Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "laila dobrze", znaleziono 13

"APETYT" Kiedy nagarnę sobie życia, że mógłbym jeść i jeść, odchodzi mi apetyt. I zawsze znajdzie się ktoś zgłodniały. Może to i lepiej. Po co ma się zmarnować.
Zerknął na rękawice wiszące na hakach. Dobrze sobie radził z tresurą młodych ptaków. Po prostu jadły mu z ręki. Później, oczywiście, po prostu jadły mu rękę.
Kiedy nie możesz zasnąć, wykorzystaj ten czas jak najlepiej: jedz, baw się z przyjaciółmi, oglądaj seriale.
- Nie jest dobrze - rzekł sobie - ale i całkiem źle też nie jest. Bo przegrałbym niechybnie dopiero wówczas, jeśliby mi i rozum ukradli!
- Lubię oszustów - warknał Jakub - Najlepiej smakują z musztardą.
- Obiecałeś księdzu, że przestaniesz jeść ludzi. - Kozak dobrze wczuł się w rolę.
- Nie zabijajcie mnie - wychrypiał przestraszony stalker.
Potem jedliśmy ciastka, to znaczy ja sama je jadłam, bo Dima nie lubił cukru. Zjadłam ich tyle, że zrobiło mi się niedobrze. Ale to były dobre mdłości. Mdłości bogactwa, mdłości obżarstwa. Te mdłości podobały mi się bardziej niż te drugie. Z nimi dało się zdecydowanie lepiej spać.
Sebek i inni podejrzewali, że szczupły, śmierdzący papierosami Lupa coraz bardziej ich oszukuje, ale lepiej było zarobić coś, niż nic. Zwłaszcza jeśli za to coś można było potem przez tydzień jeść wyłącznie słodycze.
- Ci, którzy jedzą kiełbasę zwyczajną, zazdroszczą tym, którzy jedzą szynkę. Czyli biedni zazdroszczą bogatym. Bogaci jeszcze bogatszym. Niscy wysokim. Chudzi grubym, a grubi chudym. Uczniowie zazdroszczą studentom, studenci adiunktom, adiunkci profesorom... U nas nikt nie lubi, gdy komuś lepiej się wiedzie.
Życie jest jak wesele, rodzimy się i gra orkiestra, wszyscy jedzą, piją, śpiewają i tańczą. Ale w końcu na podłodze sali gromadzą się śmieci, a my coraz bardziej jesteśmy zmęczeni tym spiewem i tańcem. Podchodzimy do drzwi i, oglądamy się na to co zostawiamy i zadajemy sobie pytanie: Czy śmialiśmy się? Czy płakaliśmy? Czy bawiliśmy się dobrze? Czy robiliśmy coś dobrego?
Sam Wąchowicz skończył już siedemdziesiątkę i nie chciało mu się dłużej pracować, więc zamknął w cholerę tę swoją spelunę. Może i lepiej, bo tam nic dobrego nie było, poza alkoholami. Jadłam tam kiedyś mielonego i smakował tak, jakby ktoś zmieszał szczurze gówno z zepsutą rybą. Dwa dni mi się odbijało. A gdy poszłam do Wąchowicza ze skargą, to mi powiedział, że to moja wina, bo jego kotlety wchodzą tylko z bimbrem i wtedy nie szkodzą.
Dąż do dobra, wiedząc, że nie jesteś dobry.
Staraj się cieszyć każdym dniem, ale wiedz, że nie
w każdym Ci się to uda.
Staraj się wybaczać innym i sobie.
Zapominaj o złych wydarzeniach, pamiętaj dobre.
Jedz ciasteczka, ale nie za wiele.
Staraj się robić więcej, widzieć więcej. Planuj.
Ciesz się, jeśli uda Ci się te plany zrealizować,
ale nie przejmuj się, jeśli się nie uda.
Śmiej się, kiedy jest dobrze, i śmiej się, kiedy jest źle.
Kochaj bez umiaru, kochaj bezinteresownie.
Życie jest proste, życie jest złożone, życie jest krótkie.
Jedyna waluta, jaką tak naprawdę masz,
to czas - mądrze nim gospodaruj...
– Jakaś biologia, chemia? – Paweł skończył jeść i wziął ostatni łyk chłodnego, owocowo kwaskowatego wina.
– Nie pamiętam dokładnie, ale ma to coś wspólnego z trawieniem białka i tłuszczu. Inna kwasowość albo zasadowość w żołądku. Tak jak mówiłeś: chemia i biologia.
– Może tak samo jest w relacjach między ludźmi? Z fizjologicznych powodów niektórym jest ze sobą dobrze, innym nie.
– Tak. Biochemia odgrywa niemałą rolę w stosunkach międzyludzkich. Ale najważniejsze jest to, co człowiek ma w głowie.
– Ludzie, z którymi mam do czynienia, nie mają za dużo w głowie. Są monotematyczni.
Ewa się zaśmiała.
– Rozumiem, co masz na myśli. Poznałam wiele takich osób. Inteligentni, wykształceni. Posiadacze cenionych dyplomów, certyfikatów. Legitymujący się świadectwami ukończenia specjalistycznych kursów. Nowocześni, dobrze opłacani fachowcy. Ale wystarczy poruszyć temat wykraczający poza ich branżę i od razu rozmawiasz z przedszkolakiem.
Paweł pokiwał głową. Wtedy Ewa uświadomiła sobie, że mógł odebrać jej wypowiedź jako przytyk. Ale nie wyglądał na urażonego. Trzymał kieliszek za nóżkę i obracał go w palcach. W ten sposób Ewa mogłaby dyskutować ze swoim mężem. Może nawet bezwiednie powtórzyła teraz kwestię, którą dawno temu usłyszała od niego.
To będą zdjęcia, które obiegną łamy gazet całego świata. Wielki mistrz umiera przy szachownicy. Szach mat. Król jest martwy. Zrobił jedno zdjęcie pod tym kątem, potem przesunął się nieco bardziej w prawo, ugiął lekko nogi i zrobił drugie, na którym rozstawione do gry szachy widać jeszcze lepiej, są na pierwszym planie.
– Skończyłeś? – zapytał Antunes.
– Jeszcze nie. Chciałbym przygotować dodatkowe ujęcia.
– Później to zrobisz. Kolacja mi wystygnie.
Fernando Antunes przysunął sobie krzesło i zaczął pałaszować kolację Alechina, od czasu do czasu zerkając na denata, jakby się bał, że ten zaraz się obudzi i palnie go za karę w ucho.
Antunes skończył jeść. Był głodny, a mimo to zostawił kawałek pieczeni wołowej. Napił się kawy. Potem wstał, wziął w rękę ostatni kawałek pieczeni i wepchnął go umarłemu głęboko do gardła.
Kiedy Antunes wyszedł z pokoju, Luis Lupi zrobił jeszcze parę zdjęć.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl