianka znanej firmy produkującej nazbyt słodkie zabawki.
Dallas szuka sprawcy, aczkolwiek na początku nie ma najmniejszego punktu zaczepienia. Bo wiecie, ofiara nie ma wrogów, pracuje charytatywnie, ma kochającą rodzinę, zero kłopotów finansowych. Nic, do czego policja mogłaby się przyczepić i namierzyć jako motyw. A jeśli coś się pojawia - okazuje się, że to ślepy zaułek. Ale Eve Dallas brnie do przodu, szuka, rozmawia z każdym, kto może być choćby odrobinę podejrzany, przerzuca dane i dokumenty. Bez skutku. Dlaczego? Cóż, powiem brutalnie - bo próbka jest za mała. Tak, macie rację: wszystko zaczyna iść szybciej, kiedy pojawia się kolejna ofiara.

Więcej nie powiem, bo opowiadanie fabuły kryminałów powinno być samo opisane w kryminale. Sami przeczytajcie. „Złota śmierć”, to książka w sam raz na święta, długie weekendy itp. Jest solidnej grubości, więc żaden znajomy Wam nie zarzuci, że czytacie byle co ;).

Książka jest napisana przez świetną rzemieślniczkę.
To nie ulega najmniejszej wątpliwości. Akcja trzyma się kupy, szczegóły nie giną, ale i nie zalewają czytelnika niepotrzebną masą. Kartki przewracają się prawie same.
Język jest prosty. Zdania zwykle pojedyncze, bez nadmiaru przymiotników-ozdobników, bardzo mało opisów, wszystko dzieje się w dialogach i w tych krótkich zdaniach. To wszystko właśnie sprawia, że Czytelniczka/Czytelnik mają wrażenie, że akcja toczy się bardzo szybko.
Motywacja popełnienia morderstw jest smakowita. Bardzo pokręcona, bardzo nieoczywista. Za to duży punkt.

Ale… Ale bohaterowie…
Jeśliby szukała książki tylko dla akcji, to ok, „Złota smierć” zasługuje na co najmniej osiem gwiazdek. Ale jako czytelniczka potrzebuję więcej. Chciałabym wbić w coś zęby, a tu, w tej książce - nie mam w co. Chciałabym - przy tak zaplanowanym morderstwie - zajrzeć głębiej w mordercę, ale nie mam jak. Jest napisany, jak inni bohaterowie tej książki, tylko z grubsza.
To nie charaktery, to postaci. Biegają po świecie, który też jest schematyczny do bólu, i po prostu są. Zmęczeni, uradowani, źli, podnieceni. Wszystko to podane na talerzu. W nic nie trzeba się wgryzać, niczego domyślać. Wszyscy są tacy jednowymiarowi. I jak lubię kobiece bohaterki, to nie potrafiłabym odpowiedzieć na pytanie, dlaczego miałabym kibicować Eve Dallas? Tylko dlatego, że jest z policji?
No nie wiem.


Podsumowując: dobra rozrywka, na niezłym poziomie. Książka, która (w swojej klasie) nie rozczaruje, a może nawet - dzięki motywowi zbrodni - pozytywnie zaskoczyć.
Książkę Nory Roberts „Złota śmierć” oceniłam dzięki Klubowi Recenzenta portalu nakanapie.pl

Moja ocena:

× 8 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Złota śmierć
Złota śmierć
Nora Roberts
7.5/10
Cykl: Oblicza śmierci, tom 50

Jubileuszowy, pięćdziesiąty tom bestsellerowej serii Oblicza śmierci. Porucznik Wydziału Zabójstw nowojorskiej policji Eve Dallas mierzy się z tajemniczym zabójcą. W Nowym Jorku znów ktoś popełnia ...

Komentarze
Złota śmierć
Złota śmierć
Nora Roberts
7.5/10
Cykl: Oblicza śmierci, tom 50
Jubileuszowy, pięćdziesiąty tom bestsellerowej serii Oblicza śmierci. Porucznik Wydziału Zabójstw nowojorskiej policji Eve Dallas mierzy się z tajemniczym zabójcą. W Nowym Jorku znów ktoś popełnia ...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

"Złota śmierć" to już pięćdziesiąty tom serii "Oblicza śmierci". Serii, którą bardzo lubię, choć jak wiadomo w każdej serii znajdą się pozycje lepsze i trochę słabsze. Tym razem porucznik Eve Dallas ...

@Anmar @Anmar

“Złota śmierć” to pięćdziesiąty jubileuszowy tom serii “Oblicza śmierci” autorstwa Nory Roberts, wydany w 2023 roku przez Wydawnictwo Świat Książki. Nora Roberts (tutaj powraca pod pseudonimem jak...

@Doris_2 @Doris_2

Pozostałe recenzje @Orestea

Wieczne igrzysko. Imię duszy
„Imię duszy” Jakuba Pawełka, czyli piekło, polityka i wielka cierpiętnica

Jakby to powiedzieć… chyba już kiedyś pisałam, w jednej z moich recenzji, że jest taka grupa książęk, które nazywam zwodniczymi albo podtrutymi. To takie pozycje, które ...

Recenzja książki Wieczne igrzysko. Imię duszy
Wodzowie Zenona (474–491) i Anastazjusza I (491–518)
Mirosław J. Leszka, Szymon Wierzbiński, „Wodzowie Zenona i Anastazjusza I”, czyli działo się w Bizancjum!

Jeśli komuś się wydaje, że Cesarstwo Rzymskie upadło w V wieku naszej ery, to mu się tylko wydaje. Ono jeszcze jakieś tysiąc lat żyło sobie w najlepsze nad brzegami B...

Recenzja książki Wodzowie Zenona (474–491) i Anastazjusza I (491–518)

Nowe recenzje

Polana
„Wycofaj się, póki czas. Zostań, a wchłonie cię...
@zaczytana.a...:

W mrocznych zakamarkach Puszczy Gorzowskiej, gdzie szepty drzew mieszały się z odgłosami ukrytych tajemnic, rozgrywa si...

Recenzja książki Polana
Sprawa lorda Rosewortha
"Kto by pomyślał, że kłamstwo może doprowadzić ...
@ksiazkirabe:

"Sprawa lorda Rosewortha" śledzi losy Jonathana Harpera, prywatnego detektywa, który na prośbę znajomej podejmuje się r...

Recenzja książki Sprawa lorda Rosewortha
Zuza Wróbel na tropie
Nastoletni detektywi w międzywojennej Warszawie
@tea.books.l...:

Czy da się napisać kryminał dla dzieci i młodzieży, który zainteresuje też starszych czytelników? I czy to dobry pomysł...

Recenzja książki Zuza Wróbel na tropie
© 2007 - 2024 nakanapie.pl