14 października zaginęło tysiące ludzi, tak po prostu, z nieznanych powodów wyparowali, wsiąkli, przepadli. Ci co pozostali utracili grunt pod nogami, osamotnieni rodzice, małżonkowie, dzieci... wszyscy są zdezorientowani. Nie potrafią pogodzić się ze stratą, zwłaszcza że nie ma dobrego wytłumaczenia dla tego zjawiska. Wiele jest pytań, ale żadnych odpowiedzi. Trzy lata po tym wydarzeniu poznajemy małą społeczność w Mapelton, a w szczególności burmistrza miasteczka Kevina Garvey'a, którego porzuciła żona Laurie wybierając sektę religijnych fanatyków zwaną Winni Pozostali, zostawiając go z dwójką dorastających dzieci Tomem – zaangażowanym w Ruch Uzdrawiających Objęć, i Jill – zagubioną nastolatką.
Kiedy zabierałam się za czytanie tej książki sądziłam, że będę miała do czynienia z science fiction, którego celem będzie wyjaśnienie zagadki zaginionych osób, nic z tych rzeczy. Perrotta stworzył historię, która w głównej mierze skupia się na stanie psychicznym osób pozostałych. To oni są fundamentem opowieści, zaginięcia, czy też zjawisko przez niektórych nazwane porwaniem Kościoła, służą do ukazania emocjonalnego bólu tych, którzy z powodów niewyjaśnionych nie zaginęli. Autor w sugestywny sposób opisuje ich tragedię i o ile dla rodziny burmistrza 14 października nie był szczególnie dramatyczny, tak dla wielu innych np. dla Nory, która straciła męża i dwoje dzieci, był najgorszym dniem w życiu, który sprawił, że stała się inną osobą, nie odeszła ciałem, ale duchem. Historii ludzi ekstremalnie doświadczonych jest wiele, dlatego powieść czyta się ze wzruszeniem, tym bardziej że trafiamy na wiele refleksyjnych, mocno przygnębiających treści, w których na szczęście odnajdujemy nadzieję i ducha walki.
Wybierając na lekturę „Pozostawionych” warto mieć na uwadze, że jest to powieść psychologiczna, która nie charakteryzuje się pośpieszną fabułą i rozbudowanymi dialogami. To nostalgiczna i niepokojąca powieść, która przedstawia interesujące spojrzenie na kształtowanie się społeczności po globalnej tragedii. Możemy zaobserwować etapy radzenia sobie ze stratą, próby powrotu do rzeczywistości, ale również powstawanie nowych wyznań i Kościołów. Wątek nawiązujący do religii jest niezwykle absorbujący, ponieważ ukazuje potrzebę poszukiwania odpowiedzi, ratunku i bezpiecznej bazy, czegoś co można się trzymać w chwili zwątpienia. Dla mnie, dla wampira, który uwielbia żerować na wewnętrznym Ja bohaterów, ta książka jest prawie idealna, prawie, dlatego że jednak dręczy mnie pytanie, co z zaginionymi? Trochę żałuję, że autor nie poszedł dalej i nie podrzucał podpowiedzi, nie sugerował rozwiązań (chociaż może motyw z porwaniem Kościoła taki właśnie jest) i nie stworzył zdecydowanie większego napięcia. Ale jest to do przeżycia, ponieważ styl Perrotta, bardzo dbały i błyskotliwy, a także bohaterowie, którzy są tak prawdziwi i szczerzy w swoich wypowiedziach, że często z bólem serca czyta się ich wyznania, sprawiają, że lektura „Pozostawionych” jest niebywale zajmująca. Sądzę, że czytelnicy lubiący zmagać się z wewnętrznymi przeżyciami bohaterów i dla których szybka akcja nie jest wyznacznikiem dobrej powieści docenią tę książkę.