"Może człowiek nigdy nic nie rozumie, chyba że w to wierzy".
Jakże wymownym staje się tytuł tej książki docenionej Islandzką Nagrodą Literacką 2020. Książki pokazującej, że coś, co z definicji powinno zapewniać nam ciepło w sensie uczuciowym, w rzeczywistości niesie ze sobą tytułowy chłód. A z nim związany jest smutek i samotność, które wyzierają z kart tej krótkiej, acz dosadnej historii.
Elísabet Jökulsdóttir to urodzona w 1958 r. islandzka prozaiczka, poetka i dramatopisarka, która ukończyła Islandzką Akademię Sztuk Pięknych. W swoim życiu wykonywała sporo różnych zawodów, a debiutowała w 1989 r. zbiorem wierszy pt. "Taniec w zamkniętym pokoju". W 2016 r. wystartowała w wyborach prezydenckich w swoim kraju.
Védís to młoda i samotna matka, której nagle umiera ojciec. Kobieta nie może poradzić sobie z tą stratą. Śmierć bliskiej osoby wyzwala w niej bowiem gniew i tęsknotę, które swoją genezę mają w przeszłości. W czasach trudnego dzieciństwa i braku tych, którzy powinni być zawsze obok niej z ciepłem i miłością w sercu.
Ta książka dobitnie udowadnia, że czasami mniej znaczy więcej. Mniej stron, mniej tekstu, ale za to więcej emocji, więcej ambiwalentnych uczuć i więcej przemyśleń w temacie szeroko rozumianej samotności, na którą wpływ bardzo często ma wiele różnorakich czynników. Historia Védís to bowiem ukazana z wielkim szacunkiem do skomplikowanej ludzkiej natury, opowieść o brakach i substytutach. O przeszłości mającej kolosalny wpływ na przyszłość i o roli rodziny w rozwoju każdej jednostki ludzkiej. Ta książka to swoista soczewka, przez którą możemy dojrzeć świat nieprzepracowanych traum. Świat, który staramy się zrozumieć, a nawet ocenić. Elísabet Jökulsdóttir wyznacza bowiem czytelnikowi taką rolę, a to najbardziej doceniana przeze mnie cecha literatury środka.
"Chłód kwietniowego słońca" nie jest łatwą książką. Ta proza to bowiem wyzwanie nie tylko ze względu na jej wnikliwą warstwę psychologiczną, ale także z powodu jej fabularnej konstrukcji. Ta minipowieść w swojej treści przeplata różnorakie plany czasowe łącząc je z trzecioosobową narracją, która oczywiście pozwala czytelnikowi na większy zakres obserwacji, ale i wyzwala wrażenie, że wszechwiedzący narrator "czuwa" nad protagonistką. Wszystko to natomiast okraszone zostaje zauważalnymi wstawkami narracyjnymi będącymi pewną formą monologu wewnętrznego bohaterki. Taka kompilacja wymaga uważności w czytaniu, co oczywiście procentuje głębszym przeżywaniem życia Védís.
Elísabet Jökulsdóttir swoim dziełem zabiera polskiego czytelnika do Reykjaviku lat 80. XX wieku. Do stolicy Islandii, w której toksyna rozlewa się na ludzkie dusze. Toksyna alkoholu, narkotyków i toksyna samotności, którą w przypadku bohaterki ma w teorii pokonać miłosne uzależnienie. Miłość Védís do Kjartana to smutny obraz niemocy i frustracji, który nie jest jednak najgorszy w jej historii. Pojawia się bowiem jeszcze ona, choroba psychiczna, będąca pokłosiem wszystkich życiowych doświadczeń kobiety. I to właśnie ona potwierdza, że "Życie niszczy tego, kto nie żyje".
"Chłodu kwietniowego słońca" nie da się przeczytać szybko. Nie jest to bowiem "literacki fast food", ale wyborna epicka delicja, zaskakująca paletą smaków i symboliką, którą z pewnością reprezentuje sukienka, jakiej nigdy nie było dane włożyć małej Védís. Mam wrażenie, że Elísabet Jökulsdóttir poprzez tę książkę zastanawia się nad sensem życia i takie wyzwanie stawia również czytelnikowi.