Ołowiane dzieci recenzja

Quod me nutrit...

WYBÓR REDAKCJI
Autor: @Chassefierre ·3 minuty
2020-07-23
5 komentarzy
22 Polubienia
Była sobie kiedyś Huta Metali Nieżelaznych w Szopienicach.
Była sobie kiedyś pewna klasa - klasa, której uczniowie nagle zaczęli znikać. A potem nie było już żadnej piątej B.
Były sobie kiedyś dwie lekarki - profesor Hager-Małecka i doktor Wadowska-Król. Jedna była konsultantem wojewódzkim, a druga zwykłą panią pediatrą z przychodni osiedlowej.

Był sobie też kiedyś system nie tylko bohatersko rozwiązujący problemy, które sam stworzył - on w zasadzie nie miał żadnych poważniejszych problemów. Bo zamiatał je pod dywan. A podnoszenie tego dywanu i wskazywanie na to, że jednak coś działo się nie tak było równe dywersji przemysłowej. Nie muszę chyba dodawać, co się wtedy robiło z takimi malkontentami?

,,Ja, huta truje, ale tyż dowo na chlyb.''

Dzieciaki z Szopienic, z ulic otaczających Hutę, nie znikały dlatego, że porywała je Czarna Wołga sunąca ciemną nocą ulicami Katowic. Każde zniknięcie miało swój powód i było poprzedzone wykonanymi w przychodni badaniami. Badania wykazujące zawyżone wyniki (krzyżyki!) były podstawą do wysłania dziecka do prewentorium.
I znalezienia rodzinie nowego domu, najlepiej z dala od Huty.
Bo Huta, która żywiła okolicznych mieszkańców - truła ich na potęgę. Mówi się, że na Śląsku powietrze ma swój smak - wagę i ciężar. I niestety, faktycznie tak jest. Wyobraźcie sobie zatem, jak ciężkie musiało być powietrze w okolicy starego Uthemanna kiedy na noc ściągano z kominów filtry. Ku chwale przekraczania kolejnej normy!

,,Ołowica to mogła być za Niemca, przed wojną, a teraz...''

A teraz nie ma żadnej ołowicy. Znaczy się, w sumie to jest ale na zakładzie, tam, gdzie regularnie bada się pracowników. Bo to choroba zawodowa, a nie środowiskowa.

,,Ołowiane dzieci'' Jędryki są tak naprawdę przeciętnym, poprowadzonym dwutorowo reportażem. Wydarzenia obserwujemy z punktu widzenia młodzieńczego alter-ego autora i z punktu widzenia lekarek, które postanowiły zawalczyć o życie i zdrowie szopienickich dzieci. Taka konstrukcja sprawia, że całość wydaje się nierówna - wynurzenia małolata próbującego rozwikłać ,,tajemnicę'' stojącą za zniknięciem jego ukochanej i piątej B są siłą rzeczy zdecydowanie mniej zajmujące, niż polityczny slalom wykonywany przez lekarki.
Bo jak zostało powiedziane: żadnej ołowicy nie ma i być nie może. Huta jest największym i najnowocześniejszym zakładem pracy w kraju. Są filtry? Są. Patrzcie mili państwo z telewizji, filtry mamy prima-sort!
Nie ma ołowicy, ale są krzyżyki w zeszytach i kartotekach. Skierowania do prewentoriów-sanatoriów wystawiane ze względu na anemię albo inne mniej poważne choroby. Nic się nie dzieje, towarzysze, można się rozejść. A rodziny dostaną nowe mieszkania. Ale najlepiej gdzieś bliżej Huty, bo przecież na Zagórzu, w Sosnowcu, nie będą mieszkać. Bo nie chcą.

,,Normy to były wydobycia i produkcji. Reszta była przemilczanym kosztem uzyskania przychodu.''

Co jednak jest ważne w opowieści Jędryki to ukazanie swoistej beznadziejności walki z systemem i z samymi ludźmi - problemów nie było, bo być nie mogło. Świadomość, że huta truje, w jakiś tam sposób istniała wśród ludzi zamieszkujących tereny w jej pobliżu, ale podchodzono do niej w sposób naprawdę fatalistyczny. Całe pokolenia pracowały w tym jednym miejscu - nie istniały żadne schematy mówiące o tym, że można pracować gdzie indziej, że można się przeprowadzić i pracę zmienić. To była ich ziemia z dziada-pradziada, a możliwość zamieszkania na Zagórzu w Sosnowcu była czymś niewyobrażalnym i niemal bluźnierczym. Poza tym - huta truła, ale dzięki niej można było zrobić obiad. Rachunek był prosty.

