Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "lub o dech", znaleziono 162

To nie tak, że nie lubiłyśmy się z Elwirą. My nienawidziłyśmy się szczerze i do kości. Gdy na nią patrzyłam, zapominałam, że jestem po trzydziestce, że to nie jest piaskownica i że nie możemy rzucać w siebie psim gównem jak argumentami.
Ale na Radę zjeżdżały się najgorsze raszple, najstarsze paskudy, najwredniejsze z wrednych osobniczek. Niektóre wierzyły, że wiedźma zaczyna się od kapelusza. Inne gardziły każdym środkiem lokomocji, który nie był miotłą.
Czasami myślałam, że jestem najbardziej niepoważną osobą na tym świecie. Najmniej dorosłą. Zupełnie niedojrzałą.
Obawiam się, że moja matka miała o mnie jeszcze gorsze zdanie.
Taka właśnie ze mnie wiedźma. Zamiast pić krew swoich wrogów ze złotych kielichów, ja przez cały wieczór żarłam chipsy do serialu jak ostatnia nieudaczniczka.
Gdyby prawa kosmosu były logiczne, po tak przesranym dniu kolejny powinien być cudowny.
Ale nie był.
Moja matka, kobieta zamknięta w świecie korporacyjnych afer, mieszkanka rodem z katalogu Ikea i skupiona na rozwijaniu biznesowych kompetencji. Moja matka, która zamiast bajek czytała mi życiorysy wielkich biznesmenów, tak bardzo obchodziła ją jakakolwiek magia.
Szósta rano była moją ulubioną porą dnia. Żadnych wrzasków z placu zabaw. Żadnego szczekania zamkniętych na osiem godzin psów ani miauczenia uwięzionych na innych balkonach kotów. Żadnych ploteczek przez telefon u sąsiadki z dołu.
Pogłaskałam Grażynę między uszami i po brzuszku, a potem wstałam, otarłam resztki łez resztkami sukienki i zjechałam po srebrnej zjeżdżalni. Wylądowałam dupą w piachu, ale kto by się tym martwił.
Przez chwilę chciałam się zerwać z miejsca. Odpyskować. Powiedzieć im, że magia nie jest po to, żeby włazić mafiosom w dupę. Żeby zaspokajać urzędników. Żeby lizać po tyłkach tuzów biznesu.
Czy mówiłam już, że nie znoszę wystąpień publicznych?
Szczególnie takich, które prostą drogą biegną w stronę stacji o nazwie Opierdol.
Ile razy zdarzyło się wam w życiu coś dziwnego? Ale wiecie, takiego naprawdę dziwnego. Takiego dziwnego, że przez plecy idą ciary wielkie jak wodospad Niagara, włosy stają dęba, a w gardle zasycha jak na pustyni, która nigdy nie widziała deszczu.
Wiesz, drogi Bracie, że nie mogę kłamać, bo dostaję wtedy zmasowanego ataku jelitówki. Jestem na wakacjach. Nie chcę jelitówki. Napiszę ci, jak jest: mam ochotę zamordować mojego męża i zatańczyć na jego zwłokach w tej jaskini.
Tymczasem nawet ta prosta radość oglądania tylu wyjątkowych roślin w jednym miejscu była mi odbierana. Nie przez dziada z aktówką, tylko przez przystojniaka ze skrzydłami, który mógłby nauczyć bycia zgredem niejednego dziadersa.
Może i jestem lękowa. Może jestem zablokowana, może nie zmapowałam każdej swojej traumy. Ale do cholery, to zazwyczaj ci strachliwi, ci ostrożniccy, ci oglądający się na każdym zakręcie przeżywają do końca każdej historii.
Coś wymyślę i wszystko będzie lepiej. Ale wiecie, co los robi, gdy słyszy takie myśli? Gdy los słyszy takie myśli, zaciera ręce. A ja jeszcze nie wiedziałam, że kłopoty dopiero się zaczynają.
Znacie to uczucie, kiedy jesteście najmniejszą i najdrobniejszą wiedźmą, a dwóch rosłych chłopów i jedno napasione kocisko rozdziawia gęby i was słucha? Ja właśnie je poznałam.
Lubiłam ten moment, kiedy piękno kwiatów ukazywało się na powierzchni. Było to dla mnie jak drobny klejnot, jak piękna oprawa codziennego życia.
Kończyłam właśnie trzydzieści dwa lata - piękny wiek, w którym rozumiesz już, że życie to nie szkoła, nie musisz mieć ani worka z kapciami, ani odrobionej pracy domowej i nikt na ciebie nie nakabluje, jak zjesz wiadro lodów zamiast obiadu. Ostatnie, o czym teraz marzyłam, to impreza. Jedyne, czego potrzebowałam, to żeby wszyscy się ode mnie odwalili.
Odmierzałam potrzebne ilości z takim nabożeństwem, jakby to była ofiara dla potężnego bóstwa. Można rutyno, uratuj mnie od ostatecznego wkurwienia. Można rutyno, nie dopuść, by mnie szlag trafił. Można rutyno...
Wzięłam głęboki oddech. I drugi. Spokojnie, Aniela. Jest szósta rano. Nie masz już reputacji, ale jeszcze możesz być cholernym kwiatem lotosu na wymalowanej runami tafli jeziora.
Całą szkołę przeżyliśmy w dobrej komitywie, nie przejmując się rolą klasowych dziwaków. Dopóki masz drugiego dziwaka obok siebie, mugole mogą wam naskoczyć.
Jedna rzecz to przetrwać Radę. Ale problemy zaczynały się już o wiele, wiele wcześniej - gdy trzeba było zdecydować, w co się ubrać.
Mama zawsze mi mówiła, że najważniejsze w życiu jest to, żeby mieć co jeść, dach nad głową i choć jedną bliską osobę, która w razie potrzeby się o ciebie zatroszczy. Reszta to tylko błahostki.
Zwykliśmy mówić, że przyzwoici jesteśmy wtedy, kiedy nikogo nie zabiliśmy, niczego nie ukradliśmy. Myślimy jedynie przez pryzmat tego negatywnego sensu - przyzwoitość to brak cech negatywnych, złych.
Gdy człowieka spotyka nieszczęście, dopiero wtedy docenia wszystko, co ma. Posiadając dach nad głową, pełną lodówkę, kochającą rodzinę i zdrowie, mamy tak naprawdę wszystko. Czego więcej potrzebujemy do szczęścia?
Po latach życia z neurotyczką pod jednym dachem doskonale potrafię odczytywać emocje i intencje innych ludzi. Dzięki temu nauczyłam się jeszcze czegoś - że zawsze trzeba sięgać po swoje. Co należy do mnie, ma być w moich rękach.
Jeśli w chwili, gdy czytasz moje słowa, masz dach nad głową, nie jesteś głodna, masz się w co ubrać i jest przy tobie bodaj jedna osoba, do której możesz się uśmiechnąć, to wierz mi, że masz naprawdę wszystko.
Najpiękniejszy był jednak pałac monarchów argenckich, podług ujemnej architektury wzniesiony, gdyż budowniczowie nie chcieli stawiać granic ani wzrokowi, ani myśli, i była to budowla urojona, matematyczna, bez stropów, dachów czy ścian.
Jacek Bednarczyk miał wszystko, czego do szczęścia pozornie trzeba: zdrowie, pracę, mieszkanie, zonę, dziecko i psa. I teściową, która po tym, gdy odkryła w sobie żyłkę do hazardu, zmuszona była poprosić córkę o dach nad głową.
Miała w sobie zbiór cech, które zwykle występują wspólnie bardzo rzadko: niebanalną urodę, szeroką wiedzę, przekonanie o własnej wartości, charyzmę i chyba , bo co do tego pewności jeszcze nie miał, całkiem niezłą intuicję.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl