Pochłonięte recenzja

Sprawiedliwość? Nie dla nich!

WYBÓR REDAKCJI
Autor: @Meszuge ·5 minut
2023-10-17
3 komentarze
25 Polubień
Nigdy w życiu nie byłem w Białymstoku. Nie znam bliżej nikogo stamtąd. W pewnej scenie filmowej aktor, grający mieszkańca tego miasta, wypowiada się egzotycznym (z mojego punktu widzenia), ale pełnym uroku, dialektem. Tyle wystarczyło, żebym nabrał sympatii.

„Pochłonięte” Bielska napisała dziwnym językiem. Właściwie nie wiem, czy to zwyczajne błędy, czy przekonanie autorki, że w powieści język musi być ambitny i udziwniony, bo zwyczajny, to całkowicie odpada, czy wreszcie jest to białostocka gwara. Ze względu na sympatię, o której wspomniałem, założyłem optymistycznie, że chodzi o to trzecie.

Na wstępie Olga nie widzi wnętrza dworca. Jeszcze nie został pierwszorzędnie odnowiony[1].

Dlaczego nie widzi, ciemno tam jest? A dworzec, jak rozumiem, został odnowiony, ale jeszcze nie pierwszorzędnie, czy tak?

Warszawa do dzisiaj nie ma takiego holu z florystycznymi zdobieniami. Wysoka, śmigająca pastelowymi ścianami ku sufitom, pod którymi będą płonęły jaśniste misy lamp[2].

Wysoka? Czego dotyczy określenie „wysoka”? Przy okazji można się też domyślać, że rzeczywiście było ciemno, bo te „jaśniste” misy dopiero będą płonęły w przyszłości.

Do miasta najkrócej można dojść przez pieszy wiadukt nad torami i dalej ulicą św. Rocha. Niezmiernie rozrzuconą stylistycznie[3].

Rozrzuconą? W mojej lokalnej gwarze byłaby pewnie mowa o zróżnicowanej stylistyce.

Brzydota, niechlujstwo i smrodliwy dół nie wypływają już zza zakrętów[4].

Dół wypływający zza zakrętu jakoś trudno mi sobie wyobrazić, ale brzmi… groźnie.

Miałem, powiedzmy, obywatelskie zatrzymanie.
- Chyba obatelskie – zaśmiał się prokurator[5].

To już mnie zaintrygowało. Gwara białostocka czy może nawiązanie do Ryszarda Czarneckiego?

Brama opryskana cieniami gałęzi, drapiąca czerwień kościoła, zbanalizowane ściany, szyldy z nowymi knajpami (u mnie byłyby zapewne knajpy z nowymi szyldami) – intrygujące środki stylistyczne, a do tego specyficzna, możliwe, że lokalna, składnia. Dlatego pozwoliłem sobie określić ten język jako egzotyczny.

Zaczyna się od tego, że do Białegostoku wraca dziennikarka i trochę historyczka, Olga Bukowska. Dość miała korporacyjnego kołowrotu i dosyć poważnych problemów osobistych, więc postanowiła wrócić na dawne śmieci, schować się przed brutalnym życiem, złapać dystans, a może zacząć wszystko jeszcze raz od początku.

Akcja powieści dzieje się od wiosny do jesieni 2020 roku. W Białymstoku popełniono morderstwo. Zwłoki trzydziestokilkuletniej kobiety, ubranej jedynie w naszyjnik, znaleziono siedzące na medycznym stołku w tunelu, łączącym różne obiekty szpitala wojewódzkiego. Zwłoki miały różowy odcień, więc sprawie – jakże oryginalnie – nadano kryptonim „Róża”.
Sprawę prowadzi prokurator Robert Narwiański, będący właśnie na przymusowym, zaległym urlopie (dziwne zwyczaje w tym mieście panują). Wybrał się do prosektorium zapytać lekarza ostatniego kontaktu o przyczyny śmierci ofiary i ewentualnie narzędzie zbrodni.

Ale nie mam wątpliwości, czym ją zabito. – Gdy podniosła wzrok, widziała już tylko tył płaszcza Narwiańskiego[6].

Ups! Prokurator w rozmowie z atrakcyjną anatomopatolożką wychodzi, jakby nie był zainteresowany, czym zabito ofiarę? Czy nie po to przyszedł? Zaczyna być dziwnie.

Policja publikuje w prasie zdjęcia naszyjnika, licząc na to, że może w ten sposób uda się ustalić personalia denatki. Naszyjnik rozpoznaje Olga Bukowska; był w jej rodzinie od zawsze, ale zaginął gdzieś, jakoś, w latach siedemdziesiątych.

