Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "lecz dopiec", znaleziono 35

Zięba doskonale wiedział, jak mu dopiec. Zdawał sobie sprawę, że policjant nigdy nie pogodził się z utratą Klaudii i że wciąż ją kocha.
Jeśli masz świadomość, że ktoś chce ci mocno dopiec, zaczynasz cierpieć na bezsenność. Nie możesz usnąć nawet wtedy, gdy bardzo chce ci się spać.
Wulkan przypomina Włoszkę. […] W jej żyłach płynie gorąca krew, ale nawet gdy ci dopiecze, zaraz potem nakarmi cię jak królowa.
Nie sypiam z mężem Karoliny, żeby jej dopiec. Nie jestem zimną suką, nigdy nie zrobiłabym tego koleżance. Po prostu nie mam innego wyjścia.
(...) ludzie potrafią nam dopiec, gdy nie akceptują naszego postępowania. I to nie wprost – bo przed atakiem frontalnym można się bronić – ale aluzjami, które pozornie wcale nie są skierowane do ciebie.
Z gniewem można sobie poradzić, w końcu człowiek się uspokaja, relatywizuje, ale miłość własna? To straszne, jak potrafi dopiec. Zwłaszcza komuś, kto nie ma już nic do stracenia, komuś, komu już nic nie zostało. Na przykład takiemu facetowi jak ja. Zraniona miłość własna sprawia, że jest zdolny do wszystkiego.
Muzyka, by stworzyć harmonię, musi dociec dysonansu
Nie sztuką jest poddać się na starcie, sztuką jest dobiec do mety.
Najdogodniej można poznać miasto starając się dociec, jak się w nim pracuje, jak kocha i jak umiera.
Czy czasem chce ci się czegoś, ale za żadne skarby świata nie potrafisz dociec czego?
Biegłem tak szybko jak nigdy dotąd. Serce dudniło ,i w uszach. Byłem skupiony na tym, by dobiec do domu. Tylko w swoim mieszkaniu byłem naprawdę bezpieczny.
Stalin nie lubił Polaków, ponieważ odkrył, że przynależność narodowa jest dla nich ważniejsza niż przynależność klasowa. Przekonał się o tym w 1920 roku, kiedy załamał się marsz bolszewików na Warszawę.
Słowa węgierskiego pisarza Sandora Maraiego niech posłużą za zamknięcie tej części książki: "To przecież fantastyczny "interes", jedna z największych wypraw rabunkowych w historii, jeszcze nigdy dotąd tak systematycznie, z tak nowoczesną spedytorską organizacją zwycięzca nie obrabował zawłaszczonych krajów z pszenicy, tłuszczów, benzyny, węgla, maszyn, fabryk, siły roboczej i fachowców! - jak robią to Rosjanie w podbitych przez siebie krajach, i będą robić wszędzie, gdzie tylko sięgnie ich ręka i gdzie na to pozwolą"
Nie lepiej było z kompetencjami - często z powodu braku umiejętności liczenia i pisania funkcjonariuszy straży obozowej wykorzystywali do prac kancelaryjnych w działach administracyjnym i gospodarczym samych więźniów. Dobór kadr do pracy w stalinowskim więziennictwie, w którego skład wchodziły także obozy pracy, odbywał się na zbliżonych zasadach do tych obowiązujących w całym Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego. Kluczową sprawą przy rekrutacji nie były kryteria merytoryczne, lecz ideologiczne: poparcie dla władzy komunistycznej w Polsce.
To nie był sen. Nawet najgorszy koszmar senny nie może być aż tak potworny. To było życie. Jakby przeniesione wprost z kart jakiejś książki do rzeczywistości, ale jednak życie. Jej życie.
I pamiętaj, że to ja Ciebie zaliczyłam, nie ty mnie.
Był rok 2018 i na żadne rewolucje w bioinżynierii się nie zapowiadało. Nie wtedy, kiedy pracownik instytucji publicznej musiał użerać się z komputerem, który od dawna powinien być w muzeum dawnej myśli technicznej.
Biuro nie różniło się za bardzo od pokoju jego rodziców z lat dziewięćdziesiątych.
Marta nie pracowała. Mąż zawsze powtarzał, że zarabianie na rodzinę to zadanie dla mężczyzny, kobieta miała zajmować się dziećmi i domem. Odpowiadało jej to, tym bardziej że nigdy nie myślała o żadnej pracy, nie miała nawet pomysłu na to, w jakim zawodzie mogłaby się odnaleźć.
Nie miała przyjaciół. Mąż jeździł w delegacje, zostawiając ją na długie tygodnie samą z dziećmi. Gdy wracał, nie dostarczał jej żadnych rozrywek. Nie zabierał do ludzi. Przywoził za to dużo pieniędzy i to ją satysfakcjonowało. Wystarczało za wszystkie inne rozrywki.
Dom wyglądał jak ruina, chociaż nie miał zarwanego dachu czy powybijanych szyb w oknach. Nie w tym rzecz. Bez wątpienia nadawał się do zamieszkania, wewnątrz było ciepło, a ścian nie porastał grzyb. Na tle sąsiadujących wokół domów wyglądał jednak marnie.
W biurze został sam, nie miał nawet komu oznajmić, że poziom jego wkurwienia przekroczył dopuszczalną granicę. Wziąłby coś na uspokojenie nerwów, ale nie miał niczego takiego pod ręką. W szafce znalazł melisę, ale w tej chwili nie pomógłby mu nawet napar zaparzony z trzydziestu torebek.
W świetle drzwi pojawił się ogromny cień. Joanna poczuła, że wiotczeją jej mięśnie, a półlitrowy kubek zaczyna ciążyć niczym napełniające się wodą wiadro.
Nie było tu profesjonalnego ochroniarza. Co najwyżej starszy, schorowany pan w koszulce z napisem "Ochrona", którą nosił tylko po to, by nabrać pewności siebie.
Co tak naprawdę wydarzyło się minionej soboty w domu Wojtalów, tego nie potrafił wyjaśnić żaden z członków ich rodziny.
Powiedziano mu kiedyś, ze wspomnienia, choćby najmilsze, zawsze zaprowadzą go do tragicznych wydarzeń.
Monika już nieraz sugerowała, że odpowiedzialność za śmierć Krzysztofa może ponosić jakaś grupa ludzi - jego przyjaciele lub koledzy, którzy imprezowali z nim w feralną noc, lecz dopiero teraz zaczęła obarczać winą pojedynczą osobę.
Nad cmentarzem unosił się ocean parasoli, głównie czarnych. Jednak trzy jaskrawe wyróżniające się na ich tle raz po raz przykuwały uwagę kogoś z tłumu. Przykuwały ją znacznie bardziej niż słowa młodego księdza.
Będzie uśmiechał się i pił wódkę. Będzie płakał i pił wódkę. Będzie tęsknił... Na własnej skórze przekona się, ile prawdy jest w tym, co gadają ludzie - że niby alkohol nie jest dobry na zapijanie smutków.
Stojąc w deszczu, trzymał w jednej ręce rozłożony nad głową czarny parasol, drugą obejmował swoją żonę. Kobietę, która od trzech dni wyglądała jak ofiara skrajnego załamania psychicznego.
Gdyby wtedy wiedział, że nie jest to pierwszy pogrzeb, który wyprawia swojemu dziecku, zapewne strzeliłby sobie w łeb. W tamtej chwili. Bez zastanowienia. Przy tych wszystkich ludziach.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl