Dwudziestego ósmego stycznia 814 roku przychodzi na świat córka poganki i kanonika, Joanna. Matka cieszy się ze zdrowej dziewczynki, jednak ojciec jest zawiedziony, że nie urodził mu się syn. Joanna wraz z wiekiem zaczyna wyróżniać się nieprzeciętną inteligencją i udaje się jej namówić starszego z dwóch braci, aby nauczył ją czytać i pisać. Ich ojciec jest oburzony i gdy w niedługim czasie Mateusz umiera, obwinia on dziewczynkę o jego śmierć.
Pewnego dnia przybywa do rodziny gość, który jest zaintrygowany niezwykłą bystrością Joanny. Przez jakiś czas uczy on dziewczynkę, a rok później trafia ona do szkoły katedralnej, gdzie wraz z bratem Janem podejmują naukę. Joanna jest ogromnym wyjątkiem, zważywszy na jej płeć i o ile spełnia się jej największe marzenie, a jej życie do tej pory nie było łatwe, to sytuacja staje się w pewien sposób jeszcze trudniejsza, a obrana droga pełna przeciwności…
Ciężko mi napisać więcej o tej książce, ponieważ nie chcę zdradzić za dużo jej treści. Wiadome jest, że w czasach, kiedy żyła Joanna, kobiety były traktowane jak istoty niższe i to widać na każdej stronie tej książki. Autorka specjalnie to podkreśla, aby ukazać, jak ciężko było Joannie, która nie dość, że była kobietą, to jeszcze wyjątkowo wybitną jak na tamte czasy. Chociaż może się wydawać, że to chrześcijaństwo narzucało kobiecie taką rolę, to kiedy przyjrzeć się uważniej, wcale tak nie było – kobiety często były traktowane gorzej i jak wiemy z historii, trwało to bardzo długo.
W tamtych czasach dziewczynka, która pragnęła wiedzy była wybrykiem natury. Joanna na każdy kroku odczuwała, że jest inna i że nigdzie nie pasuje. Jednak od zawsze posiadała marzenia, ale co najważniejsze, robiła wszystko, aby je realizować. Tylko jak wiele musiała dla nich poświęcić? I czy tak naprawdę było warto? Odpowiedzi na te pytania zawarte są w „Papieżycy Joannie”.
Pierwsze polskie wydanie powieści ukazało się pod tytułem „Której imię wymazano” i według mnie niepotrzebnie został zmieniony. Brzmi on bardzo tajemniczo, a jednocześnie doskonale odnosi się do treści powieści. Dlaczego uważam go za bardziej trafny? Ponieważ wyraża to samo, co tytuł „Papieżyca Joanna”, jednak dowiadujemy się tego dopiero pod koniec powieści, a nie przed przeczytaniem pierwszej strony. Osobiście zawsze doceniam element zaskoczenia w książkach, a tu jednego z nich zostałam pozbawiona. Jest to powieść historyczna, jednak wcześniej nie słyszałam o otoczonej legendą postaci Joanny. Wiem, że obecny tytuł to dosłowne tłumaczenie oryginału, ale i tak bardziej podoba mi się wersja „Której imię wymazano”.
Znalazłam w tej powieści jedną podstawową wadę. Kiedy czytam książki, zawsze znajduję tam postacie, które darzę sympatią oraz takie, do których żywię coś przeciwnego. Lubię wczuwać się w bohaterów i razem z nimi przeżywać wszystkie ich przygody. W tym przypadku niestety mi tego zabrakło. Czytałam tę książkę, fascynowała mnie postać Joanny i jej historia, ale styl autorki nie pozwalał mi współodczuwać. Ciężko to ująć w słowa, ale najprościej mówiąc „Papieżyca Joanna” pomimo pełnej różnorodnych wątków akcji nie wzbudziła we mnie większych emocji.
Postać Joanny jest niezwykle interesująca, a jej historia wyjątkowa. „Papieżyca Joanna” to pozycja zdecydowanie warta uwagi. Jak większość powieści historycznych jest tylko częściowo oparta na faktach, ale zważywszy na to, jak mało wiadomo o Joannie, autorka włożyła w odtworzenie jej losów dużo pracy. Powieść polecam bez zastanowienia każdemu, kto zainteresowany jest wybitnymi jednostkami - nie jest to arcydzieło, ale akcja jest oryginalna i wciągająca. Pozostaje także pytanie – czy papieżyca Joanna naprawdę żyła czy jest tylko legendą? Jeżeli istniała, to zdecydowanie mogłaby zostać jedną z najbardziej intrygujących kobiet w historii.