Wkrótce na Dworcu Fabrycznym znalezione zostają różowe zwłoki nagiej kobiety, lat pięćdziesiąt sześć, usadowionej na blokach podkładów kolejowych, a dzień później ciało kolejnej ofiary, również specyficznie upozowanej, po chwili pojawia się kolejna ofiara i następna… W urokliwym Białymstoku grasuje seryjny!

Tak się ta powieść zaczyna. Śledztwo albo dochodzenie w sprawie seryjnego zabójcy, historia miasta, trudne i pokomplikowane relacje emocjonalne prokuratora z kobietami. Związki innych bohaterów, bo wątków uczuciowych i trudnych relacji zabraknąć nie mogło.

Nagle okazuje się, że wszyscy wiedzą, że morderca, nazwany przez media szprycerem, zabija ofiary, wstrzykując im fenol bezpośrednio do komory serca. Narwiański i policja uznają to za dowód, że sprawa ma korzenie w odległej, wojennej przeszłości, być może chodzi o jakąś zemstę za coś, co wydarzyło się w czasie okupacji, bo zastrzykiem fenolu w serce zabijali hitlerowcy w obozach. Bardzo jest to naciągane i zastanawiałem się, czy gdyby ktoś otruł się w Białymstoku gazem, to też byłyby powiązania z niemieckimi komorami gazowymi.
Jedna z ofiar miała na skórze namalowany brązowy trójkąt; tak w obozie oznaczano Romów lub Sinti (grupa etniczna pokrewna Romom i wraz z nimi określana zbiorczym mianem Cyganów). Wszystkie zamordowane miały, jak się to wkrótce okazało, problemy onkologiczne.
Skoro pojawiły się poszlaki, że sprawa może mieć związek z Romami, zrozumiałem tytuł – pochłonięcie (z romskiego porajmos) to odpowiednik żydowskiego holokaustu, tyle że w tym przypadku dotyczy ludobójstwa Romów.

Olga zaczęła od razu od konkretów. – Z niemieckiego winkiel, czyli trójkąt, oznaczał kategorię więźnia[7].

No, proszę… A mnie się wydawało, że trójkąt to po niemiecku Dreieck lub Triangel, bo winkiel to po prostu kąt. Na śląsku do dziś mówią „za winklem”, co oznacza, „za rogiem budynku”. Wystarczyło sprawdzić w słowniku.

Autorka przy każdej okazji, a czasem i bez okazji, opisuje Białystok. Także taki, jaki był kiedyś, za „komuny” albo i przed wojną, nawet pierwszą. Daje się odczuć jej szczególny sentyment do tej miejscowości. Opisy miasta, jego obiektów, zmian, jakie następowały w przeciągu trzystu lat, zajmują kilkanaście procent powieści; czasem stronę i więcej. Z przykrością jednak stwierdzam, że mimo detalicznych opisów, nijak nie potrafiłem sobie tych miejsc wyobrazić.

Popalali skręcony tytoń przed angażującą naprawą przeciekających rur w mieszkaniu emerytki na piętrze bloku, przy trzech blaszanych barakach przerobionych z garażu na skład rupieci przy zabytkowej kamienicy, którą właśnie minęli[8].

Podobnych konstrukcji jest w książce więcej, także problemów z chronologią, a ja – ze smutkiem – zaczynałem zdawać sobie sprawę, że mój sentyment do sceny w filmie „Piłkarski poker”, jednak nie wystarczy. Rozumiem zaangażowanie autorki tematem losów Romów i Sinti, rozumiem ogromną niesprawiedliwość, jaka ich spotkała i która w pewnym sensie trwa nadal, ale… „Pochłonięte” to po prostu kiepskie pisarstwo i chyba jednak brak jakiejkolwiek redakcji. Jeśli dodać do tego niewątpliwie niebanalną, ale mocno naciąganą fabułę i wielce problematyczne zakończenie, to… Polecać byłoby mi trudno.



---
[1] Martyna Bielska, „Pochłonięte”, Novae Res, 2023, s. 8.
[2] Tamże.
[3] Tamże.
[4] Tamże, s. 9.
[5] Tamże, s. 22.
[6]. Tamże, s. 39.
[7] Tamże, s. 132.
[8] Tamże, s. 156.






Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.

Moja ocena:

Data przeczytania: 2023-10-17
× 25 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Pochłonięte
Pochłonięte
Martyna Bielska
5.7/10

Demony mrocznej przeszłości Białegostoku wracają, by upomnieć się o tych, o których nikt nie chce pamiętać… Białystok, początek pandemii. Choć wszyscy pochowali się w domach w strachu przed zarazą, ...

Komentarze
@tsantsara
@tsantsara · 7 miesięcy temu
Recenzję przeczytałem z przyjemnością, ale książkę sobie podaruję. Cytaty wystarczyłyby. Komentarz z odrobiną niezłośliwej, ale jakże adekwatnej (i solennie zasłużonej) ironii był mi jednak wisienką na tym recenzenckim torcie. Dziękuję za świetną a zarazem zabawną analizę. :)
× 8
@Meszuge
@Meszuge · 7 miesięcy temu
Może to zabrzmieć idiotycznie, ale ja naprawdę chciałem móc napisać o niej coś dobrego - jednak tu oceniamy książki, pisarstwo, a nie tylko temat - ważny, pomijany, warty zaangażowania.
× 6
@Antytoksyna
@Antytoksyna · 7 miesięcy temu
Świetna recenzja! Aż nabrałam ochoty na prawdziwy torcik. 😉
× 5
@Vernau
@Vernau · 7 miesięcy temu
Napisanie dobrej książki, to nie jest wcale taka prosta sprawa. Trzeba się do tego porządnie przygotować, czyli mieć warsztat pisarski - bardzo dobra recenzja.
× 8
@Meszuge
@Meszuge · 7 miesięcy temu
Szkoda, że tak kiepsko wyszło, bo temat zagłady Romów jest kwestią ważną i... nadal ignorowaną.
× 8
@Antytoksyna
@Antytoksyna · 7 miesięcy temu
@Meszuge, język określiłeś jako 'egzotyczny', a może to raczej język poetycki skoro trzeba się zastanawiać nad tym, co pisarka miała na myśli? A 'drapiącej czerwieni' nie jestem w stanie sobie wyobrazić 😂.
× 5
@Meszuge
@Meszuge · 7 miesięcy temu
Może i tak... :-)
× 3
@Antytoksyna
@Antytoksyna · 7 miesięcy temu
Tak sobie tylko zażartowałam! W każdym razie polski to to nie jest.
× 4
@Siostra_Kopciuszka
@Siostra_Kopciuszka · 7 miesięcy temu
Oj tam oj tam, wymyślacie 😁. Mnie tam najbardziej podobały się te " jaśniste misy lamp". Chyba specjalnie wybiorę się do Białegostoku, żeby sobie je takie zakupić 😁👌. A recenzja pierwsza klasa.
× 6
@Airain
@Airain · 7 miesięcy temu
Akurat drapiącą czerwień to sobie łatwo mogę wyobrazić, miałam w dzieciństwie taki sweter... ale ten dół, co wypływa zza winkla? Jak czerw w Diunie?
× 5
Pochłonięte
Pochłonięte
Martyna Bielska
5.7/10
Demony mrocznej przeszłości Białegostoku wracają, by upomnieć się o tych, o których nikt nie chce pamiętać… Białystok, początek pandemii. Choć wszyscy pochowali się w domach w strachu przed zarazą, ...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

''Pochłonięte'' autorstwa Pani Martyny Bielskiej to książka z gatunku kryminał, którą zechciałam przeczytać ze względu na debiut. Lubię czytać kryminały debiutujących na rynku wydawniczym autorów zm...

@Anna30 @Anna30

@Obrazek „Demony mrocznej przeszłości Białegostoku wracają, by upomnieć się o tych, o których nikt nie chce pamiętać...” Wszyscy doskonale pamiętamy pandemiczne lata, gdy w pierwszej fazie koron...

@Mirka @Mirka

Pozostałe recenzje @Meszuge

Wojna. Krótka historia
Nie radzimy sobie bez wojen

Jeremy Black (urodzony 30 października 1955) to brytyjski historyk, pisarz i były profesor historii na Uniwersytecie w Exeter; kawaler Orderu Imperium Brytyjskiego (MBE)...

Recenzja książki Wojna. Krótka historia
Sigalin
Od kefiru po (od)budowę stolicy

Jeśli danym jest urbaniście oglądać realizację planów, w których opracowaniu uczestniczy – poznaje smak tworzenia. Jeśli danym mu jest ponadto w tej realizacji brać bezp...

Recenzja książki Sigalin

Nowe recenzje

Gdy nadejdzie dzień
"Gdy nadejdzie dzień", Gabrielle Meyer
@kasienkaj7:

"Małżeństwo to instytucja stworzona po to, by budować sojusze, które przyniosą korzyści jak największej liczbie osób. ...

Recenzja książki Gdy nadejdzie dzień
Zgadnij, kim jestem
Zgadnij kim jestem
@Malwi:

"Zgadnij, kim jestem" Kamili Cudnik to książka, która przyciągnęła moją uwagę nietuzinkową fabułą i zaskakującymi zwrot...

Recenzja książki Zgadnij, kim jestem
Nasza prywatna gra
Rozpocznijmy tę grę!
@Asamitt:

Po pierwszej przeczytanej książce Autorki wiedziałam, że będę kontynuować tę smakowicie rozpoczętą przygodę, mimo iż le...

Recenzja książki Nasza prywatna gra
© 2007 - 2024 nakanapie.pl