Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "lat decker", znaleziono 33

- Halo - odezwał się Denver. - Halo, sala 16.
- Halo - powiedziałem.
- Kto mówi?
- Charlie Decker.
Długa pauza. Wreszcie:
- Co tam się dzieje, Decker?
Przemyślałem sprawę.
- Przypuszczam, że dostałem szału - odpowiedziałem.
[...] Pogotowie przybyło o czternastej czternaście, ale nikt im nie otworzył drzwi. Zanim dostali się do środka, minęło kilka minut.
- Co dalej? - dopytywał się Decker.
- Włamali się do środka i zobaczyli leżącą w holu Alison. Obok niej klęczał Gerald Maitland i próbował z powrotem umocować jej głowę na tułowiu.
- No to przynajmniej wiemy, że mamy do czynienia z optymistą - powiedział Decker.
Pamiętaj, Hicks - powiedział Decker, uśmiechając się - że krwią jednego człowieka można wymalować cały salon, a jeśli zrobisz to wałkiem, wystarczy nawet na dwa krycia.
- Szkoda, że jadłem dziś rano śniadanie. Po tym, jak zobaczyłem tego biedaka, wiszącego na własnych flakach...
- Nigdy nie sądziłem, że jelita są takie mocne - powiedział Decker.
- Ja też nie.
- No to teraz już wiemy, Hicks, dlaczego flaczki muszą się tak długo gotować, he, he...
- Jezu... zmiłuj się!
Kiedy nadchodzą życiowe burze, niełatwo jest nam dziękować. Jednak właśnie w te dni najbardziej tego potrzebujemy, ponieważ właśnie wtedy siła, optymizm i patrzenie w przyszłość pomagają nam przebrnąć przez trudności.
Miłość to taki chwyt, na który wpadli faceci, żeby ktoś inny robił za nich pranie!
nic tak skutecznie nie studzi uczuć jak to, że człowiek jest raz za razem odtrącany.
faceci, którzy myślą, że siebie poznali, są tylko bardziej zarozumiałymi wersjami tych, którzy tak nie uważają.
Trzeba samemu mieć obsesję, żeby rozpoznać ją u drugiego człowieka.
Religia – gdy wykorzystuje się ją do tego, by niszczyć innych – jest wrogiem.
Człowiek, który w poszukiwaniu odpowiedzi wychodzi poza ograniczenia narzucone przez naukę i logikę, staje się otwarty na sprzeczne z rozumem religijne nakazy.
... zawód kurwy polega mimo wszystko na oferowaniu iluzji. (s.54)
Seks i rozkosz są nierozerwalnie związane, kutas i mózg nie prowadzą żywotów równoległych podczas spółkowania, trzymając się za rękę i stapiają w jedno w chwili orgazmu. (s.37)
Będąc z kobietą, która nie spędza całych dni na pierdoleniu się, masz więcej szans na dotarcie do niej i poruszenie jej. bo nie popadła w zawodowe zobojętnienie. (s.36)
Zdaję sobie sprawę, że XIII stulecie przyjęto nazywać wiekiem wiary i przeciwstawiać stuleciu XVIII, które uważa się za wiek udzielnego panowania rozumu. Takie rozróżnienie nie jest pozbawione sensu, ponieważ słowo „rozum”, podobnie jak wiele innych słów, ma rozmaite znaczenia. Odkąd osiemnastowieczni pisarze posłużyli się rozumem, aby zdyskredytować dogmaty wiary, „racjonalista” zaczął w mowie potocznej oznaczać tyle, co „niewierzący” – ktoś kto zaprzecza prawdom głoszonym przez chrześcijaństwo. W tym sensie Voltaire był racjonalistą, a św. Tomasz – człowiekiem wiary. Wszelako takie użycie owego słowa wydaje się niefortunne, ponieważ przesłania fakt, iż rozumem można się posługiwać równie dobrze dla umacniania wiary, co dla jej podważenia. Z pewnością wiele dzieliło Voltaire’a i św. Tomasza, ale mimo wszystko mieli z sobą dużo wspólnego. Wspólne im było głębokie przeświadczenie, że ich przekonania mogą być rozumowo udowodnione. O XVIII stuleciu można śmiało powiedzieć, że było w tym samym stopniu wiekiem wiary, co rozumu, a o XIII wiekiem rozumu w tej samej mierze, co wiary.
Ateista! To słowo w ówczesnym klimacie opinii, brzmiało złowieszczo, bezwstydnie i miało aspołeczny wydźwięk. Oświeceni? Filozofowie niewątpliwie byli ludźmi oświeconymi. Wszelako istotą oświecenia było poczucie intelektualnego bezpieczeństwa – tym co filozofowie cenili sobie najbardziej, była pewność posiadanej przez nich wiedzy. A czymże jest ateizm, jeżeli nie przyznaniem się do niewiedzy? (….) „ Rozum jednakże nam podpowiada, że nie ma Boga, że wszechświat jest tylko samoistnym mechanizmem, i że podobnie jak księża, których oskarżamy o ignorancję, również my sami filozofowie, nie posiadamy żadnej pewnej wiedzy.””.
