Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "czarna czecza", znaleziono 15

Pierwsza myśl, przebłysk intuicji zawsze są najtrafniejsze, choćby cały tabun policjantów próbował nam wmówić, że czarne jest białe, a białe jest czarne.
Wszystko, cokolwiek zdarzyło się potem, było wynikiem uczuć, jakie miotały mną przez cały wieczór. Byłam wściekła. Byłam nieszczęśliwa. Byłam śmiertelnie obrażona i śmiertelnie zakochana. Na zmianę wpadałam w czarna rozpacz albo w radosna nadzieje, ale radosna nadzieja błyskawicznie gasła, a czarna rozpacz trwała.
Reflektory wydobywały z mroku chaszcze, które chwilę później zanurzały się w czarnej nocy i przestawały istnieć. Całkiem jak w życiu. Widać tylko tyle, ile mieści się w kręgu światła, a nam się wydaje, że to cały świat.
Ach, ten katechizm! Cały w pytaniach niejasnych i w odpowiedziach niezrozumiałych! Cały splątany w jakiś motek oderwanych pojęć, w jakiś kalejdoskop figur i symbolów, gdzie wszystko co innego oznacza, niż to, na co wygląda, gdzie czarne jest białym, a białe okazać się może zielonym, gdzie idziesz myślą po trzęsawisku w obawie, że lada chwila zapadniesz się w jakąś głąb, i gdzie jedynym ratunkiem i jedyną podporą są słowa.
Kiedy dziś wracam myślami do tego miasta, widzę czarny, wilgotny świat, w którego mroku czyhają jakieś postacie. A w podziemiach, pod miastem, panuje nieustanny ruch, sprawiający, że cały ten twór- ulice, domy, budynki- niezauważalnie faluje w górę i w dół.
Cały czas oglądałem się za siebie, wyczuwając, że ktoś podąża za mną. Czy to mógł być Zły? Czyżby Alice i stracharz mieli jednak rację? Przyspieszyłem kroku, tak że niemal biegłem. Nad moja głowa pędziły czarne chmury; do zachodu słońca pozostało niecałe pół godziny.
Jest nieprawdopodobnie chudy, a jego czarny strój wisi na nim jak na szkielecie.Oczy ma tak głęboko osadzone, że ledwie można dostrzec nieruchome źrenice. W gruncie rzeczy widać tylko dwie głębokie czarne dziury, zupełnie jak w czaszce kościotrupa. Jego skóra, naciągnięta jak na bębnie, nie jest biała, lecz ma odcień brudnej żółci, nos ma tak nieznaczny , że nie widać go z profilu - brak nosa jest wyjątkowo przykry gdy się na niego patrzy. Trzy lub cztery kosmyki zwisające nad czołem i za uszami to cała jego fryzura.
Dziwna rzecz ta śmierć. Czuję paskudny smak w ustach. Cały świat jest ciemny, ale nie tak jak w nocy, raczej tak, jakby spowiły go cienie, jakby nadciągnęły czarne chmury. Wszystko jest brudne. I jakoś ciężko się oddycha. (...) I wtedy do mnie dociera, że wciąż żyję. Pół twarzy mam zanurzone w błocie, leżę. Ale żywy. Nawet kiedy myślę, że już umieram, nie umieram.
Byłam pewna, że znajdę wówczas odpowiednie słowa, żeby wyrazić to, co mnie dręczy, wytłumaczyć mu, dlaczego jestem tak okropnie przerażona, dlaczego mam uczucie, jak gdyby mnie siłą wpychano coraz głębiej i głębiej do czarnego dusznego worka, z którego się już nigdy nie wydostanę. A potem ten dobry lekarz rozparłby się wygodnie w fotelu, złożył czubki palców dłoni, tworząc małą kościelną wieżyczkę, i wytłumaczył mi, dlaczego nie mogę spać, dlaczego nie mogę jeść, dlaczego nie mogę czytać i dlaczego wszystko, co inni ludzie robią, wydaje mi się idiotyczne, bo cały czas myślę o tym, że na końcu czeka mnie nieuchronnie śmierć.
Pamięć wierzy, nim świadomość zdoła sobie przypomnieć. Pamięta dłużej, niż wspomina, dłużej nawet niż świadomość wątpi. Wie, wierzy, pamięta korytarz w wielkim, długim, bezkształtnym, zimnym, pełnym ech budynku z czerwonej cegły, przyciemnionym sadzą wielu obcych kominów, położonym na nagim, wysypanym żużlem placu, okrążonym przez dymiące fabryki przedmieścia i odgrodzonym dziesięciostopową siatką z kolczastego drutu jak więzienie albo ogród zoologiczny, gdzie wzbiją się przypadkowo zabłąkane ptasie głosiki sierot, ubranych w jednakowe niebieskie mundurki, które pojawiają się i znikają w pieczarze pamięci, ale trwają w świadomości jak ponure mury i ponure okna, z których sadza dymiących przez cały rok kominów spływała jak czarne łzy.
Prawda jest kobietą, albowiem prawda to piękno, a nie przystojność, myślał sobie Ridcully, gdy senat zajmował miejsca, pomrukując przy tym niechętnie. To dobrze tłumaczy powiedzenie, że kłamstwo może cały świat oblecieć, zanim prawda włoży buty. Musi przecież zdecydować, którą parę włożyć – pomysł, że kobieta z taką pozycją miałaby tylko jedną, wykracza poza granice racjonalnej wiary. Właściwie, jako bogini, ma na pewno wiele par i tyleż wyborów: wygodne buty dla prostych, domowych prawd, podkute i ciężkie dla prawd nieprzyjemnych, proste chodaki dla prawd uniwersalnych i może też jakieś klapki dla prawd oczywistych.
(...)
Prawda, stojąc przed swą ogromną garderobą, wybrała buty z czarnej skóry na wysokich szpilkach – najodpowiedniejsze dla prawdy tak bezczelnej.
Była noc przed Strzeżeniem Wiedźm. A w całym domu....poruszyła się tylko jedna istota. To była mysz. Ktoś uznał, że stosowne będzie zastawienie pułapki. Ponieważ jednak zbliżał się czas świąt, użył skórki z pieczeni. Jej zapach przez cały dzień doprowadzał mysz do szału. Teraz, kiedy nikogo wokół nie
było, postanowiła zaryzykować.
Mysz nie wiedziała, że to pułapka. Myszy nie radzą sobie najlepiej z przekazywaniem informacji. Nie prowadzą młodych myszek na wycieczki do miejsc słynnych pułapek i nie mówią: „A tutaj odszedł od nas wuj Artur”. Ta mysz wiedziała tylko, że nie warto się przejmować, to przecież coś do jedzenia. Na drewnianej deseczce, owinięte jakimiś
drucikami.
Krótką szamotaninę później jej zęby zamknęły się na skórce. A raczej przeniknęły przez nią.
Mysz spojrzała na to, co leżało teraz pod wielką sprężyną.
Ups!... – pomyślała.
A potem zauważyła czarną figurkę, która pojawiła się nagle pod ścianą.
– Piip? – zapytała.
PIP, odparł Śmierć Szczurów.
I to było właściwie wszystko.
