Czytając dużo, nie zawsze łatwych lektur, czasem nadchodzi moment na jakiś lekki akcent w życiu. Taką oazę spokoju znalazłam na Zielonej.
Historia opowiada nam o losach mieszkańców. Nie ma tu morderstwa, nie znajdziemy tez scen akcji, w książce czeka na nas samo życie. Problemy natury egzystencjalnej, dręczą bohaterów, część z nich jest w trakcie podejmowania ważnych życiowych decyzji. Nie są to zawiłe historie, mają bardzo klarowny obraz, jest czarne i białe. Czytelnik dobrze wie jakiego wyboru dany bohater musi dokonać, postać literacka nie wzbudza w nas negatywnych emocji. Ale o tym później. Na ten moment skupię się na tematach społecznych jakie pojawiły się w lekturze.
Rodzicielstwo, które jest jedną z najbardziej niebezpiecznych dróg w życiu. Zazwyczaj jest abstrakcją, nie jesteśmy w stanie wyobrazić sobie co nas czeka, gdy zostaniemy rodzicami. Nasi mili bohaterowie, sympatyczne małżeństwo, stają przed nie lada wyzwaniem, okazuje się, że urodzą się im czworaczki. Autorka pokazuje nam obawy z dwóch perspektyw, co w takiej sytuacji czuje matka, dźwigająca ogromny ciężar, zamroczona gigantyczną dawką hormonów. Druga strona medalu to uczucia przyszłego ojca, głowy rodziny, jak wysoko postawi sobie poprzeczkę i czy jest w stanie sprostać takiemu wyzwaniu. Jednak to nie koniec niespodzianek.
Samotność, osoby mające rodzinę i bliskich, nie utrzymujący ze sobą kontaktu. Można powiedzieć, że taka samotność wynika z dokonanego wyboru. Najbardziej popularnym sposobem na zagłuszenie wyrzutów sumienia okazuje się alkohol. Więc mamy bohatera, który nadużywa, myśli o rodzinie, chciałby kontaktu, jednak coś go powstrzymuje od wyciągnięcia ręki. Mężczyzna jest twardzielem, stawia wkoło siebie wysoki mur izolujący go od reszty społeczeństwa. Takich przypadków znamy wiele. Co musi się wydarzyć, żeby ta forteca runęła?
Młoda kobieta, zboczyła z trasy zwanej przyzwoitością, wybrała inny sposób na zarabianie pieniędzy. Jak długa udaje jej się wytrzymać z brakiem perspektyw na przyszłość? Zarabianie na chleb ciałem ma pewne ograniczenia. Mieszkanka ulicy Zielonej przekonuje się o tym boleśnie. Teraz czas na zmianę branży i zastanowienie się nad innymi umiejętnościami. Wielu ludzi przez całe swoje życie nie odnajduje właściwej ścieżki zawodowej. Komu udało się wykonywać zarobkowo pracę, sprawiającą przyjemność, ten jest wielkim szczęściarzem. Tylko jak to osiągnąć?
Żona uciekająca do młodszego kochanka. Jak można wiele napisać na ten temat. Ile jest wkoło nas sytuacji, małżeństwa rozpadają się po latach. Bardzo częstym powodem jest posiadanie kochanka lub kochanki. Zazwyczaj są to osoby sporo młodsze. Nie mam zamiaru pisać na ten temat nic więcej, poza jednym podsumowującym zdaniem: docenisz, jak stracisz.
„Zielona 13” jest książką spokojną, łatwą i przyjemną. Czyta się szybko i nie potrzeba wielkiego zaangażowania czytelnika. Tu byłam jedynie postronnym obserwatorem. Podskórnie czułam, że skończy się to happy endem. Cała ta przygoda, byłaby dla mnie zdecydowanie pozytywna, gdyby nie jeden minus. Brakowało mi jednej wyrazistej postaci. W każdej książce znajduję swojego ulubionego bohatera, osobę z którą się utożsamiam. Na Zielonej każdy jest opisany po trochu, nikt nie jest scharakteryzowany szczegółowo. Akcja książki skacze z jednego mieszkańca na drugiego, jednak na nikim nie zatrzymuje się na dłużej.
Książkę polecam, dla relaksu, odpoczynku i miłego spędzenia czasu. Dla osób lubiących szczęśliwe zakończenia i wzruszających się pozytywami płynącymi z prozy życia.
Tymczasem,
Katarzyna