Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "lecz desel", znaleziono 13

Starość jest jak obrzydliwy deser podany po doskonałym posiłku.
Według moich informacji małżeństwo to mdły i nudny obiad zaczynający się od deseru.
Nienawidziła waniliowych perfum. Nigdy nie rozumiała dlaczego niektóre dziewczyny chcą pachnieć jak deser.
Pamiętaj, nigdy nie wykonuj na samym początku tego, co w twoim repertuarze najlepsze. Deser pozostaw na ukoronowanie występu.
– Prze­cież nie je­steś sama – po­wie­dzia­ła In­ge­la. – Masz syna i wnuka. Po­myśl, jakie to szczę­ście. Życie za­fun­do­wa­ło ci deser na sam ko­niec!
Zatrzymali się na czerwonym świetle, za autobusem. Bure opary diesla przeniknęły do środka samochodu. Tomas puścił drążek zmiany biegów i ujął dłoń Klary, lekko ją uścisnął. Odsunęła się i założyła ręce na piersi.
Jeśli cudzoziemiec zaprasza Malawijczyka na kolację i podaje mu wyborny befsztyk i makaron, a potem tort czekoladowy na deser, ale nie ma tam " nisima " ( mąka kukurydziana z wodą) , Malawijczyk po powrocie do domu powie braciom i siostrom: - Nie było nic do jedzenia, tylko befsztyk i kluski.
Ten sweter był naprawdę straszny. Miał przyprawiający o mdłości, zygzakowy deseń w wielu dziwnych, nieszczęśliwych kolorach. Wyglądał jak coś, co zrobiła na prezent niewidoma ciotka - cośtakiego, czego człowiek boi się wyrzucić na śmietnik, by śmieciarze nie śmiali się z niego i kopniakami nie przewracali mu pojemników.
Błyszcząca czerwona kula bujała się, migocząc odbijającymi się w niej światełkami. Strzeliłam w końcu tak mocno, że bombka spadła na podłogę i rozbiła się u moich stóp na setki małych i dużych kawałków, tworząc srebro-czerwony świąteczny deseń. Wzór mojego obecnego życia.
Zazwyczaj więc, żeby usprawiedliwić jakoś swoją obecność w sklepie, kupuję jeszcze coś dodatkowego, co, myślę sobie, przyda mi się później - na przykład lody o smaku solonego karmelu. Albo ciasteczka toffi. Czekoladę mleczną z bakaliami. Rodzynki w polewie. Waniliowe ptasie mleczko. Deserek ryżowy. Kilka batonów. Pieguski, wafle, delicje, jogurty, krówki, kukułki, michałki. I tak dalej.
Bajki o niedożywionych dzieciach w zakładzie może pan opowiadać po knajpach. Obaj dobrze wiemy, że jest to polecenie odgórne. Mają dostawać mało jedzenia, żeby były słabe. A jak już coś dostają, to z wkładką barbituranów, po których przychodzą trudności z oddychaniem, a potem niewydolność płuc. Na deser zastrzyki ze skopolaminy. Takie to są prawdziwe opowieści o dzieciach. To jest ta specjalistyczna kuracja. Przecież one mają zniknąć raz na zawsze. Niemowlęta, maluchy, aż po te szesnastoletnie.
W którym miejscu zaczyna się kula?
Co na deser gotują dla króla?
Ile kroków jest stąd do Powiśla?
O czym myślałby stół, gdyby myślał?
Czy lenistwo na łokcie się mierzy?
Skąd wiadomo, że Jurek to Jerzy?
Kto powiedział, że kury są głupie?
Ile much może zmieścić się w zupie?
Na co łysym potrzebna łysina?
Kto indykom guziki zapina?
Skąd się biorą bruneci na świecie?
Ile ważą dwa kleksy w kajecie?
Czy się wierzy niemowie na słowo?
Czy jaskółka potrafi być krową?
A jak według ciebie powinnam na niego patrzeć? – spytałam wyzywająco, kładąc łokcie na stole. Również się zbliżył i ułożył dłonie tak jak ja. – Jak na zakazany deser, który mama zabroniła ci zjeść przed obiadem. Jak na kogoś, przez kogo brakuje ci tchu, robi się gorąco w podbrzuszu, a uda drżą niecierpliwie. Twój oddech robi się płytki, a ty zapominasz języka w gębie. Powinnaś chcieć być na miejscu tej laski. Marzyć, by to tobie wsuwał język do gardła, a ręce pod sukienkę. I chcieć wyrwać wszystkie kłaki z głowy tej suki.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl