Chasydzi stanowili nieodłączną część społeczności wschodniej Europy. Ruch ten wyodrębnił się z ortodoksyjnego judaizmu w XVII wieku na Podolu i później rozprzestrzenił się na okoliczne kraje. Część Żydów sprzeciwiła się surowym zasadom narzucanym przez judaizm rabiniczny, jej skostniałym normom i formalizmowi. Skierowali się w stronę mistycyzmu, nauk kabalistycznych, prostszego pojmowania i wyrażania wiary. Chasydyzm oznacza w języku hebrajskim pobożność, bogobojność. Ich pobożność była prosta i radosna, wyrażała się na przykład w tańcu. Na kresach wschodnich Rzeczpospolitej, gdzie panowało ciągłe zagrożenie wojnami, a także nędzą ruch ten zdobywał dużo zwolenników. Pomimo ciągłego oczekiwania na koniec świata, starali się wygodnie urządzić w tym życiu, dążyli do stworzenia lepszych warunków życia w lokalnych społecznościach. Najwyższą wartością było bogobojne życie, ale czerpiące radość z miłości i wzajemnej pomocy w zamieszkałych przez nich osiedlach, gminach zwanych w jidysz szetlami. Najważniejszym człowiekiem w tej społeczności był cadyk, zwane rebe, który był dla wspólnoty wzorem pobożności, pokory i sprawiedliwości. Cadyk był otoczony powszechną czcią, ze względu na przypisywaną mu zdolność czynienia cudów i uzdrawiania. Uważano, że cadyk pośredniczy między Bogiem a ludźmi, ponieważ przez swoją ponadprzeciętną pobożność i siłę woli osiąga stan mistycznej jedności z Bogiem oraz może przyśpieszyć nadejście Mesjasza. Wierzono, że ma on prawo do wypełniania obowiązków religijnych w zastępstwie ludzi niedostatecznie do tego przygotowanych. Nawet z dalekich stron przyjeżdżano do cadyka, by uzyskać poradę w sprawach religijnych i życiowych.
Maciej Płaza zabiera nas do chasydzkiego szetla w małym, biednym podolskim miasteczku Liściska, gdzieś w prowincji rosyjskiego imperium. W tym małym miasteczku obok siebie egzystowały cerkiew, kościół katolicki, synagoga i bożnica chasydzka, znajdowały się też gorzelnia, rzeźnia, młyn i austeria, czyli karczma. Przenosimy się do 1912 roku, w niektórych miastach Rosji dochodzi już do pogromów Żydów, ale tutaj oczywiście dochodziło do drobnych konfliktów między wyznawcami różnych religii, ale na ogół było to spokojne miasteczko. Wyróżniało się jednak wśród okolicznych miasteczek tym, że mieszkał w nim „świętobliwy” cadyk chasydzki – reb Gerszona. Pielgrzymi z bliskich i dalszych powiatów, a nawet z odleglejszych miejsc zjeżdżali do niego, aby go słuchać, wspólnie się modlić i prosić go o uzdrowienie lub radę w swoich sprawach. Pewnego jesiennego dnia przybywa włóczęga, głuchy kaleka. Społeczność chasydów bierze go za półgłówka i pragnie przegnać go. Bierze go jednak w obronę Cadyk, przygarnia go i obdarza imieniem Rafael. Przypomina swoim wiernym, że w każdym pokoleniu żyje 36 Żydów, którzy na swoich barkach dźwigają ciężar świata i swoimi zasługami chronią go przed zagładą, a ponieważ są niepozorni, nigdy nie wiadomo, gdzie się któregoś spotka. Wędrujemy razem z Rafaelem po miasteczku i poznajemy życie poszczególnych ludzi w tej wspólnocie. Uczestniczymy w ich życiu, pracy, modlitwie, nabożeństwach, tańcach, czytaniu pobożnych ksiąg, a wszystko, aby chwalić Pana. Rafael okazał się dobrym, pobożnym, pracowitym Żydem, umie pisać i czytać po hebrajsku, pięknie śpiewa psalmy. Posiada jeszcze jeden dar, który zaskakuje mieszkańców. Niestety do Liścisk też nadciąga pogrom Żydów. Czy uratuje ich Rafael, a może stworzony przez Cadyka Golem?
”Golem” jest przepiękną, poetycką opowieścią o zwyczajach, rytuałach, obrzędach imponującej pobożności i tradycji chasydów zamieszkałych w tym miasteczku. Historia snuje się powoli, jak chasydzka codzienność, wypełniona pracą i modlitwą w atmosferze mistycyzmu. Dzięki temu możemy zagłębić się w tej kulturze, poznać smaki i zapachy i uczestniczyć w obrzędach chasydzkich. Podziwiam poetycki i malowniczy język autora, a także wspaniałą znajomość chasydzkich obyczajów, obrzędów, modlitw, kabały i Tory. Dzięki Maciejowi Płazie możemy przenieść się do świata, który już nie istnieje.