Ciężko było też wytłumaczyć ludziom, że będące ważnym uzupełnieniem diety warzywa i owoce z przyzakładowych ogródków uzupełniają jadłospis, a jakże, ale w ołów. Bo jak może truć coś, czego nie widać? Jak może być szkodliwe jabłko, które jadło się od lat i nikomu nie działa się żadna spektakularna i widoczna od razu krzywda?
Podobny problem zaistniał po awarii reaktora w Czarnobylu - ciężko było wytłumaczyć ludziom ideę promieniowania. Zagrożenie było zbyt abstrakcyjne i zbyt rozproszone, żeby w nie uwierzyć. I żeby się go należycie wystraszyć.

Smutną puentą tej opowieści jest to, że przez te wszystkie lata, od czasów nienazwanej epidemii ołowicy wśród szopienickich dzieciaków, niewiele zmieniło się w naszej ogólnej, społecznej świadomości dotyczącej zagrożeń związanych z zanieczyszczeniem środowiska. Owszem, teraz uważamy już na metale ciężkie, a najmłodsi nie bawią się ołowianymi żołnierzykami, które można beztrosko wyciamkać i wpakować do buzi. Ale niech tylko przyjdzie zima, niech tylko zrobi się chłodniej... Panie, jaki smog, przeca my węglem palimy!

Moja ocena:

Data przeczytania: 2020-07-22
× 22 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Ołowiane dzieci
Ołowiane dzieci
Michał Jędryka
6.8/10

Polska, Górny Śląsk, połowa lat 70. Na początku roku szkolnego okazuje się, że dwie klasy trzeba nagle połączyć w jedną. Co się stało z dziećmi, które nagle zniknęły? Jolanta Król, lekarka z miejscow...

Komentarze
@OutLet
@OutLet · prawie 5 lat temu
Świetna recenzja.
× 3
@Chassefierre
@Chassefierre · prawie 5 lat temu
Dziękuję! ;)
@katapika
@katapika · prawie 5 lat temu
Piękna i smutna recenzja.
× 2
@margota13
@margota13 · prawie 5 lat temu
Tragedia tych biednych dzieci polegała również na tym, że z powodu ołowicy miały obniżony poziom inteligencji.
× 1
@Johnson
@Johnson · prawie 5 lat temu
Książka raczej nie dla mnie, ale ciekawie o niej piszesz.
× 1
@Chassefierre
@Chassefierre · prawie 5 lat temu
Dzięki. ;)
× 1
@Siostra_Kopciuszka
@Siostra_Kopciuszka · prawie 5 lat temu
Bardzo dobra recenzja i ...kolejna książka do kolejki :)
× 1
@Chassefierre
@Chassefierre · prawie 5 lat temu
<uśmiecha się z dumą, że skutecznie poleciła coś dobrego do czytania> ;)
× 1
Ołowiane dzieci
Ołowiane dzieci
Michał Jędryka
6.8/10
Polska, Górny Śląsk, połowa lat 70. Na początku roku szkolnego okazuje się, że dwie klasy trzeba nagle połączyć w jedną. Co się stało z dziećmi, które nagle zniknęły? Jolanta Król, lekarka z miejscow...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Pozostałe recenzje @Chassefierre

Skutki uboczne umierania
,,A kim ty jesteś?''

,,Skutki uboczne umierania'' są typową queerową młodzieżówką i jako takie zostały naprawdę ciepło przyjęte - wystarczy się rozejrzeć po różnych portalach czytelniczych i...

Recenzja książki Skutki uboczne umierania
Piaseczniki
Dawno, dawno temu, kiedy siedziałam na wakacyjnym zesłaniu na wsi...

... syn sąsiadów przyniósł mi opowiadanie, które rzekomo sam napisał. Przeczytałam je wtedy z wielkim zainteresowaniem i - co by nie mówić - od razu wpadłam w kompleksy,...

Recenzja książki Piaseczniki

Nowe recenzje

Azarra
Azarra
@leskiewicz.i:

Jeżeli mielibyście wyobrazić sobie spotkanie nas, Ziemian, z pozaziemską cywilizacją, to jak myślicie, jakie ono by był...

Recenzja książki Azarra
Zdrowie bez wymówek
"Zdrowie bez wymówek"
@nsapritonow:

„Zdrowie bez wymówek. Przewodnik po diecie, badaniach i terapii hormonalnej dla kobiet i mężczyzn” Niech zdrowie będzi...

Recenzja książki Zdrowie bez wymówek
Dziewczyna na jedną noc
Jedna noc...
@agnban9:

Lubie książki Penelope Ward i Vi Keeland, więc jak się pojawiła kolejna, musiałam po nią sięgnąć. "Dziewczyna na jedną ...

Recenzja książki Dziewczyna na jedną noc
© 2007 - 2025 nakanapie.pl