Avatar @sylwiacegiela

Kulturalne Rozmowy

@sylwiacegiela
91 obserwujących. 608 obserwowanych.
Kanapowicz od 3 lat. Ostatnio tutaj 8 minut temu.
sylwiacegiela
Napisz wiadomość
Obserwuj
91 obserwujących.
608 obserwowanych.
Kanapowicz od 3 lat. Ostatnio tutaj 8 minut temu.

Cytaty

Tłumione emocje ścisnęły ją za gardło,chciały mu jeszcze opowiedzieć,że zrobi wszystko,by zapomniał o tym,co było, i choć przez chwilę poczuł się szczęśliwy…
Wszystko zaczyna się i kończy na pieniądzach. To takie smutne.
Sam wiesz, jak to w życiu wychodzi. Jeden błąd, a potem efekt domina. Zapadasz się.
Większość informacji o urągających wszelkim normom warunkach, w jakich leczone są dzieci i młodzież na oddziałach psychiatrycznych, to straszliwa prawda.
Zło nazbyt często jest owocem głupoty. To, jak się zachowujemy, jak postępujemy wobec rzeczywistości i wobec innych ludzi, zależy od naszej wiedzy. To, co myślimy, zależy od naszej wiedzy, i to, co robimy, zależy od naszej wiedzy. Od informacji o wszechświecie, o naszej planecie, ciele człowieka.
Babcia jest wampirem energetycznym siedemdziesiątego poziomu, matuzalemem wysysania samego szpiku energetycznego z człowieka, Nosferatu wśród wysysaczy. Generalnie wszystko źle, bardzo niedobrze, coraz gorzej, co najwyżej jako tako, ale oj, Boże, Boże, co to za świat paskudny, złodzieje, bandyci, te araby, te geje, to chyba choroba, co? No jak to nie? Eee, co to za życie, a po co to? na co to komu? po co to kupiłeś? kto to zje? czemu nie wylewasz wody po jednym zagotowaniu? eee, bez sensu, no nikt nie pamięta o mnie, czemu nie zadzwonisz czasem? o, przypomniał sobie, no rychło w czas, oj, tak to wyglądasz jak debil, no muszę takie rzeczy mówić, jestem szczera po prostu, nic już nie można powiedzieć, muszę takie rzeczy mówić, bo jak ja nie powiem, to kto to powie?
– Może nikt. Dla mnie byłaby to superopcja, babciu.
Wydaje się, że niezgoda na aborcję czy eutanazję nie wynika z braku wiedzy, wynika z niezachwianej wiary w pewne wartości. A może wynika przede wszystkim z braku konkretnego doświadczenia życiowego?
Pamiętam że swojego dzieciństwa - i jest do jedyna część mojego dzieciństwa, której z perspektywy czasu szczerze nienawidzę - że jako jedenasto czy dwunastolatek bardzo mam ochotę się masturbować, ale wiem że Jezusowi się to nie spodoba, że Jezus będzie niezadowolony. Dokładnie, właśnie nie Pan Bóg, tylko Jezus. Ze mu się to nie spodoba, że będzie mi mówił w głowie: nie, nie, Mateusz nie, nie jestem zły, to nie tak, po prostu jest mi smutno, że to zrobiłeś, moje serce płacze, moje serce śpiewa najsmutniejszą pieśń o tym, że Mateusz onanizuje się dziś już po raz trzeci, po prostu jestem zawiedziony, Mateusz, zawiedziony, po prostu jest mi potwornie przykro. Smutek, Mateusz. A już zwłaszcza, że to nie jeden raz, nie dwa.
Lista rzeczy do zrobienia przed śmiercią nie ma żadnego sensu. Tata jest za słaby, żeby otworzyć oczy, podejść do okna albo pójść siku, a co dopiero wybrać się w podróż dookoła świata czy choćby dookoła województwa. Po prostu życie nie jest filmem z Morganem Freemanem. Być może jest filmem z Jackiem Nicholsonem, ale na pewno innym.
I w końcu mówię:
-Kocham Cię, tato.
-Ja ciebie też bardzo kocham - mówi tata z przymkniętymi oczami i chwyta mnie za ręce. I wtedy orientuję się, że on miał całe ręce w kupie, a teraz mamy obaj. Całe ręce w gównie, w jego rozmazanym kale. Widocznie się dotknął w kroku i nie zauważył. I ja też nie zauważyłem. I kiedy tak ściskamy się za te obsrane ręce po wyznaniu miłości, myślę sobie, że i co z tego, nic mi to nie przeszkadza.
- Tato, przepraszam cię, że to tak wygląda, przepraszam, że tak długo trwa, robię wszystko, co w mojej mocy, robimy wszystko, żeby ci ulżyć w cierpieniu.
- Wiem, tato - odpowiada mój tata.
Ach, jaki ja byłem głupi, twierdząc, że zło bierze się z niewiedzy! Cóż po wiedzy w starciu przeciwko wartościom?! Fakty, nie wartości! Fakty! Rozmawiajmy o faktach! Jeśli wciąż będziemy ględzić (tak, ględzić, kurwa, i pierdolić) o wartościach, nie ma szans na porozumienie.
Bardzo się mylę. Bo koniec świata to nie takie hop-siup. Spokojnie, to jeszcze potrwa. Koniec świata nie tak się zacznie i nie tak się skończy. Spokojnie, nie zabraknie i skomleń, i krzyków.
- Mateusz, możesz przewinąć trochę? - Słucham? Co? Co przewinąć? - Możesz cofnąć trochę? Parę miesięcy do tyłu jakbyś cofnął... - Chciałbyś, żebym cofnął czas, zanim zachorowałeś? - Nie, nie, nie o to mi chodzi. - Yhm. - Ale jakbyś mógł troszeczkę, dosłownie parę miesięcy. - Dobrze, tato, spróbuję. - Postaraj się. - Dobrze, tato, zrobię, co w mojej mocy.
– Właściwie na początku myślałem, że wojna jest fajna – przyznał.
Lala aż się zapowietrzyła, kiedy to usłyszała.
– Fajna? – wykrzyknęła oburzona. – Fajna?! – powtórzyła głośniej. – Ty nie masz zielonego pojęcia o wojnie! A wiesz dlaczego?
Chłopiec odruchowo potrząsnął głową, a Lala kontynuowała surowym tonem:
– Bo wojna to coś tak okropnego, że wszystkie informacje o niej dawno, dawno temu zostały schowane głęboko pod ziemią. A konkretnie w komorze, w której właśnie się znajdujesz.
– Normalnie z księżyca spadł! – zbulwersowała się mrówka. – To ty nie wiesz, co się dzieje z gorącą lawą z wulkanu, kiedy się ją ostudzi? Przecież każdy wie, że wtedy zastyga! Mam tego dość. Siadaj i słuchaj uważnie.
Zirytowana mrówka wskazała Frankowi miejsce przy ogromnym stole i zmusiła go, aby usiadł. Była dużo mniejsza niż chłopiec, wyglądała jak mrówcze dziecko, lecz budziła respekt.
– W porządku – rzekł pojednawczo. – Chętnie zacznę pracę. Co mam robić?
– No jak to: co? Musisz opracować strategię wygrania wojny. Tu są mapy, tam masz książki. Siadaj i pisz.
– Eee... eee... eee... – Chłopiec nie mógł wykrztusić ani słowa. W końcu wyjąkał: – Strategię wygrania wojny?
– A niby czego? Myślisz, że nasi żołnierze oblewają ognistych wodą źródlaną dla zabawy?
Franek tak właśnie myślał, ale wolał się do tego nie przyznawać.
W normalnej sytuacji wzmianka o ognistych mrówkach byłaby genialną wiadomością. Franek słyszał o nich legendy: że są dobre, że pochłaniają ciepło, że pomagają stabilizować temperaturę naszej planety. Podobno dzięki ich pracy jest mniej trzęsień ziemi i wybuchów wulkanów. Same korzyści!
– Jestem Miranda Miliard Dwieście Trzydzieści Pięć Milionów Osiemset Siedemdziesiąt Sześć Tysięcy Pięćset Sześćdziesiąt Dwa.
– Że jak? – Franek nie ukrywał zaskoczenia. – A nie można było tego jakoś skrócić? Przecież w zupełności wystarczyłoby Miranda Miliard.
– To ty i wojna nie jesteście przyjaciółkami?
– Oczywiście, że nie! – zaprzeczył seledynowy owad z całą stanowczością.
Dla Franka wniosek był tylko jeden.
– Mrówko, jeśli wojna nie ma przyjaciół i nie chroni świata, to pewnie siebie też nie umie obronić.
Moja mama bardzo mnie zachęca, abym pocieszył wojnę. Powiedz mi tylko, co mam zrobić, aby uszczęśliwić twoją przyjaciółkę, a od razu zacznę działać.
Moja mama bardzo mnie zachęca, abym pocieszył wojnę. Powiedz mi tylko, co mam zrobić, aby uszczęśliwić twoją przyjaciółkę, a od razu zacznę działać.
Mama Franka: "Wspieranie innych jest czymś dobrym. Następnym razem, gdy zobaczysz ową fajną mrówkę, koniecznie zapytaj, jak mógłbyś pomóc tej wojnie, aby ją uszczęśliwić".
Gdyby ktoś powiedział mamie Franka, że kiedyś ludzie jedli mięso, a zwierzęta polowały na siebie nawzajem – na pewno by nie uwierzyła.