Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "co pan kwi no nic", znaleziono 30

Koi no yokan
Muzyka ma w sobie magię, która koi dzikie bestie.
Miłość kpi sobie z rozsądku. I w tym jej urok i piękno.
- Nie wiedziałem, że jesteś...
- No, wyduś to z siebie - zachęcił Kai z uśmiechem.
-...demonem.
- Ty idioto. - Kai zbliżył twarz do jego twarzy. - Oczywiście, że jestem demonem - wyszeptał.
Nie do końca wiadomo, czy spowiedź leczy duszę, ale na pewno koi nerwy.
Słowo za­bi­ja, rani, koi i leczy. Słowo stwa­rza i uni­ce­stwia
„A gdy twój smutek zostanie pocieszony (czas koi wszelkie smutki), ucieszysz się, że mnie poznałeś.”
Rzeczywiście, życie może zaskoczyć. Kpi sobie z nas, pisząc najdziwniejsze z możliwych scenariuszy. Zaśmiało się i tym razem z ludzkich planów.
Uwieńczeniem trzech stuleci fizyki stała się broń masowej zagłady.
(...) Rosjanie to dumni ludzie. Mają dobrych fizyków i wielkie zasoby. Być może, będą musieli obniżyć stopę życiową, lecz zrobią wszystko, by mieć wiele bomb atomowych tak szybko, jak to możliwe.
W sierpniu 1945 roku, twierdził Blackett, Japończycy byli już pokonani, a bomba atomowa miała zapobiec udziałowi Rosji w powojennej okupacji Japonii. Można sobie jedynie wyobrażać - pisał - pośpiech, z jakim dwie bomby jedyne istniejące zostały przetransportowane przez Ocean Spokojny, by można je było zrzucić na Hiroszimę i Nagasaki. Chodziło o pewność, że Japończycy poddadzą się tylko siłom amerykańskim.
Pod koniec lat pięćdziesiątych amerykańskie zapasy broni jądrowej zwiększyły się z około 300 do blisko 18 tysięcy głowic i bomb jądrowych. W ciągu następnych pięćdziesięciu lat Stany Zjednoczone wyprodukowały ponad 70 tysięcy bomb i głowic jądrowych, a na programy budowy broni jądrowej wydały oszałamiającą kwotę 5,5 biliona dolarów. Po latach wiemy - a było to jasne już wówczas że decyzja o budowie bomby wodorowej stała się punktem zwrotnym W rozkręcaniu spirali zbrojeń zimnowojennych.
Proszę zauważyć, że dopóki nie pojawiła się broń atomowa, nigdy nie czuliśmy histerycznego lęku przed żadnym narodem.
Dyktatura wymyśla się na nowo. Czy zdoła stworzyć państwo, które prześcignie Zachód i wzbije się na sam szczyt? Odpowiedź na to pytanie będzie zależała od siły Chin. Ale w jeszcze większym stopniu od słabości Zachodu.
W Chinach można więcej. I szybciej. Na Zachodzie wydaje się prawne ograniczenia i dyskutuje o ochronie danych, a w Chinach wszystko odbywa się „po prostu”.
W ostatecznym rozrachunku samemu autokracie jest obojętne, czy ktoś mu wierzy, czy nie. On wcale nie chce każdego przekonywać, za to bardzo chętnie każdego sobie podporządkuje. W samej istocie władzy tkwi bowiem niepewność - żadna władza, choćby nie wiem jak silna, nigdy nie jest całkowicie pewna siebie. Ta paranoja - strach przed osłabieniem i utratą władzy - leży naturze rządzących. Stąd potrzeba uzyskiwania wciąż na nowo kontroli nad masami. I do tego służy kłamstwo.
Jeśli każdy cię bezustannie okłamuje, to skutek nie jest taki, że w te kłamstwa wierzysz, tylko że nikt już w nic nie wierzy". Ale naród, który w nic nie wierzy, jest pozbawiony zdolności myślenia i w końcu także działania. "Z takim narodem - mówi dalej Arendt - możesz potem robić, co ci się podoba". To jest idealny poddany. Albo też idealny globalny przeciwnik.
Wiesz, ludzie kłamią, kiedy mówią, że nic nie jest tak silne, jak miłość. To jedno z największych i najpodlejszych kłamstw na świecie. Miłość nie jest silna. Jest tak samo krucha, jak wszystko inne. I kiedy o nią nie dbamy, tłucze się jak szkło.
Natychmiast zachodzi we mnie zmiana. Mama to potrafi. Raz wprawia mnie w dygot, raz koi moje nerwy. Ma taką moc. Chciałabym, aby częściej używała jej w ten drugi sposób.
Więzienie gnije.
Siedzę na swojej koi. I trochę się zastanawiam, co tu dalej robić. Podłoga z szarych płytek. Pietrowe łóżka. Niebieskie koce. Osiem stołków.
Jak długo trwa upadek z dwudziestu pięciu metrów: dwanaście, piętnaście sekund? Mówi się, że tuz przed śmiercią przelatuje nam przed oczami całe życie. Czy taki czas wystarczył, by coś podobnego zadziało się w umyśle Kai Kazimierskiej?
Paryżanin skłonny jest posądzać swą prasę o wszelkie bezeceństwa, ale się jej boi, londyńczyk drwi ze swej prasy, lecz jej wierzy, berlińczyk niezbyt dowierza swej prasie, ale się jej słucha, warszawiak kpi ze swej prasy niemiłosiernie, ale się z nią liczy.
-Nie cierpię być żywa - zawołała Chella przez kratę okienka do mijanego świata. Żywopłoty były tak mocno oszronione, że każda gałązka najeżona była grubymi kolcami lodu.
-A przecież tak kurczowo się życia trzymamy - powiedział Kai. - Choćby tylko koniuszkami palców.
Ja jestem bardziej górska. Mnie morze denerwuje. Jak leżę na plaży i słyszę ten monotonny szum fal, to on mnie doprowadza do szału, wprawia w złość, przeszkadza. A to dziwne, bo wszystkich koi, a mnie denerwuje. Dlatego ja nie mogłam leżeć i wsłuchiwać się w fale.
Czasami na człowieka spada nieszczęście, a on nie jest na nie przygotowany i podejmuje decyzje, które w danym momencie wydaja mu się właściwe, a których potem żałuje.
Gdy już raz złamało się zasady, zrobiło wszystko, czego człowiek przysiągł nie robić, traci pewność, że coś takiego nie zdarzy się nigdy więcej.
[...]najokrutniejsza bronią jest umysł. Starcie, bitwa oznaczają pracę, a potem jest już po wszystkim. Ale blizny na umyśle pozostają, strupy, szramy, dziury. Nigdy nie goją się do końca. Odnawiają się, zawsze bolesne.
Wampir to przecież figura perwersji. (...) Pocałunek wampira to bardzo wyraźna metafora gwałtu. A sam wampir jest amoralny, wyzwolony z nakazów i zakazów społeczeństwa, które go przecież nie dotyczą, bo jest postacią z innego świata, więc wszystko mu wolno, wszystko może. Wampir przekracza jedno z najsilniejszych tabu w kulturze: tabu krwi. Wampir pijąc krew, koi głód. Czyli zaspokaja swoje popędy kosztem ludzkiego życia. Zupełnie jak seryjny morderca.
Tęsknoty bywają różne - małe i duże, ckliwe lub bolesne. Niekiedy przejawiają się w ochocie na konfiturę różaną, którą robiła babcia albo we wspomnieniu zachodu słońca nad morzem. (...) Wrócić do chwil, kiedy byliśmy szczęśliwi, bezpieczni, kochani... Wędrówka po minionym czasie przynosi ukojenie, zabiera lęk, samotność, ból. Zatapianie się we wspomnieniach pozwala przetrwać bezosobowe minuty, godziny, dni... Koi tęsknotę za najbliższymi.
- Halt? - odezwał się nieśmiało. Usłyszał westchnienie jadącego obok niego niskiego, krępego mężczyzny
- Już myślałem, że złapałeś tu jakąś cudzoziemską chorobę - zauważył Halt - Od trzech minut nie zadałeś żadnego pytania.
Horace od razu pożałował, że otworzył usta, ale brnął dalej:
- No... bo jedna z tych dziewczyn - zwiadowca natychmiast spojrzał na niego bystro - no, tego... miała krótką spódnicę.
Chwila milczenia
- I co? - ponaglił Halt (...)
- No... - rzekł niepewnie - chciałem tylko wiedzieć czy to tutaj normalne.
(...)
- Może jest kurierką? - zaproponował odpowiedź
(...)
- No właśnie. Jeśli wiadomość jest naprawdę pilna, trzeba biec, żeby ją przekazać, prawda?
(...)
- No właśnie, właśnie. Długa spódnica byłaby przeszkodą, przyznasz? Zwłaszcza, kiedy biega się często - znów rzucił Horace'owi krótkie spojrzenie, by sprawdzić, czy chłopak nie zorientował się aby, żeby Halt kpi sobie z niego w żywe oczy. Jednak twarz młodego rycerza wyrażała tylko szczere zainteresowanie oraz chęć poznania prawdy.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl