Tytułem przypomnienia, główną bohaterką powieści jest Bryce Quinlan, która jest pół człowiekiem, pół Fae. Dziewczyna nie włada jakąś szczególną mocą, wśród magicznych istot ją otaczających jest w hierarchii dość nisko. Mimo to nie boi się stawiać czoła wyzwaniom, nie traci też pewności siebie w obliczu niebezpieczeństwa. Bryce kiedyś była typowym lekkoduchem. Jej głównym zajęciem było imprezowanie, picie, ćpanie i inne tego typu atrakcje. Jednak to się zmieniło, kiedy zginęła jej najlepsza przyjaciółka wilczyca i jej wataha. Bryce się wyciszyła i zamknęła w sobie. Po raz kolejny wszystko się zmieniło, kiedy otrzymała szansę udziału w dochodzeniu w sprawie morderstwa Daniki. Okazało się, że człowiek, którego ujęto dwa lata wcześniej, nie popełnił tego morderstwa. Ktoś morduje w ten sam sposób po raz kolejny, Bryce razem z przydzielonym jej do pomocy Huntem Athalarem, niebezpiecznym, aroganckim aniołem, zaczyna prowadzić śledztwo. W drugiej części kontynuują swoje śledztwo, trafiając raz za razem w ślepe zaułki. Pojawiają się nowi podejrzani i kolejne tropy. Okazuje się też, że Danika miała tajemnice. Bryce nie wie już komu może ufać, a od kogo lepiej trzymać się z daleka. Jak potoczą się losy jej śledztwa?
Przeczytajcie i przekonajcie się. A naprawdę warto. W porównaniu z poprzedniczką, ta część jest zdecydowanie bardziej dynamiczna. W poprzedniej części autorka skupiła się przede wszystkim na przedstawieniu stworzonego świata, który zresztą mnie oczarował. Bo świat w wydaniu Maas jest rozbudowany, ciekawie skonstruowany, niezwykle barwny i bardzo interesujący. Tutaj autorka położyła nacisk na coś innego. Jest więcej akcji, są plot twisty, których nie sposób przewidzieć. Jest groźnie, krwawo i ostro. Ostro z powodu akcji w jakiej istoty o nadprzyrodzonych mocach biorą udział, ale też z powodu narkotyków i przekleństw, których jest w książce sporo. Na szczęście, nie przez erotykę, czego bardzo się obawiałam sięgając już po pierwszą część. Okazało się jednak, że to prawdziwa fantastyka tylko z dodatkiem erotyki, a nie erotyka przykryta fantastyką. Bałam się tego czytając ostrzeżenie, że jest to książka dla dorosłego czytelnika. Nie znalazłam w niej jednak niczego, czego nie byłoby we wcześniejszych pozycjach Maas, które miałam okazję przeczytać.
O to chodzi w życiu. By je przeżyć. By kochać. By pamiętać, że wszystko może zniknąć następnego dnia. Wszystkie te uczucia czynią życie o wiele cenniejszym.
Jeśli nawet macie jakieś uwagi do pierwszej części, może Wam się dłużyła, a może Was nudziła, nie rezygnujcie z sięgnięcia po drugą część. Pierwsza jest w moim odczuciu wprowadzeniem w historię. Autorka zbudowała cudowny świat, wprowadziła do niego wielu bohaterów, których świetnie scharakteryzowała i pozwoliła czytelnikowi zżyć się z nimi i wniknąć w stworzoną przez siebie rzeczywistość. W drugiej części dzieje się tak dużo, że będziecie przecierać oczy ze zdumienia. To prawdziwy rollercoaster emocji i nie tylko. Ta książka robi z czytelnikiem, co tylko chce. Przykuwa jego uwagę do tego stopnia, że nie liczy się nic więcej oprócz tego, żeby czytać dalej i dalej i nigdy nie kończyć. Rewelacyjna książka! Sprawi, że będziecie musieli sobie przypominać, jak się oddycha. Mnie na opisanie tego, co czuję po lekturze brakuje słów. Oszołomienie, niedowierzanie, wzruszenie i wiele więcej. Autorka zakończyła tę powieść wielkim wow! Zakończenie bardzo zaskakuje. Maas jest mistrzynią mącenia. Myli tropy, wskazuje fałszywe rozwiązania, dzięki czemu przez całą powieść tworzymy w głowie jakieś scenariusze. Ale to na nic, bo to, co dzieje się w końcówce, zmienia wszystko. Nasze domysły, przekonania, tropy. W tym miejscu wspomnę jeszcze o kreacji bohaterów, której dużo miejsca poświęciłam w poprzedniej recenzji. Krótko: to majstersztyk! Wszyscy bohaterowie przedstawieni są z ogromną dokładnością. I chociaż postaci pierwszoplanowe wyróżniają się i błyszczą w tej powieści, autorka nie zapomniała o bohaterach drugoplanowych. W jej powieści doceniony został dosłownie każdy. Nawet stworzenie, które, chociaż również magiczne, spełnia rolę zwierzątka domowego. Pokochałam Syrinxa, groźną teoretycznie chimerę, która w tej powieści była tak urocza, że nie sposób się w niej nie zakochać. Podobnie Lehabah, ognista zjawa, jest taką postacią, której z łatwością można oddać swoje serce. Jesiba, Ruhn, Aidas, Furia, Juniper i inni dodają powieści kolorów i urozmaicają ją. Każdy z bohaterów Maas odznacza się czymś, ma jakąś swoją rolę do spełnienia, zawsze jest kimś. Główna bohaterka „Domu ziemi i krwi” zyskuje w drugiej części jeszcze bardziej. Jej przemiana zaczęła się wprawdzie jeszcze w poprzedniej części, ale tutaj widać wyraźnie, że Bryce dojrzała. Jest w stanie mierzyć się z dorosłymi problemami, podejmuje trafne decyzje, działa szybko i niezwykle skutecznie. Bryce nie jest już lekkoduchem. Jest kobietą, która ma cel i dąży do jego zrealizowania. Jest zdeterminowana, sprytna, inteligentna. I nie boi się niczego. Nie zawaha się i nie cofnie przed niczym. Wszystko, co ważne już przecież w życiu straciła. Ale czy na pewno? Musicie sprawdzić. Gwarantuję, że nie pożałujecie. Jeśli chodzi o Hunta Athalara, lubię go, bardzo nawet, chociaż jest to trochę stereotypowa postać. Skrzywdzony przez los, typowy samiec alfa. Człowiek z zasadami, bardzo wrażliwy i ujmujący.
Autorka pozamiatała w tej części. Finał to cukiereczek! Nikt, tak jak Maas nie potrafi trzymać w napięciu i serwować takich zwrotów akcji, przez które szczęka leci nam za każdym razem na podłogę. Ta powieść rozwala serce na drobne kawałki po to, aby za chwilę je posklejać i połamać na nowo. Powiedzieć, że to rollercoaster emocji, to jak nic nie powiedzieć. To dużo więcej, ale o tym musicie przekonać się sami. Z całego serca bardzo, bardzo polecam!
Recenzja pochodzi z bloga:
https://maitiribooks.wordpress.com/2020/06/21/dom-ziemi-i-krwi-czesc-2-sarah-j-maas/