Any Huang nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. W czytelniczym świecie znana jest przede wszystkim jej seria Twisted, która ma tyle samo zwolenników, co przeciwników. Osobiście należę do grupy osób, którym te książki się podobały, dlatego nie zastanawiałam się ani chwili nad sięgnięciem po "Władcę Gniewu" pierwszy tom kolejnej serii jej autorstwa.
Głównymi bohaterami historii są Dante Russo i Vivian Lau, którzy zwrócili moją uwagę już przy okazji pierwszego pojawienia się w "Kłamstwach" - ostatnim tomie wcześniej wspomnianej przeze mnie serii Twisted.
Dante to arogancki i pedantyczny miliarder, który zarządza rodzinnym interesem. Mężczyzna lubi towarzystwo kobiet, ale nigdy nie planował wiązać się z kimś na stałe. Do czasu, aż poprzez szantaż został zmuszony do zaręczyn z kobietą, której prawie nie zna. Dziedziczką jubilerskiej fortuny i córką jego aktualnego wroga — Vivian Lau. Chociaż żadne z nich nie jest specjalnie zadowolone z łączącego ich układu, starają się robić dobrą minę do złej gry. Czy dojdą do porozumienia?
Jedno jest pewne. Dante zrobi wszystko, co w jego mocy, aby zniszczyć dowody, którymi szantażuje go ojciec Vivian. Czy mu się to uda? Czy kiedy Dante i Vivian zamieszkają pod jednym dachem, zrodzi się między nimi prawdziwe uczucie? Czy ostatecznie dojdzie do ich ślubu? Po odpowiedzi na te pytania odsyłam Was do lektury.
Muszę przyznać, że chociaż "Władca Gniewu" powiela schematy, które są mi dobrze znane z serii Twisted, zupełnie nie przeszkadzało mi to w odbiorze tej książki. Podczas czytania czułam się tak, jakby stara dobra znajoma zaprosiła mnie na herbatkę.
W tej historii Dante został przedstawiony, przynajmniej na początku, jako totalny dupek, ale polubiłam tego skurczybyka. W sumie sama się sobie dziwię, bo zazwyczaj nie przepadam za takimi postaciami, ale ten ewidentnie miał to coś, co mnie do niego przyciągnęło. Szczególnie podobała mi się jego przemiana pod koniec historii. Na jego korzyść przemawiał również wybór filmu na jedną z randek, ponieważ osobiście uwielbiam ekranizację "Gwiezdnego pyłu" Neila Gaimana, chociaż samą książkę trochę mniej. I chyba właśnie tym wyborem oraz zachowaniem podczas sceny, która nawiązywała do okładki książki, urzekł mnie najbardziej.
Postać Vivian również przypadła mi do gustu, chociaż początkowo irytowało mnie jej posłuszeństwo względem rodziny. Zachowanie jej ojca nieco przypominało mi postępowanie mojego własnego, dlatego w niektórych momentach miałam ochotę wejść do książki i potrząsnąć panną Lau, aby przejrzała na oczy i to siebie postawiła na pierwszym miejscu.
Myślę, że na uwagę zasługuje również fakt, że w historii pojawili się bohaterowie znani z poprzedniej serii autorki. Lubię takie zabiegi, ponieważ dzięki nim mogę zobaczyć inne spojrzenie na daną sytuację, która była mi już wcześniej znana, tylko z innej perspektywy oraz poniekąd odkryć, co słychać u moich ulubieńców.
"Władca Gniewu" to książka, która z pewnością przypadnie do gustu nie tylko wielbicielom twórczości Any Huang, ale również tym, którzy lubią romanse z motywem aranżowanego małżeństwa. Mnie ta historia zdecydowanie przypadła do gustu, dlatego z niecierpliwością będę wyczekiwać kolejnych tomów serii Władcy Grzechu.