Trzeba pamiętać, że w tamtych latach Bogu wytoczono proces. Był to intelektualny causa célèbre epoki, wzbudzające emocje, które dzisiaj trudno pojąć. (…) wszyscy, zarówno czytelnicy, jak i autorzy książek, chcieli się dowiedzieć, czy istnieje Bóg i czy troszczy się o ich nieśmiertelne dusze, czy też nie ma ani Boga, ani nieśmiertelnych dusz, o które musiałby się troszczyć. W tej oto postaci jawił się przeciętnemu człowiekowi dylemat, (….) czy świat, w którym żyje, znajduje się we władaniu dobroczynnej inteligencji, czy też opanowany przez obojętne moce? Tak brzmiało pytanie, które w tej cynicznej epoce rozumu potrafiło rozpalić umysły, pytanie, które dyskutowano wszędzie.
Osiemnastowieczni filozofowie, tak samo jak średniowieczni scholastycy, kurczowo trzymali się wiedzy objawionej i nie chcieli albo nie potrafili nauczyć się z historii niczego, czego nie dało się, za sprawą jakiegoś pomysłowego figla splatanego umarłym, pogodzić z ich wiarą. Ich wiara, podobnie jak wiara, która ożywiała wszystkie wieki, zrodziła się z ich doświadczenia i pragnień; a ponieważ ich doświadczenie i pragnienie znajdują się w śmiertelnym konflikcie z tradycją , uznaną i wciąż potężną filozofią, za którą stał Kościół i państwo, artykuły ich wiary w każdym punkcie stanowiły zaprzeczenie tejże uznanej filozofii. Podstawowe artykuły religii oświecenia można sformułować następująco: 1) człowiek nie jest zły z przyrodzenia; 2) celem życia jest samo życie, dobre życie na ziemi zamiast uszczęśliwiającego życia po śmierci; 3) człowiek jest zdolny, biorąc za przewodnika wyłącznie światło rozumu i doświadczenie, do doskonałego życia na ziemi; 4) pierwszym i podstawowym warunkiem dobrego życia na ziemi jest uwolnienie zmysłów z więzów ignorancji i przesądów, a ciał z ucisku samowolnej władzy. Z takim oto credo musiały się zgadzać owe „stałe i uniwersalne zasady natury ludzkiej”.
Boże, nawet kiedy tylko ćwiczyła, Sara była zachwycająca. Czasami słyszałam, jak gra, kiedy zmywałam wieczorem naczynia. Wchodziłam wtedy na górę, stawałam na korytarzu pod jej sypialnią i delikatnie uchylałam drzwi. Zamykałam oczy i jej słuchałam. Wyobrażałam ją sobie na scenie.
Minęło już dziesięć lat od tego rześkiego kwietniowego poranka, kiedy we Frederick w stanie Maryland zniknęła bez śladu szesnastoletnia Sara Parcell. Konsekwencje tego zdarzenia znalazły się w centrum uwagi amerykańskiej opinii publicznej, szokując ją i dzieląc.
Tym dziewczynom gęby się nie zamykały, a ja nigdy nie wiedziałem, o czym tak naprawdę gadają, co to za kolejna drama, ale zawsze jakaś była.
Czasem jesteś młotem, czasem kowadłem, a czasem jesteś pomiędzy... a ja kurwa, mam już dość szwendania się pomiędzy.
Moja starsza siostra zniknęła. Kiedy byłem mniejszy, zawsze wiązała mi buty. Milion razy dziennie wydawało mi się, że jestem najszczęśliwszym dzieckiem na świecie, bo zawsze była przy mnie... Nie mogłem myśleć o niczym innym, tylko o tym, że moja starsza siostra nie żyje.
To okropne, kiedy cały świat nagle wchodzi ci z butami do łóżka. I to bez żadnego ostrzeżenia.
Życie ciężko pracującej na swój sukces w LA singielki po trzydziestce jest skomplikowane emocjonalnie. Niby wiesz, że robisz coś zajebistego, ale jakaś część ciebie nadal rozważa opcję urodzenia kilkorga dzieci, dołączenia do klubu golfowego wraz ze swoim wysokim mężem i pieczenia wegańskich ciasteczek aż do usranej śmierci.
Kiedy wróciliśmy do domu, poczułam, że w końcu mogę znowu oddychać. Przy kamerach próbowałam być dzielna, ale kiedy tam stałam, nagle uderzyło mnie, że to się dzieje naprawdę, że Sary nie ma. Dotarło do mnie, w jak okropnej znaleźliśmy się sytuacji, i całkowicie się załamałam.
Wiedziałam, że mieszkańcy takiego miasta nie chcieliby niczego, co mogłam im zaoferować. Z daleka czuli moją protekcjonalność, tak jak ja czułam ich zapiekanki. Gardzili osobami, które wyjechały, odniosły sukces i były z tego dumne.
Udało mi się! Byłam taka podekscytowana. Serce waliło mi jak szalone. Na golasa odtańczyłam bezgłośny taniec zwycięstwa. Wszystko się udało, a ja naprawdę planowałam zrobić program, jakiego nikt nigdy przedtem nie zrobił.
Kiedy się rozłączyłem, natychmiast poczułem taki okropny ucisk na żołądku. Trzęsącymi się dłońmi odłożyłem telefon.
Nie wiedziałem, co będzie dalej, ale czułem, że nasze życie właśnie legło w gruzach.
Nie miałem już żadnego dobrego pomysłu na poprawę naszej sytuacji. W dodatku zawiodłem moje dzieci. Tego wstydziłem się najbardziej. Nigdy wcześniej nie upadłem tak nisko.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl