Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "anna hatier", znaleziono 18

„Żyj pełną piersią, baw się, nie odkładaj nic na później. Nigdy nie wiesz, kiedy zadzwoni telefon, kiedy w życiu coś Ci tąpnie.”
Dziś dziwię się, że tak mogłam myśleć, ale póki się czegoś nie przeżyje samemu, nie można oceniać zachowania i reakcji innych.
Chcę (...) żebyś nie bała się w życiu bać. Strach bywa potrzebny. Motywuje, stawia do pionu, popycha do działań, których w innej sytuacji być się nie podjęła. Grunt to umieć stawić mu czoła. Łatwo nie będzie, ale przecież nikt nie obiecywał wiecznego urlopu, prawda?
Bądź sobą. Sobą taką, jaką chcesz widzieć w lustrze każdego dnia i przyglądać się sobie z uśmiechem, a nie z ciągłym strachem w oczach, że o kogoś lub o coś musisz walczyć.
Nie zrywa się relacji z drugim człowiekiem bez wyjaśnień. Nieważne czy to przyjaciółka, czy miłość Twojego życia. Ja wiem, że czasami najłatwiej zniknąć. Życie jest jednak tak pełne niespodzianek, że nigdy nie wiesz, czy powrót nie będzie konieczny. Wtedy trzeba rozdrapać stare rany, żeby nawiązać kontakt na nowo.
Bo rodzina to największy skarb, jaki w życiu człowiek może mieć. Rodzina, która kocha, wspiera, pomaga i jest. Nawet gdy zdarzą się kłótnie, czy nieporozumienia, zawsze trwa razem, silna, gotowa do pomocy. Bo to ludzie tworzą przystań, a nie cztery ściany. Pamiętaj o tym.
Żyj pełną piersią, baw się, nie odkładaj nic na później. Nigdy nie wiesz, kiedy zadzwoni telefon, kiedy w życiu coś Ci tąpnie. Grunt, żebyś nie żałowała żadnej decyzji, nawet tej błędnej. Ją zawsze można naprawić. Żebyś z uśmiechem patrzyła w przeszłość, radośnie kroczyła w teraźniejszości i śmiało patrzyła w przyszłość, nawet jeśli ta miałaby malować nie takimi kolorami, jak sobie wymarzyłaś.
Niedopowiedzenia to najgorsze, co może zniszczyć miłość. Każdą. Nawet tą, która miała nie mieć końca.
Nie warto rozbijać się ciągłymi pretensjami czy podejrzeniami o codzienność.
Praca serca nie ukoi moje dziecko.
Gdy kobieta nie wie, co założyć, to niech zakłada małą czarną. Klasyka zawsze się wybroni.
Jak ci niedobrze to uciekaj, jak czujesz, że warto, to walcz.
(...) gdy robisz coś na siłę, albo z rozsądku, bez pasji to będziesz kiedyś tego żałować. Prędzej lub później, nawet nie wiesz kiedy przyjdzie dzień, kiedy uświadomisz sobie, że żałujesz (...).
(...) słowo pisane potrafi zdziałać więcej, aniżeli to wypowiedziane.
(...) przyjaciółki, częściej niż krytykują, powinny karmić się wsparciem.
Wszystko jest po coś. Ktoś tam u góry to planuje, mając w tym jakiś cel, a nam maluczkim niekoniecznie jest dane to pojąć. Pisząc to chcę jedynie, byś zrozumiała, że jedno wydarzenie pociąga za sobą inne i ze złych tragicznych rzeczy, mogą narodzić się te piękne. Nie na darmo mówią, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Tego się trzymaj, idąc przez życie! Porażki przyjmuj z pokorą, wyciągaj z nich wnioski, przekuwaj je w zwycięstwo. I kochaj całą sobą. Pamiętaj, wszystko jest możliwe.
Czasami kiedy wydaje nam się, że nie ma już nic nagle okazuje się, że jest prawie wszystko – powiedziała Anna po wysłuchaniu mojej opowieści o rodzicach - Zawsze wiesz co powiedzieć, jak Ty to robisz Anno? – spytałam opierając o nią głowę - Życie nauczyło mnie trzech rzeczy, po pierwsze to nigdy nie oceniać drugiego człowieka, bo czasami rzeczy, które wydają się oczywiste wcale takimi nie są, po drugie cierpliwie czekać bo życie zawsze daje drugą szansę … - A po trzecie Anno? - to takie banalne…ale choćby nie wiem co zawsze trzeba wierzyć - Niekiedy wydaje mi się, że jesteś dobrą wróżką, która za chwilę zniknie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki - O Boże oby nie, chciałabym jeszcze chwilę pocieszyć się moim nowym ogrodem – rzuciła bez zastanowienia i pobiegła w stronę Krzysztofa sadzić ostatnie kwiaty. Życie w pobliżu Anny wydawało mi niezmiernie bezpieczne, cały jej świat był dla mnie magiczny. Niesamowita staranność jaką wkładała w każdy dzień ciągle mnie zadziwiała. U Anny nic nie było przeciętne, celebrowała każdą szczęśliwą chwilę, pielęgnowała ją niczym skarb. Mało tego sama te wszystkie chwile tworzyła, sterowała swoim życiem niczym bardzo wytworny sternik a porażki traktowała jak nie wiele znaczące przeszkody. Nie rozpamiętywała tego co jej nie wyszło i stale czekała na jakiś prezent od losu. Była prawie pewna, że go dostanie. Lubiłam patrzeć kiedy siadała na tarasie ze szklanką ciepłej herbaty wpatrując się w niebo. Wtedy zawsze się uśmiechała, miałam wrażenie, że rozmawia z aniołami. Może więc nie była wróżką…? Jedno było pewne znowu miała racje bo nagle wszystko to co wydawało mi się tak bardzo oczywiste okazało się, że wcale takim nie jest.
W głowie Marioli maszerował pułk wojska. Z nim wędrowała chyba cała kampania doboszy z ogromnymi bębnami.- O matko. co się dzieje?. to na pewno jakiś guz mózgu .umrę. Kaca giganta łagodził odrobinę zapach kawy dobiegający z korytarza. -Wstałaś już? Odezwał się Dawid przez jakąś koszmarną tubę. -Wstałam, ale proszę cię, nie drzyj się tak. Mimo podeszłego wieku nie jestem przecież głucha. Całe popołudnie snuła się po domu i obejściu. Umyła wiadro, w którym jeszcze wczoraj dojrzewał cydr, po czym prędko pobiegła poobejmować się czule z muszlą, gdyż zapach sfermentowanych jabłek jakoś dziwnie zadziałał na jej żołądek. Po kilku godzinach wrócił z miasta Dawid, przywożąc ze sobą Annę, która dzisiejszego dnia wyglądała nie jak kuzynka, ale jak jej rodzona siostra. Ich wory pod oczami wyraźnie wskazywały, że poprzedni wieczór spędziły, bawiąc się tymi samymi klockami, które, prawdopodobnie made in China, najwyraźniej były toksyczne.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl