W czasach, kiedy zaczynałem samodzielnie czytać, wiele było powieści kilkutomowych, ale cykle powieściowe zdarzały się bardzo rzadko (na przykład „Pamiętniki lekarza”, cykl czterech powieści stworzony przez Aleksandra Dumasa ojca). Nie mam do dziś przekonania do cykli, jak i do sezonów w serialach filmowych. Zwykle mam wrażenie, że jakiś pomysł eksploatowany jest na siłę, jak torebka herbaty ekspresowej wrzucana do wrzątku po raz siódmy.
Sięgając po „Znajdź mnie” nie wiedziałem, że to pierwsza część cyklu „Inland Empire”, i dobrze się stało, bo gdybym doczytał, że to jakiś cykl, to pewnie bym sobie darował. Ale przeczytałem i nie żałuję, bo to dobra powieść sensacyjna i psychologiczna, która – poza niewielkimi dłużyznami – wciąga i intryguje, i to nawet bardzo. Nie przeszkadzało mi też to, że pewne elementy powieści, wyjątkowo mocno przypominają „Wołanie grobu” Simona Becketta. W jednym przypadku seryjny zabójca ukrywał zwłoki na wrzosowisku Dartmoor, w drugim na pustyni Mojave. W jednej i drugiej powieści, po latach milczenia, psychopata obiecuje wskazać miejsca ukrycia zwłok, ale pod pewnymi warunkami.
Inland Empire to ogromny obszar w południowej Kalifornii. To tam grasował seryjny morderca, psychopata, Benjamin Fisher. Dziwny człowiek, wymykający się wszelkiemu szufladkowaniu – wykładowca psychologii, który…
„Kochał rodzinę, przyrodę, zachody słońca i zwierzęta. Zapewnił córce idealne dzieciństwo i ją uwielbiał. Kochał i był kochany”*.
Już w tym momencie pojawia się wątek, który uważam za ważniejszy od kryminalnego: relacja córki z ojcem zabójcą. „Idealne dzieciństwo”? Benjamin Fisher wykorzystywał swoją kilkuletnią córkę w swoich morderczych eskapadach. Ośmiolatka zwabiała w odpowiednie miejsce kobiety, które następnie ojciec mordował. Tak wygląda idealne dzieciństwo?
Beniamin Fisher od trzydziestu lat siedzi w celi śmierci, a jego córka, kobieta przed czterdziestką, Reni Fisher, była profilerka FBI, ucieka od cywilizacji i w skromnej chacie na pustyni lepi garnki i inną ceramikę. Nadal nie radzi sobie z traumami z dzieciństwa (idealnego – sic!) i wyrzutami sumienia. Niektórzy uważali, że pełniła rolę muzy w zbrodniach ojca.
Ciekawy jest też sposób, w który matka Reni radzi sobie z traumą – żona wielokrotnego mordercy, siedzącego w celi śmierci, też latami ponosi koszty emocjonalne i społeczne, i uważa, że w znaczący sposób musi zmienić swoje życie. Jakby pomagając innym chciała spłacić jakiś dług.
Pewnego razu do samotni Reni Fisher na pustyni przyjeżdża detektyw Daniel Ellis z wydziału zabójstw. Beniamin Fisher obiecał pokazać, gdzie ukrył zwłoki, ale pod warunkiem, że będzie w tej wizji lokalnej brała udział jego córka. Reni Fisher nie ma na to najmniejszej ochoty, ale oczywiście w końcu się zgadza. Daniel i Reni podejmują współpracę.
Na pustyni, gdzie Beniamin Fisher miał wskazać miejsce ukrycia zwłok, Reni przytula się do kochanego tatusia, a wtedy morderca, mimo obecności policjantów… W taki właśnie sposób rozpoczyna się ta historia, to dopiero początek. Rollercoaster dopiero się rozpędza.
„Znajdź mnie” to bardzo dobra, ciekawa, wciągająca, powieść sensacyjna, w której główną rolę odgrywają Daniel Ellis i Reni Fisher, wspólnie prowadzący śledztwo i starający się razem odkryć tajemnice Beniamina (i nie tylko). Wiele wątków pobocznych, znaczny stopień pokomplikowania, nieoczekiwane zwroty akcji, nie utrudniają lektury, bo Anne Frasier dysponuje sporym talentem i dobrym warsztatem pisarskim oraz wyobraźnią. Polecam.
---
* Anne Frasier, „Znajdź mnie”, przekład Grażyna Woźniak, Muza, 2021, s. 40.
@wydawnictwomuza i @muza.black, #Znajdź mnie