Najwidoczniej przybyliśmy za późno, żeby państwu pokazać to dziecko w chwili, kiedy jeszcze żyło, wielka szkoda. Jedno, co teraz wiemy na pewno, to ten prosty fakt, że dziecko jest całkowicie nieprzytomne, zobaczmy, z jakiego powodu, no tak, uszkodzona czaszka, prawdopodobnie jeden z partyzantów mocno uderzył w główkę kolbą karabinu, gdy matkę gwałcili jego towarzysze broni, ale to tylko domysły, nie fakty, ponieważ nie było nas przy tym, dopiero w ostatniej chwili dostaliśmy informację o wydarzeniach, a dojazd w te rejony terenowym dżipem zajmuje dwie godziny, tak więc niestety państwo stracili okazję, żeby zobaczyć na własne oczy, jak to wszystko się dokładnie w tym miejscu odbyło. Bez wątpienia ta kobieta musiała wcześniej zostać brutalnie zgwałcona przez wycofujący się oddział partyzantów, dlatego że jest to powszechnie tutaj stosowana praktyka, a to znaczy, że według wszelkiego prawdopodobieństwa ma poranioną pochwę i rozerwany odbyt, gdyby kamerzysta się pochylił, o tak, to na pewno zauważą państwo ciemną strużkę krwi, która nadal wycieka spomiędzy nóg i natychmiast zastyga, tworząc czarny strup. Jednak to pęknięcie tętnicy w udzie i będący jej konsekwencją krwotok będzie prawdopodobnie bezpośrednią przyczyną śmierci, aczkolwiek ta kobieta cały czas żyje, proszę spojrzeć, całe szczęście, że przybyliśmy na tyle wcześnie, by to uchwycić, kwadrans później i byłaby martwa jak pozostali, nie zobaczyliby jej państwo przy życiu. Kobieta trzyma kurczowo martwe dziecko jak największy skarb, sama traci przytomność, ale nie chce dziecka wypuścić, coś szalenie poruszającego wydarza się na naszych oczach, widok, który zapewne wywoła głośny protest opinii publicznej.
"- Ufam ci bezgranicznie, po prostu się bałam. Bałam się wszystkiego, przedewszystkim zmian i tego, że może nam się nie udać... Jednak w ostatnim czasie nieustannie o tym myślałam. Mam dobrego faceta, przy kyórym czuję się kochana, bezpieczna i szanowana. I właśnie zrozumiałam, że absolutnie nie wolno mi tego odrzucać. A przyszłość? Nikt jej nie zna. Więc po co się zastanawiać, przewidywać, karmić złą passą? Po co się jej bać? A jednak się jej bałam, pielęgnowałam lęk, to poczucie strachu, które z dnia na dzień coraz bardziej mnie ograniczało. Ale już naprawdę wystarczy. Koniec czarnych scenariuszy, nie chcę myśleć o odległej przyszłości. Dziś jest nam dobrze, prawda? Więc żyjmy chwilą. Carpe diem, Hektor."
Przeglądam udzielających się, ale i tych tylko wpisanych na listę, cicho przycupniętych, obserwatorów życia inaczej.
Przy wymianie językowej wyskakuje mi zdjęcie mężczyzny w lustrzanych okularach lenonkach, w czarnym garniturze, wysokiego, muskularnego, opierającego się o czarny sportowy samochód. Skąd wiem, że sportowy? No, taki raczej pasuje do nonszalancko prezentującego go właściciela i chyba ten czerwony znaczek też. Szybko wyskakuję z wanny, łapię za ręcznik wciśnięty w wystającą już z pralki kupkę rzeczy do prania, przeskakuję ciężkimi susami, sadowiąc się całym ciężarem na kanapę. Klik, dodaj do znajomych. Lecę dalej po liście grupowiczów, klik – ciemnoskóry mężczyzna z gitarą na plecach. Wygląda na zadowolonego, ale gitara chyba na pokaz, zerwana struna wprowadza mały dysonans. Klik – mężczyzna na łódce w białej koszuli. Zazdroszczę wprawy z korzystania z żelazka, nie potrafię dostrzec choćby jednej linii zagniecenia, perfekcjonista, pedant, i do tego z równym przedziałkiem na czole. Klik – adwokat z Modeny, klik – profil greckiego Adonisa, mężczyzny o pociągłych, prostych rysach twarzy greckiego boga. Północ wybiła szybciej, niż zazwyczaj była skora. Na telefonie zmieniła się pierwsza cyfra daty. Postanawiam, że zacznę odmierzać ten czas, ostatni, w którym będę oddawać się wątpliwym przyjemnościom życia w wyimaginowanym świecie...
© 2007 - 2024 nakanapie.pl