Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "czas czlonka", znaleziono 6

Czasem utkniesz z członkami rodziny, którzy nie robią nic innego poza popełnianiem błędów, za które nie muszą przepraszać ani płacić.
Nikt, kto wstępuje do Straży Zakonnej, nie może w tym czasie zakładać rodziny ani budować innych relacji. Kolejny nowicjusz może wstąpić do Straży dopiero po śmierci innego członka.
Członek władz PiS: – Jarosław się bał, że Szydło z Dudą zabiorą mu partię.
Kamil Dziubka: – On w to naprawdę wierzył?
Członek władz PiS: – Z Jarosławem i PiS-em jest jak z rodzicem małego dziecka. On jest cały przepełniony strachem o partię, o to, że ktoś go jej pozbawi. Ten strach bywa nieracjonalny i objawia się czasem w zupełnie nieoczekiwanych momentach. Sam pan wie, że czasem nawet jak człowiek zostawi dziecko z dziadkami, to i tak się martwi. A proszę mi wierzyć, u Jarosława ten strach się pogłębia z wiekiem, a nie odwrotnie.
Przychodzi taki czas, gdy człowiek coraz częściej zaczyna wracać myślami do czasów dzieciństwa, wspominać i analizować dawne zdarzenia i relacje z innymi członkami rodziny, a szczególnie z rodzicami. Nie da się ukryć, że wiek ma w tym przypadku podstawowe znaczenie.
Najwyraźniej komuś się to znudziło i zdjął drzwi. Pokój miał taki układ, że były tam jeszcze jedne drzwi. Wpadłem na następujący pomysł: zdjąłem te drugie drzwi z zawiasów, zniosłem do piwnicy i schowałem za zbiornikiem z ropą. Gdy zrobiło się już później, udałem, że zaspałem i zszedłem na dół jako jeden z ostatnich. Wszyscy latali jak z piórkiem, a Pete i jego współlokatorzy strasznie się martwili: ktoś im zabrał drzwi, a oni muszą się uczyć etcetera. Gdy schodziłem po schodach, spytali: - Feynman! To ty zabrałeś drzwi? - Jasne, że ja - odparłem. - Popatrzcie, otarłem sobie palce o ścianę, gdy znosiłem drzwi do piwnicy. Moja odpowiedź nie zadowoliła ich. Prawdę mówiąc, nie uwierzyli mi. Przez następny tydzień poszukiwania drugich drzwi nie przyniosły żadnych efektów, więc dla kolegów, którzy się uczyli w tym pokoju, sytuacja stała się krytyczna. Ktoś wysuwa jakiś pomysł, potem ktoś następny. Następny kolega występuje z kolejną propozycją: - Mam inny pomysł - mówi. - Myślę, że ty, jako prezes, powinieneś zapytać każdego, czy zabrał drzwi, na słowo honoru członka konfraterni. - Znakomity pomysł - mówi prezes. - A więc na słowo honoru członka konfraterni! -Zaczyna chodzić wokół stołu i pyta każdego po kolei - Jack, zabrałeś drzwi? - Nie, nie zabrałem drzwi. - Tim, zabrałeś drzwi? - Nie, nie zabrałem drzwi. - Maurice, zabrałeś drzwi? - Nie, nie zabrałem drzwi. - Feynman, zabrałeś drzwi? - Jasne, że zabrałem. - Przestań, Feynman, to nie są żarty! Sam! Zabrałeś drzwi. - i tak w koło. Wszyscy byli wstrząśnięci. Był pośród nas jakiś nikczemnik, który sobie bimbał ze słowa honoru członka konfraterni! W nocy zostawiłem w widocznym miejscu kartkę z rysunkiem zbiornika na olej i ukrytymi z tyłu drzwiami, więc następnego dnia znaleźli je i wstawili. Jakiś czas później przyznałem się, że to ja je zabrałem, i wszyscy oskarżyli mnie o krzywoprzysięstwo. Nie pamiętali, co powiedziałem. Pamiętali tylko wniosek, do którego doszli, gdy prezes obszedł wszystkich i rzekomo nikt się nie przyznał, bo mnie nie potraktowali poważnie. Pamiętali ogólną wymowę, a nie poszczególne wypowiedzi. Ludzie często uważają mnie za kłamczucha, ale ja z reguły mówię prawdę - tyle, że w taki sposób, że często nikt mi nie wierzy!
Przychodzi pacjent i mówi: „Boję się Brukseli” ? Nie wprost, ale jak schodzi na temat: „Co słychać w pani/pana świecie ?” – to już jest gotów powiedzieć, że boi się imigrantów. Przyjaźnię się z Syryjczykiem, który od trzydziestu lat mieszka w Polsce. I on, przemiły, mądry człowiek, wykładowca na jednej z wyższych uczelni, mówił mi, że w pewnym mieście w Polsce w czasie spotkania z mieszkańcami odezwała starsza pani i powiedziała: „Przez takich jak pan musiałam zmienić zamek w drzwiach, bo wy mordujecie, gwałcicie, rabujecie!”. On ją zapytał: „Skąd pani to wie ?”, ona na to: „Ksiądz na kazaniu powiedział”. „A ilu mieszka w pani mieście Syryjczyków?” – zapytał ją, no i okazało się, że nie ma ani jednego. Z takimi lękami jednak rzadko ludzie trafiają do terapeuty. Raczej będą zwolennikami lub członkami partii, która najpierw wskazuje, że „jest się czego i kogo bać”, więc wzbudza lęk albo go wzmacnia, a potem mówi: „Przyłącz się do nas, my cię ochronimy”.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl