"Oprawca stał się ofiarą, a sprawiedliwość niesie kat"
Zdanie - tytuł jakim zapoczątkowałam moją recenzję, w wypadku książki autorstwa pana Mariusza Leszczyńskiego, pt. "Oblicze zła", nie jest li tylko porzekadłem. Tutaj trup rzeczywiście się ściele w zastraszającym tempie, a im dalej w książkę tym trupy "produkują się" niemal w ilościach hurtowych. Wcale nie przesadzam, w pewnym momencie przestałam już liczyć te zwłoki, bo tyle ich było. Nawet próbowałam sobie przypomnieć inną książkę z tego gatunku literackiego, w której zauważyłabym podobną ilość różnych śmierci i nie znalazłam, żadnej takiej, w swojej, dość już sporej czytelniczej karierze. Konstatując, w tej kategorii, niniejszym wręczam autorowi palmę pierwszeństwa, już, chociażby z tego względu, ta książka zostanie zapamiętana na długo. Bo przecież wiadomo, że najlepiej zapamiętuje się książki, inne niż wszystkie, prawda.?
Anna Klimczak, to młoda pani prawnik, która niedawno wróciła ze Stanów i w rodzimym kraju, otworzyła własną kancelarię prawną. Pewnego dnia w jej progach staje niejaki Tomasz Sadowski i zleca Annie reprezentowanie siebie samego w sądzie, w sprawie, jak twierdzi, machlojek księgowego w jego firmie. Ponieważ Sadowski jest przystojny, a Anna samotna, od razu, jakby się wydawało, przypadają sobie do gustu. Niestety, tutaj mamy pierwsze zdziwienie, bo Tomasz ani trochę, nie jest tym, za kogo się podaje, a Anna, sama jeszcze nie wie...jak niewiele wie o swojej najbliższej rodzinie.
Akcja książki osnuta jest właśnie wokół tych dwóch postaci. Oczywiście postaci jest zdecydowanie więcej, jest ich naprawdę sporo i wszelkie splątane między nimi relacje, też nie ułatwiają czytania. Trzeba więc czytać uważnie i w skupieniu, by się w tych zawiłościach nie pogubić. Jednak język powieści jest prosty, dialogi logiczne i niewymuszone. Czyta się więc bardzo szybko i sprawnie. Mimo tak wielkiej ilości wszelakiej "śmierci" nie odczułam epatowania nią dla samego epatowania. Psychopata, który w większości te zwłoki "produkuje", ma swój specyficzny modus operandi. Jednak plus dla autora za to, że nie poszedł na łatwiznę i nie kazał swojemu "złemu bohaterowi" rozcinać ofiarom brzuchów, czegoś w nich zaszywać, czy rozczłonkowywać zwłok. Jest to "zwyczajny" sposób działania, a jednak ciekawy i niespotkany przeze mnie nigdzie wcześniej.
Książka jest ostra, agresywna i brutalna, ale właśnie taka ma być, kiedy w grze przewodzi, taki psychopata jak ten tutaj. Pan Leszczyński doskonale wykorzystał prawie 500 stron powieści, nie ma w niej zbędnych dialogów, pustosłowia i innych dłużyzn mających dodać książce objętości, a przez to wprowadzających, tak niepożądaną w tym gatunku literackim, nudę. Zadowolona jestem również z zakończenia. Nie wcisnęło mnie jakoś specjalnie głęboko w fotel, ale przyznaję, że czuję się zaskoczona pozytywnie i, że takiego końca tej historii się nie spodziewałam.
Jedyne czego mi ciut zabrakło to lekkiego psychologicznego pogłębienia postaci. One wszystkie wyłącznie "działają". Nie zastanawiają się, nie mają wątpliwości, czy dylematów. Nie mam tutaj na myśli "głównego" psychopaty, bo wiadomo, że taki ktoś i jego rozum rządzą się zupełnie innymi prawami, mam na myśli te inne postacie, policjantów, adwokatów, pracowników psychiatryka itd. Jednak to jedyny minus, jaki udało mi się dostrzec w tej naprawdę bardzo dobrej książce.
To moje pierwsze doświadczenie z prozą pana Mariusza Leszczyńskiego, jednak jeśli wszystkie jego powieści będą tak dobre, zyska we mnie wiernego czytelnika.
Książkę otrzymałam, za co serdecznie dziękuję z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.
Dodam jeszcze tylko, że pozytywnym zaskoczeniem był dla mnie też, autograf autora na egzemplarzu, który do mnie dotarł. Dziękuję więc z tego miejsca również i autorowi.